Więcej papierów zamiast koronerów

Marzena Więckowska

Wiele osób, które nie są związane z medycyną, a które niejednokrotnie miały do czynienia ze śmiercią mniej lub bardziej bliskiej osoby, pewnie nie przywiązuje zbytnio wagi do tego, że aby po śmierci zostać pochowanym w grobie, trzeba w sposób jednoznaczny, profesjonalny i zgodny z prawem zostać uznanym za zmarłego przez fachowca, który określi przy tym sekwencję zdarzeń składających się na kolejno następujące po sobie przyczyny śmierci. Sprawa wydaje się jasna i oczywista, zwłaszcza na amerykańskich filmach, na których przy zwłokach błyskawicznie i bezszelestnie pojawia się koroner, wyposażony w piękne, ogromne auto i nowoczesne laboratorium. Czasami, w razie braku koronera, jego funkcję pełni miejscowy szeryf. Jednak Polska to nie Ameryka, szeryfów tu nie ma, a koronerzy, owszem, są, ale tylko… na papierze.

Ustawą zobowiązywanie

À propos papieru, to zgodnie z art. 11 ust. 1 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych „Zgon i jego przyczyna powinny być ustalone przez lekarza, leczącego chorego w ostatniej chorobie”. Dalej ustawa mówi: „W razie niemożności dopełnienia przepisu ust. 1, stwierdzenie zgonu i jego przyczyny powinno nastąpić w drodze oględzin, dokonywanych przez lekarza lub w razie jego braku przez inną osobę, powołaną do tej czynności przez właściwego starostę, przy czym koszty tych oględzin i wystawionego świadectwa nie mogą obciążać rodziny zmarłego.” Kolejny fragment ustawy zobowiązuje ministra zdrowia do wydania aktu wykonawczego w tej sprawie:

„Minister właściwy do spraw zdrowia określi w drodze rozporządzenia:

1) sposób dokonywania oględzin oraz kwalifikacje osób, które z braku lekarzy mogą być powoływane do wykonania oględzin;

2) zasady wzywania lekarzy, o których mowa w ust. 2, w celu stwierdzenia zgonu i jego przyczyny;

3) w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw finansów publicznych zasady pokrywania wydatków związanych z wykonywaniem oględzin.”

Pomimo tego, że z mocy art. 11 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych już 1 stycznia 1999 roku nałożono na starostów powiatowych obowiązek powołania osób upoważnionych do stwierdzania zgonów w każdym powiecie, tylko w kilku z nich starostowie ten obowiązek wypełnili. Pozostali tłumaczą swoją niemoc brakiem pieniędzy z budżetu na ten cel. Ustawa sobie, a życie sobie, dlatego od lat kwestia stwierdzania zgonów jest bezprawnie przerzucana na lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej oraz nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej.

Nielegalne stwierdzanie lub MO zawiadamianie

Ktoś mógłby zapytać, dlaczego lekarze ci mieliby nie stwierdzać zgonów, skoro to oni leczą swoich pacjentów aż do śmierci. Sprawa wcale nie jest taka oczywista. Stwierdzanie zgonu nie tylko nie jest ich obowiązkiem, oni wręcz nie mają prawa tego robić, ponieważ w ramach umów zawartych z Narodowym Funduszem Zdrowia lekarze zajmują się udzielaniem świadczeń opieki zdrowotnej wyłącznie tzw. świadczeniobiorcom, których zasadniczą cechą jest to, że żyją. Osoba zmarła nie jest świadczeniobiorcą, wobec tego jakiekolwiek usługi dotyczące osoby zmarłej nie są świadczeniami opieki zdrowotnej, a zatem nie są objęte umową lekarza (świadczeniodawcy) z Narodowym Funduszem Zdrowia. Ponadto w godzinach przeznaczonych na wykonywanie świadczeń opieki zdrowotnej lekarze nie mogą wykonywać innych usług, w związku z tym stwierdzanie zgonu i sporządzanie karty zgonu w tym czasie w świetle prawa jest naruszeniem jej warunków, za co grożą kary finansowe nakładane przez NFZ. Stwierdzanie zgonu przez lekarzy po godzinach pracy jest również nielegalne, ponieważ na wykonywanie czynności związanych ze stwierdzaniem zgonu nie mają zawartych umów ze starostami. Warto dodać, że nadal obowiązujące przepisy Rozporządzenia Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z 3 sierpnia 1961 r. w sprawie stwierdzenia zgonu i jego przyczyny zwalniają lekarza leczącego zmarłego w jego ostatniej chorobie z obowiązku stwierdzania zgonu, jeśli nie był on ostatnim, który w ciągu 30 dni przed dniem zgonu udzielał choremu świadczeń leczniczych bądź jeśli lekarz zamieszkuje w odległości większej niż 4 km od miejsca, w którym znajdują się zwłoki. Pikanterii całej sprawie dodaje to, że nadal obowiązują przepisy ww. rozporządzenia, które mówią, iż w razie niemożności ustalenia tożsamości zwłok lub podejrzenia, że przyczyną śmierci było samobójstwo lub przestępstwo, należy niezwłocznie zawiadomić o tym najbliższy organ Milicji Obywatelskiej oraz biuro gromadzkiej rady narodowej.

