Czy kawałek tortu może uratować rodzinny byt?

 Alicja Barwicka                                                                                     

Jest to ciąg dalszy losów rodziny Stefańskich opisanej w nr 7/2021 GdL w artykule  ”Dendrologia w wydaniu rodzinnym

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/2015-10-17-19-30-11/1302-dendrologia-w-wydaniu-rodzinnym

                                                                                         ###                                                                                        

Okres II wojny światowej już z założenia nie mógł być czasem łatwym dla polskich rodzin i dotyczyło to również rodziny Stefańskich. Przywykli co prawda do biedy, ale w tych  latach bieda zamieniła się w prawdziwą nędzę. Kilka grządek, na których mieszkańcy dworskich czworaków uprawiali warzywa nie mogły wyżywić rodzin. Dzieci rosły, więc najstarsi chłopcy oddawali sukcesywnie swoje znoszone buty młodszej generacji, jednak sami nowych nie dostawali. Nieustannie starano się chować przed niemieckim najeźdźcą trochę kartofli, czy hodowaną po kryjomu kurę. Nie zawsze się to udawało, chociaż taka kura dostarczona na warszawski rynek gwarantowała istotny zysk i możliwość zakupu lekarstw lub deficytowej soli.

Codzienne realia

Bieda i walka o przetrwanie towarzyszyła w tym czasie prawie wszystkim Polakom, bo niemiecki okupant prowadził konkretne działania mające na celu utrzymanie polskiej ludności na najniższym poziomie życia. Wprowadzono oficjalne normy regulujące zaopatrzenie w środki spożywcze, odzież, obuwie, opał, czy artykuły gospodarstwa domowego. Na wszystkie artykuły wprowadzono kartki, przy czym system kartkowy obejmował także Niemców i osoby uprzywilejowanych narodowości (Białorusinów i Ukraińców), ale ci mogli otrzymywać wszystkie produkty w większej ilości i lepszej jakości nie licząc przywilejów dodatkowych, jak drób, nabiał i ryby w ilościach odpowiadających potrzebom. Normy zaopatrzenia w środki spożywcze dla Polaków były wyższe dla osób pracujących, niż dla niepracujących i tak np. osoba pracująca mogła kupić dziennie pół kg chleba z mąki żytniej, ale niepracująca już tylko ćwierć kg. W zakresie mięsa i tłuszczu norma zakupu wynosiła 20 dkg na tydzień dla osób pracujących i tylko 10 dkg na tydzień dla niepracujących. Normy obejmowały między innymi kartofle, mąkę olej, czy marmoladę z buraków. Ponieważ jednak w sklepach wprowadzono podział na oddzielne części dla Polaków i Niemców, to w praktyce Polak otrzymywał zawsze towar gorszej jakości, bądź nie otrzymywał go wcale, bo sprzedaż była prowadzona jedynie w niedostępnej dla niego części sklepu.  

Do czego może służyć koń?

Okupacja hitlerowska w wiejskiej społeczności Staroźreb jak w wielu innych polskich wsiach i miasteczkach rodziła bunt i to nie tylko z przyczyn ekonomicznych. Ta konkretna wieś w powiecie płockim leżąca przy drodze łączącej Płock z Płońskiem miała dla Niemców duże znaczenie strategiczne związane z przemieszczaniem się wojsk i sprzętu. Trzeba nadmienić, że północne Mazowsze podczas niemieckiej okupacji wchodziło w skład ziem wcielonych do Rzeszy (Niemcy nazywali je rejencją ciechanowską.

Mapa rejencji ciechanowskiej wraz z miastami powiatowymi

Źródło ilustracji:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Rejencja_ciechanowska#/media/Plik:Rejencja_ciechanowska.PNG

 Były to więc tereny ściśle kontrolowane przez Niemców i niezwykle trudne do prowadzenia działań konspiracyjnych. Cała polska ludność musiała pracować i w związku z tym każdy (od wiosny 1943 roku również młodzież od lat 13) był do dyspozycji władz niemieckich po rejestracji w urzędzie pracy.

Bolesław Stefański dzięki pracy u przedwojennego dziedzica stał się prawdziwym ekspertem w sprawach koni, a konie, a raczej ich siła pociągowa podczas działań wojennych II wojny światowej stanowiły istotny element wyposażenia każdej armii. Dzięki tej szczególnej działalności prowadzonej wspólnie z najstarszymi synami stał się wkrótce posiadaczem cennych informacji, przekazywanych następnie właściwym odbiorcom.

