Powód do dumy
- Szczegóły
- Nadrzędna kategoria: Informacje dla autorów
- Opublikowano: środa, 12.08.2015, 09:39
- Odsłony: 3206
Krystyna Knypl
Jednym z powodów, dla których dobrze czuję się w Stanach Zjednoczonych, jest szeroka akceptacja różnorodności. To jest kraj, w którym każdy człowiek może znaleźć miejsce dla siebie. Można mieć różną prezencję, zawód, hobby, sposób na życie i każda z tych odmian spotka się z komplementem, akceptacją czy aprobatą. Można ważyć 120 albo 50 kg, wyglądać jak gwiazda Hollywoodu albo mieć urodę amatorską, być milionerem albo posiadaczem kredytu, zaczynać studia lub kończyć karierę akademicką – wszystko w amerykańskim ujęciu jest powodem do dumy.
– Jak się nazywasz? – zapytała małego chłopca moja amerykańska przyjaciółka. – Walter – odpowiedział chłopczyk. – Byłabym dumna, gdybym nazywała się Walter – odpowiedziała rozmówczyni.
W Polsce są zdecydowanie ujednolicone i nieporównanie większe oczekiwania, że będziemy prawdziwymi Polakami, wyłącznie katolikami, z odpowiednimi życiorysami, ubranymi raczej tradycyjnie niż awangardowo lub nietypowo, ludźmi kroczącymi bardzo wydeptaną drogą życiową – wtedy jest dobrze i po naszemu. Wręcz w naszej kulturze dnia codziennego i normach językowych demonstrowanie nadmiernego optymizmu jest nieakceptowanym zgrzytem. Mało co według nas jest powodem do dumy, a zwyczajne chwalenie się, nieważne czy dużymi i niezwykłymi osiągnięciami, czy zwyczajnymi i dostępnymi każdemu człowiekowi, po prostu nie uchodzi.
Pamiętam jak przed laty kolega wybierał się na stypendium do Stanów Zjednoczonych i musiał wysłać do przyszłego pracodawcy dwie opinie na swój temat. Poprosił jedną z naszych koleżanek obytych z Ameryką z racji wcześniejszego pobytu na rocznym stypendium, a także świetnie władającą językiem angielskim, o pomoc. Koleżanka owa napisała o wszystkich zaletach zawodowych kolegi, a na końcu opinii dodała: Prowadzi szczęśliwe życie rodzinne z żoną Marią i córeczką Basią. Oniemieliśmy z wrażenia! A więc tak to można ująć! Zamiast napisać zwyczajnie: żonaty, ma córkę.
Największym jednak osiągnięciem językowym wspomnianej koleżanki, kobiety niezamężnej oraz niemającej dzieci, było uchodzące za klasykę w naszym kręgu towarzyskim powiedzenie: Czy ktoś z was chciałby posłuchać moich porad w sprawach nieporozumień małżeńskich lub wychowania dzieci? Mam najlepsze teorie, nieskażone żadną praktyką… No i miało być o Ameryce, a wyszło o teoriach i praktyce.
Na słynnym dworcu w Kansas City
https://www.youtube.com/watch?v=suAnKGkXltM
Krystyna Knypl