W wielu miejscach w Polsce dochodzi do sytuacji, które wprost są przestępstwem wymienionym w kodeksie karnym, gdyż lekarze pogotowia ratunkowego, którzy są wzywani do stanów nagłych zachorowań, a na miejscu zastają zwłoki, odmawiają wystawienia karty zgonu, wysyłając rodzinę zmarłego do lekarza rodzinnego z kartką informującą o zgonie. Jest to działanie bezprawne, gdyż jedynym dokumentem, w którym stwierdza się zgon, jest karta zgonu, a zgodnie z art. 11 ustawy o cmentarzach kartę zgonu wystawia ta sama osoba, która dokonała oględzin i stwierdziła zgon. W takim wypadku, jeśli lekarz rodzinny wystawia kartę zgonu bez osobistych oględzin zwłok, tylko na podstawie informacji innego lekarza, poświadcza nieprawdę w karcie zgonu, gdyż to nie on stwierdził zgon.

Zdecydowana większość lekarzy postawionych przed dylematem: czy złamać prawo, udając się do nieżyjącego lub poświadczając nieprawdę, czy też przestrzegać prawa, pozostawiając zrozpaczoną rodzinę zmarłego na tzw. lodzie, wybiera to pierwsze. Nieliczni zgodnie z prawem odmawiają, dlatego czasami słyszy się o sytuacjach, w których rodziny zmarłych mają poważne problemy z pochowaniem swoich bliskich w związku z brakiem osoby chętnej do wystawienia karty zgonu. Zwykle w takich wypadkach całe niezadowolenie społeczne zamiast na autora tego bałaganu, czyli rząd, spada na lekarzy. Zwykle też wtedy nieśmiało powraca od lat sygnalizowany temat o potrzebie powołania koronerów, na co jak zwykle brak jakiejkolwiek reakcji ze strony władz państwa. Temat powraca jak bumerang, a życie toczy się od afery związanej z niemożnością pochowania zwłok z powodu braku karty zgonu do afery wywołanej kolejnym ruszającym się workiem ze zwłokami w chłodni zakładu pogrzebowego.

Przyczyn ustalanie i pieniędzy szukanie

Jesienią 2014 roku temat powrócił ponownie, kiedy media poinformowały, że w 2013 roku aż w 109 tys. przypadków lekarze nieprawidłowo wypełnili kartę zgonu, przez co według statystyk co czwarty Polak umiera bez jasnej przyczyny: „ze starości”, „ustania krążenia lub oddychania” czy „z przyczyn nieznanych”. Z powodu fatalnej jakości informacji o przyczynach zgonów Światowa Organizacja Zdrowia wykluczyła Polskę z analiz porównawczych nad umieralnością, stawiając nas w jednym szeregu z Azerbejdżanem, Gwatemalą i Katarem. Ubolewał nad tym wówczas jeden z profesorów z GUS-u, argumentując, że przecież ustanie krążenia czy oddychania, nagminnie wpisywane do kart, nie może być przyczyną śmierci. Po raz kolejny potwierdzono konieczność powołania koronerów.

W tym samym czasie pojawiły się w mediach informacje o tym, że powstaje projekt ustawy zmieniającej ustawę o państwowym ratownictwie medycznym, który zakłada, że w każdym z 380 powiatów powstanie biuro koronera. Obliczono nawet, że zostanie powołanych 1100 koronerów, na co przy liczbie 360-380 tys. zgonów rocznie potrzeba ok. 150 mln zł w skali roku. Daje to kwotę poniżej 400 zł za jeden przypadek stwierdzenia zgonu, wliczając w to koszty funkcjonowania biura przy staroście. Pieniądze na ten cel miałyby zostać zabrane z puli przeznaczonej na ratownictwo medyczne, czemu oczywiście sprzeciwili się ratownicy medyczni. Każdy trzeźwo myślący i średnio zorientowany w temacie człowiek zada pytanie: co wspólnego ma ratownictwo medyczne z instytucją koronera i po co mieszać koronera do ratownictwa medycznego, skoro wystarczy wreszcie skutecznie zacząć egzekwować od starostów przestrzeganie art. 11 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych oraz wydać od 16 lat niewydany i oczekiwany akt wykonawczy do ustawy? Ostatecznie w projekcie zmiany ustawy o ratownictwie nie znalazło się ani jedno słowo o koronerze, sam projekt utknął w martwym punkcie, a odpowiedzialny za prace nad nim podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia został odwołany ze stanowiska z końcem grudnia 2014 roku.

