Rozdział 4. "Innovation in healthcare ", (20 - 21 maj 2010). Bruksela

 Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2483-rozdzial-3-societal-impact-of-pain-konferencja-o-bolu-przewleklym-4-5-maja-2010

Rozdział 4.

"Innovation in healthcare ", (20 - 21 maj 2010). Bruksela

Centrum kongresowe Square

 Sprawozdanie pisane na gorąco:
Trochę już pisałam na bieżąco w związku z dostępem do cywilizacji śródziemnomorskiej, zwanej dalej internetem, ale teraz jestem już w hotelu i opiszę wszystko dokładniej. Spało mi się dobrze, jeśli nie liczyć jakichś koszmarnych snów – pewnie rebound fenomen w związku z wątkiem o nocnych zmorach, który czytałam w internecie.
Śniadanie podają na poziomie -1, jest to zwykły posiłek hotelowy, bez jakichś rewelacji co do smaku czy wystroju wnętrza, jak np. w Paryżu, gdzie obicia foteli i rąbek na talerzu były w tym samym seledynowym odcieniu.
Mieszkałam w Best Western Premiere Hotel
 A więc kawa – nawet smaczna, cappuccino, wędliny – słone lub włókniste (szynka parmeńska), ser żółty, pieczywo takie dmuchane, croissanty – nawet smaczne. W sokach pływały truskawki. Po przygodzie kolegi, który dostał obrzęku Quinckego po truskawkach, postanowiłam ich unikać.
 
 Miejsce obrad maks. 10 minut od hotelu. W registration desk była niejaka Charlotta, z którą wcześniej korespondowałam oraz Alenka, też znana mi z kontaktów e-mailowych. Zapytały mnie, czy przyjdę na dinner – odrzekłam, że mam dużo pracy i niestety nie będę mogła w nim uczestniczyć. Dobrze przewidziałam, bo moje nogi wymagają położenia ich na lampie, a obiad zacznie się za 0,5 godziny i pewnie potrwa do 23.00. Trzeba dbać o formę.
Galeria świętego Huberta 2008 rok.
 W 2023 roku zdjęcie zatytułowałam "Posiedzenie komitetu samoobrony przed eutanazją"...
 Po odebraniu badge’y poszłam na kawę powitalną i poprosiłam Alenkę, aby poznała mnie z polskimi koleżankami. Zapytałam ich, czy takie wyjazdy to częste zjawisko czy normalna praca, kara czy nagroda w ich instytucjach. Więc jeżdżą raczej rzadko, 1 lub 2 razy w roku, są różne perturbacje z pracodawcami, bo niby je „wysyłają”, ale żądają pisania podań o zgodę. One chcą dostawać diety, skoro to „służbowy” wyjazd, na jakieś wydatki typu bilet z lotniska. Narzekały na niskie zarobki, ja powiedziałam oględnie, że „emerytury starcza na świadczenia, a na resztę trzeba zarobić”.
Wykłady były takie sobie, ciągle mówili „SME”, pytam co to za żargon – a to skrót od ang. „małe i średnie przedsiębiorstwa” – jest to specjalna unijna definicja, m.in. do 250 osób i granica obrotów czy dochodów, nie zapamiętałam jak wysoka.
Po wykładach był lunch – taki typowy z różnymi daniami typu misz-masz plus jako ekstrawagancja dawno na bankietach niewidziana wino białe i czerwone.
aa
W laboratorium produkującym drogocenne chrząstki do naprawy stawów
Po obiedzie pojechaliśmy do Leuven autokarem, ale dokładnie to trzeba powiedzieć – w krzaki położone 0,5 godziny drogi od Brukseli, w których to krzakach stoi sobie fabryka produkująca sztuczne vel naturalne chrząstki – w sumie nie zrozumiałam, czy to są sztuczne produkty czy naturalne – może rozmnażają się naturalnie? Kuracja tą metodą zniszczonej chrząstki kosztuje 20 tysięcy euro.
 
W laboratorium produkującym drogocenne chrząstki do naprawy stawów
 Droga powrotne trwała dłużej, bo w obrębie Brukseli korki są praktycznie na wszystkich głównych ulicach – zatkane są na 100%. Dojechaliśmy do miejsca obrad około 18.00. Nieopodal jest muzeum instrumentów dawnych. W programie była wycieczka z przewodnikiem, a potem „networking drink” (to jeszcze inna nowomowa biznesowa, podobna do „smart casual” – zawsze człowiek złapie jakieś modne określenie na takim wyjeździe). Wykręciłam się z tych aktywności na hasło „muszę pisać”, co każdy przyjął ze zrozumieniem, a tak naprawdę to byłam zmęczona i nie przepadam za tym ble-ble. Sympatyczni ludzie ogólnie, ale żebym na obolałych nogach od całodziennego siedzenia na konferencji i z plecakiem 7 kg chciała jeszcze ich słuchać, to nie mogę powiedzieć.