Polak potrafi

Mimo narażenia na ciągłą penetrację niemieckich żandarmów cały powiat płocki, w tym wieś Staroźreby miały w tym czasie doskonale zorganizowaną działalność konspiracyjną. Zajmowano się opieką nad prasą podziemną dostarczaną z Warszawy, jej kolportowaniem, zbieraniem wiadomości o ruchach wojsk niemieckich i niewielkimi akcjami sabotażowymi (komórki w płockiej elektrowni i w wodociągach miejskich). Ukrywano broń,  przeciwdziałano propagandzie hitlerowskiej przez działania w formie „propagandy szeptanej” podnoszącej na duchu i zawierającej prawdziwe wiadomości. Szczególnie ważna była ponadto pomoc dla rodzin aresztowanych. Zaangażowane były osoby wielu zawodów od prawników i aptekarzy po kowali. W aktualnej na czas wojny strukturze organizacyjnej ZWZ opracowanej w ostatnich miesiącach 1939 roku uwzględniono podział terenu państwa na sześć obszarów, a poszczególne komendy mieścić się miały w Warszawie, Białymstoku, Lwowie, Krakowie, Poznaniu i Toruniu. Dodatkowo całość obszaru podzielono na dwie okupacje - sowiecką i niemiecką. Z kolei późniejsza struktura organizacyjna AK uwzględniała podział kraju na Okręgi, z których każdy obejmował teren województwa. Był też odrębny Obszar Warszawski pokrywający się z terenem województwa mazowieckiego. W jego skład poza samą Warszawą wchodziły trzy Podokręgi: Południowy, Wschodni i Północny, przy czym Podokręg Północny jako jedyny był zlokalizowany poza granicami Generalnej Guberni i włączony w obszar Rzeszy Niemieckiej. Podzielono go na 10 obwodów (odpowiadających terenom powiatów) połączonych w cztery inspektoraty. Spośród tej dziesiątki dwa obwody: Płocki i Sierpecki stanowiły inspektorat płocko – sierpecki, a ten podlegał bezpośrednio dowództwu Podokręgu.

Priorytetem – podział obowiązków

Na terenie Staroźreb działały aktywnie zarówno komórki ZWZ i AK. Funkcjonująca w Obwodzie II - powiecie Płock (pod dowództwem Stanisława Stańczaka) placówka ZWZ w Staroźrebach już w 1941 roku liczyła 76 osób.

Coat of arms of Staroźreby

Herb gminy Staroźreby

Źródło ilustracji

https://en.wikipedia.org/wiki/Staro%C5%BAreby#/media/File:POL_gmina_Staro%C5%BAreby_COA.png

Z kolei komendantem placówki „Staroźreby” z ramienia AK był Tadeusz Kolasiński. Poza normalną działalnością organizacyjną był to punkt kontaktowy (z siedzibą w domu Henryka Przedpełskiego ps.„Supeł”) dla kurierów podróżujących pomiędzy Warszawą, a sztabem inspektoratu. Niezwykle ofiarną pracę konspiracyjną w tym domu wykonywała żona Henryka Przedpełskiego ps. „Supłowa”.  Do nasłuchów wykorzystywano radio przechowywane w domu Stanisława Lewandowskiego, a jego córka Helena rozprowadzała przepisywane ręcznie informacje radiowe. Do takich to komórek trafiały miedzy innymi informacje o ruchach wojsk i ich liczbie przekazywane przez Bolesława Stefańskiego. Nie tylko on, ale i jego najstarsi synowie Stanisław i Edek mieli wiedzę o miejscach postoju oddziałów partyzanckich. Chociaż Marianna robiła wszystko, by jej wciąż nastoletnie dzieci nie zaciągnęły się do oddziałów bojowych, to ostatecznie zrezygnowała z oporu. Po nawiązaniu przez Stanisława kontaktu ze stacjonującym w pobliżu ugrupowaniem partyzanckim został wyznaczony termin przyjęcia do oddziału i zaprzysiężenia chłopców. Ostatecznie jednak plan się nie powiódł, bo dzień wcześniej w wyniku „wsypy” oddział został zdemaskowany i zaatakowany przez Niemców. Część żołnierzy, w tym kadrę dowódczą aresztowano, część zginęła w walce, niektórym udało się zbiec. Kontakty Bolesława, Stanisława i Edka Stefańskich z polskim ruchem oporu trwały nadal i sprowadzały się najczęściej do przekazywania ważnych informacji. Uczestniczyli jako „zaplecze logistyczne” w kilku akcjach, między innymi w przechwyceniu przez polski oddział partyzancki działający na terenie wsi Skrzeszewo w gminie Staroźreby pięciu sowieckich spadochroniarzy prowadzących działalność wywiadowczą skierowaną przeciw AK.

