Pakiet złudzeń

Lekarze, nic się nie stało!

Krystyna Knypl

Dotychczas w medycynie były znane sposoby leczenia chorób. Pierwszy z nich opiera się na wiedzy i doświadczeniu osobistym lekarza. Drugi opiera się na dowodach naukowych zgromadzonych w dużych badaniach klinicznych i epidemiologicznych.

Polscy politycy, niezależnie od tego jakie ugrupowanie reprezentują, wymyślili model kuracji nieznanej w innych krajach. Wybrali „leczenie” społeczeństwa za pomocą propagandy i sztuczek PR-owych. Do tego dosypali konflikt w przestrzeni publicznej jako jedyną formę istnienia i doprawili go antylekarską retoryką uprawianą od rana do nocy. Na liście produktów leczniczych znalazły się: szklanka wody, empatia i pakiet onkologiczny.

Chore pomysły i regulacje

Z niesienia pomocy innym ludziom, co jest esencją naszego zawodu, uczyniono produkt polityczny. Informacja stała się także produktem politycznym. O ile jednak różnych informacji jest zawsze pod dostatkiem, o tyle pomoc medyczna jest zwykle towarem reglamentowanym. Lekarza uczyniono nie tylko osobiście odpowiedzialnym za rozdzielnictwo, ale i został on adresatem niezadowolenia pacjentów. Lekarz podejmuje dziś decyzje wymuszone przez polityka i ubezpieczyciela, dla którego jest jedynie trybikiem opatrzonym kryptonimem „świadczeniodawca”, niezbędnym do działania systemu. Słowo „lekarz” pojawia się tylko w kontekście pejoratywnym.

Polityka dzięki nowym sposobom przekazu informacji tworzy dla wszystkich, na skalę populacyjną, wzorce komunikowania się, kreowania poglądów, werbowania masowych zwolenników. Obywatele dostają hasłowe przekazy nie tylko w okresie wyborczym, ale przez całą kadencję, każdego dnia od rana do nocy. Dziś aby rządzić światem, nie trzeba podbijać żadnych ziem, wystarczy podbić wyobraźnię ludzi.

Zdrowie dla wszystkich

Medycyna rodzinna jest specjalnością o ciekawym rodowodzie. Skłonni jesteśmy uważać ją za dyscyplinę wyrosłą na gruncie przemian naszego systemu ochrony zdrowia, a tymczasem ideowe korzenie tej specjalności sięgają późnych lat siedemdziesiątych minionego wieku. Zauważono wówczas, że mimo wzrostu nakładów na medycynę nie następuje proporcjonalna do nich poprawa stanu zdrowia ludności. Światowa Organizacja Zdrowia działała już 30 lat i nie mogła pochwalić się spektakularnymi sukcesami w dziedzinie nomen omen zdrowia właśnie. Trzeba było szukać innych dróg niż sypanie pieniędzy do worka bez dna, zwanego też medycyną kliniczną.

Pomysł nadszedł z Kanady. Ówczesny minister zdrowia Marc Lalonde, inspirowany między innymi opublikowanymi w latach siedemdziesiątych wynikami Framingham Heart Study, opracował w 1973 r. nową koncepcję działania systemów ochrony zdrowia. W dokumencie (http://www.phac-aspc.gc.ca/ph-sp/pdf/perspect-eng.pdf) stwierdzono, że poza działaniami leczniczymi na szczeblu szpitali konieczna jest promocja zdrowia oraz profilaktyka. Koncepcja ta została dopracowana w roku 1978 w Deklaracji z Ałma Aty, w której wyrażono „pilną potrzebę działań wszystkich rządów oraz społeczności światowej mających na celu ochronę i promocję zdrowia”. Podkreślono, że główną rolę w tych działaniach odgrywają lekarze podstawowej opieki zdrowotnej. Naszkicowano trójkąt przypominający piramidę zdrowia, którego podstawę stanowi osobista troska obywatela o swoje zdrowie, wyżej są usługi oferowane przez POZ, nad nimi oferta poradni specjalistycznych i szpitali, a na samym wierzchołku ulokowały się instytuty i szpitale kliniczne.

Bardzo łatwo obiecać „zdrowie dla wszystkich” w cudzym imieniu, z pozycji szefa wysokiego urzędu, trudniej obietnicę spełnić, gdy jest się lekarzem rodzinnym przyjmującym do kilkudziesięciu osób dziennie. Skoro jednak zdrowie wszystkim „się należy”, dlaczego nie wpaść po nie do swojego lekarza rodzinnego jak po odbiór należnego deputatu?

Zaskoczeniem dla pacjentów, polityków, internautów było to, że ani zdrowie, ani diagnoza choroby nie leżą gotowe na półce. Nie można powiedzieć: poproszę tę diagnozę, którą sobie wybrałem z podszeptu dr. Google’a. Nie sprawdziła się teoria: płacę składkę zdrowotną i zdrowie mi się należy.

Największe problemy medycyny

Największym wyzwaniem dla współczesnej medycyny są zachowania pacjentów – powiedział laureat Nagrody Nobla prof. Rolf Zinkernagel. Te właśnie zachowania – zła dieta, bezruch, palenie papierosów generują 50% kosztów w ochronie zdrowia.

American Heart Association informuje, że 36,4% budżetu tego stowarzyszenia naukowego jest przeznaczane na edukację pacjentów. Badania naukowe to tylko 21,8%.

Na łamach JAMA 24 grudnia 2014 ukazał się artykuł H.J. Hershberga zatytułowany Who determines physicians effectiveness? Czytamy w nim, że 50% kosztów jest pochodną stylu życia pacjentów, a tylko 10% generuje praca lekarza.

My, lekarze, jesteśmy tanim elementem systemu ochrony zdrowia. Kosztowni są nasi drodzy pacjenci.

Najtańsze i najbardziej skuteczne interwencje prozdrowotne o udowodnionej naukowo skuteczności to zaprzestanie palenia i dieta z ograniczeniem jonu sodowego. Dopóki nie zastąpimy propagandy politycznej edukacją prozdrowotną skierowaną do obywateli, będziemy w ochronie zdrowia kręcić się w kółko. Żaden pakiet złudzeń oferowany przez polityków nikogo jeszcze nie uczynił zdrowszym!

Krystyna Knypl

porozumieniejeleni660