Ministerialne udawanie

Tymczasem 1 stycznia 2015 roku rozpoczął się protest lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, który 7 stycznia zakończył się podpisaniem porozumienia z przedstawicielem Ministerstwa Zdrowia. W jednym z punktów porozumienia minister zdrowia zobowiązał się do podjęcia inicjatywy legislacyjnej w zakresie zmiany ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych przez ustanowienie instytucji koronera. Jest to doprawdy zdumiewające, gdyż po raz kolejny minister zdrowia udaje, że nie wie o istnieniu art. 11 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych. Minister zdrowia, podpisując się pod treścią porozumienia, najwyraźniej również udawał, iż nie wie o tym, że już miesiąc wcześniej, czyli 8 grudnia 2014 r. ogłoszona została ustawa prawo o aktach stanu cywilnego, wprowadzająca zmiany w ustawie o cmentarzach i chowaniu zmarłych dotyczące między innymi stwierdzania zgonu i wystawiania kart zgonu, które miałyby wejść w życie 1 marca 2015 roku. Ustawa zobowiązała ministra zdrowia do wprowadzenia od 1 marca 2015 r. nowego wzoru karty zgonu. Minister zdrowia musiał zatem zdawać sobie doskonale sprawę z tego, że w najbliższym czasie w kwestii stwierdzania zgonu szykują się dla lekarzy zmiany nie na lepsze, lecz na gorsze.

Zgodnie z planem 11 lutego 2015 roku ukazało się rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie wzoru karty zgonu, wchodzące w życie także zgodnie z planem, czyli 1 marca 2015 roku. Nowy wzór ewidentnie jest reakcją Ministerstwa Zdrowia na uwagi Światowej Organizacji Zdrowia i pana profesora z GUS-u, zarzucającego lekarzom fałszowanie statystyk dotyczących przyczyn zgonów. Jest to jednocześnie kolejny sukces Ministerstwa Zdrowia w dziedzinie totalnej biurokratyzacji pracy lekarzy. Wystarczyło zaledwie kilka miesięcy, aby Ministerstwo Zdrowia stanęło na wysokości zadania w dyscyplinowaniu lekarzy, niezbyt dogłębnie analizujących i opisujących przyczyny zgonu. W nowych kartach zgonu oprócz informacji takich jak nazwisko rodowe, stan cywilny, nazwiska i imiona rodziców, lekarze muszą określać i wpisywać wszystkie przyczyny zgonu wraz z określeniem kodów ICD-10 oraz czas w latach, miesiącach lub godzinach, jaki upłynął pomiędzy wystąpieniem danej przyczyny a zgonem. Są to absurdalne wymogi, zwłaszcza że narzucanie lekarzom sporządzania kart zgonu było i nadal jest bezprawne. Wzór zawiera tyle niejasności, że już po kilku dniach od opublikowania Ministerstwo Zdrowia zamieściło na swojej stronie internetowej objaśnienie, jak należy wypełniać kartę zgonu, co i tak niczego nie wyjaśniło ani nie ułatwiło.

Państwowej patologii trwanie

Dlaczego zatem ta patologia w funkcjonowaniu naszego państwa trwa nieprzerwanie, pomimo istnienia od 16 lat prawnie usankcjonowanej konieczności działania instytucji koronera w każdym powiecie i braku kompetencji oraz podstaw prawnych do stwierdzania zgonu przez lekarzy podstawowej oraz nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej? Dlaczego praktycznie w całym kraju starostowie lekceważą ustawowy obowiązek powołania koronerów? Dlaczego Narodowy Fundusz Zdrowia przymyka oko na jawne łamanie warunków umów przez tych świadczeniodawców, u których lekarze w godzinach pracy zamiast leczeniem ludzi zajmują się stwierdzaniem zgonów? Dlaczego przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia albo latami nie robią nic, albo tylko stwarzają pozory, że cokolwiek zamierzają uczynić w kierunku ucywilizowania sposobu i warunków, w jakich w 38,5-milionowym kraju w środku Europy stwierdza się zgony jego obywateli? Czyżby chodziło o te 150 mln rocznie z budżetu? Czy to dużo? Dokładnie tyle samo kosztuje rocznie utrzymanie 460 posłów, nie licząc kosztów funkcjonowania Sejmu. A może przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia zakładają, że nie znajdą się chętni do pełnienia funkcji kornerów?

Warto byłoby zadać te pytania ministrowi zdrowia. Polscy lekarze chcą się dowiedzieć, dlaczego od tylu lat są wykorzystywani przez władzę i bezprawnie zmuszani nie tylko do dodatkowej pracy bez jakiegokolwiek wynagrodzenia, ale także do ponoszenia kosztów stwierdzenia zgonu, takich jak koszty dojazdu, podczas gdy kolejne rządy ciągle tylko składają obietnice, że to się zmieni. Polscy lekarze nie żądają pieniędzy, lecz nie akceptują bezprawnego narzucania obowiązku pracy bez pieniędzy. Polscy lekarze chcą, aby władza w ich kraju przestrzegała prawa, które sama tworzy oraz nie zmuszała kogokolwiek do niewolnictwa i działania wbrew temu prawu lub wbrew sumieniu.

Marzena Więckowska
internistka, lekarz rodzinny

GdL 4_2015