 Było zimno, nie miałam okrycie na głowę, więc w tym sklepiku kupiłam gustowną granatową chustkę na głowę
 
 Dziennikarz /dziennikarka uczestnicząca w zakupionej w Brukseli chustce na głowę
 Ponieważ na konferencji zdobyłam hasło dostępu do internetu za free w centrum kongresowym, więc poszłam jeszcze raz do tego centrum, żeby tam poczytać, co też piszą rodacy na ten temat. A tak à propos tutejszego dostępu do internetu – to po prostu wieś tańczy i śpiewa! W centrum dla prasy raptem cztery stanowiska komputerowe z modelami przedpotopowymi.
Wieczorny spacer po Grand Place
 W pierwszej chwili chciałam zajrzeć do poczty z komputera ogólnego, ale padłam na poszukiwaniu kropki na klawiaturze belgijskiej, bo oczywiście jakiś dewiant kropkę umieścił w innym miejscu niż na naszej! Zanim ją znalazłam bez okularów, to już trzeba było iść na obrady ;)).
Na obradach były stoły z gniazdkami i tam na kartkach leżących obok było napisane hasło dostępowe, ale ciekawostka: jest ono ważne do jutra do 22.00 – żeby ktoś, kto zostanie jeden dzień dłużej, nie mógł korzystać z unijnego internetu.

 Internet w siedzibie UE na kartki! Normalna komuna, tylko w unijnym wydaniu! * rok 2010
 W kawiarniach nie widać ludzi surfujących tak jak u nas, tylko piją piwo – podobnie jak w Paryżu, tylko tam więcej ludzi pali papierosy. Po powrocie zdrzemnęłam się do 23.30. Po obudzeniu się stwierdziłam, że jest dobra pora na nocne łowy fotograficzne. Życie towarzyskie na ulicach w pełni, mieszkam blisko Grand Place, więc wyszłam i trochę popstrykałam.
Mural o epidemiologicznej tematyce
 
Teraz jest 1.15, gdy piszę – jeszcze trochę się spakuję i to będzie na dziś koniec. Rano spróbuję nadać tę korespondencję z centrum kongresowego, w którym jest dostęp do internetu. Mamy wyjazd autokaru o 10.00 i jedziemy na rondo Schumana do tego dużego budynku z tysiącem okien na spotkanie z unijnymi ważniakami.
 
 Konik polny jest symbolem sklepu z zabawkami
 
Musimy się wymeldować przed wyjazdem, wracamy autokarem do centrum, więc walizkę zostawię w hotelu i na lotnisko pojadę pociągiem, bo do Gare Brussels Centraal jest blisko. No i przejazd pociągiem trwa około 20 minut, a wszystkie inne środki grzęzną w korkach po południu. Mam samolot o 19.15.

Miejsce obrad - centrum Square

Miejsce konferencji prasowej Berlaymont Building, w tle widoczne bramki bezieczeństwa przez które przechodzi się na europejskie salony

To jest live sprawozdanie z gmachu Komisji Europejskiej, ale nie do końca live, bo europejskie urzędasy limitują dostęp do internetu i trzeba mieć hasło dostępowe, którego dziennikarzom nie dano – bo jeszcze coś napiszą ;)).
W końcu jest nas 17 osób, czyli 5 osób nie dojechało.
Facet  nawija w English – a ja siedzę pod ścianą (na propozycję zajęcia miejsca za stołem odpowiedziałam, że jestem dalekowidzem ;)). Nikt więc nie zagląda mi w komputer.
Wyjechaliśmy z hotelu o 10.00 dwoma busami. W budynku, tym dużym oczywiście, kontrola security, ale nie taka napalona jak na lotniskach. Kazali wyjąć tylko laptop i komórkę, ale już aparat foto nie i kable też zostawili w spokoju. Potem szliśmy długimi korytarzami, a teraz siedzimy w jakiejś salce, a Mr X nawija o tym, jaka prasa kontaktuje się z nimi.
Mr X mówi, że oferują stories do wykorzystania, czyli wiedzą, co powinno być napisane, tylko nie piszą sami – stara bajka jak z pacjentami. ;)) Wiedzieć i potrafić – odwieczny ból głowy.

Na tej płytce trzeba się zakręcić to wtedy wróci się do Brukseli

Zakręciłam się i potwierdzam - działa!

Następny rozdział 

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2485-rozdzial-5-innovative-medicines-initiative-14-15-czerwiec-2010

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"