Obozowa taktyka okupanta

Wojna trwała nadal, bieda trwała nadal, najstarszym dzieciom Stefańskich coraz bardziej dawał się we znaki brak możliwości kształcenia się, bo tylko w tym upatrywali swoją przyszłość. Niemcy zaczęli przegrywać kolejne starcia i tym bardziej nasilali codzienny terror. W całym kraju powstawały niemieckie obozy pracy, gdzie zmuszano do niewolniczej pracy coraz młodszych. Jeden z takich obozów o numerze 4572 ( wg opracowania: OBOZY HITLEROWSKIE NA ZIEMIACH POLSKICH 1939 – 1945, Warszawa, PWN, 1979, s 479) powstał w niedalekich Studziankach. Szybko go zapełniono stosując powszechną wśród hitlerowców metodę „łapanek”.  Latem 1944 roku trafił tam Stanisław wraz z kilkoma swoimi kolegami. Niemieccy oprawcy zawsze działali na podstawie zastraszenia i terroru. Tak było i w Studziankach. Już pierwszego dnia na placu apelowym rozstrzelano grupę nastolatków za domniemaną kradzież jabłek. Wśród zamordowanych znalazł się serdeczny przyjaciel Stanisława. To straszne przeżycie nigdy nie zostało zapomniane, a postać dowodzącego egzekucją dokładnie zapamiętana. Od tego dramatycznego początku Stanisław nie miał już wątpliwości, że musi stąd uciec. Ostatecznie przetrwał w obozie kilka miesięcy ciężko pracując fizycznie, ale też opracowując różne warianty ucieczki. 17 stycznia 1945 roku obóz został ewakuowany, a więźniowie wywiezieni w nieznanym kierunku. Stanisław z kilkoma kolegami wykorzystali chwilowe zamieszanie i w okolicy miejscowości Góra na drodze w kierunku Płońska uciekli z konwoju. Tułali się w okolicznych lasach, kryjąc przed niemieckimi patrolami. Byli wycieńczeni z powodu zmęczenia, zimna i głodu. Przygarnięci przez życzliwego gospodarza zmęczeni zasnęli, ale w nocy do stodoły wpadł czerwonoarmista, który prawdopodobnie także miał ochotę się zdrzemnąć. Był zaskoczony obecnością zbiegów, obudził ich kopniakami i przepędził kijem, ale na szczęście nie wyciągnął konsekwencji wobec gospodarzy, czego najbardziej się obawiano. Zbliżał się koniec wojny, w okolicy coraz mniej było Niemców, a coraz więcej patroli sowieckich.  Z uwagi na cofającą się armię niemiecką zelżały represje wobec ludności cywilnej, mógł więc Stanisław wrócić do zamartwiającej się jego losem rodziny.

Plotka, która stała się faktem

Pod koniec wojny pojawiły się nowe problemy. Rodzina Stefańskich była co prawda w komplecie, ale towarzyszyła jej nadal ta sama od lat bieda. W tym niespokojnym czasie przestano wierzyć, że do opustoszałego staroźrebskiego  pałacu wrócą właściciele, więc coraz śmielej poczynali sobie lokalni szabrownicy. Zaczęły szerzyć się pogłoski o reformie rolnej i o planowanym przez władze państwowe podziale dworskich gruntów pomiędzy dotychczas bezrolnych wieśniaków. Z początku nikt w to nie wierzył, a ponieważ pałacowy dobytek nie był pilnowany, z dotychczasowej siedziby dziedzica „nieznani sprawcy” zaczęli po kryjomu wynosić bardziej wartościowe sprzęty i wycinać drzewa w pałacowym parku, bo zawsze się opłacało mieć na zimę zapas drewna na opał. Sytuacja jeszcze się pogorszyła, kiedy w wyniku pożaru spłonęły czworaki, nie było więc również dachu nad głową. Bolesław, który przed wojną mógł liczyć na niewielki zarobek we dworze nie miał jakiejkolwiek nadziei na zatrudnienie. Tymczasem w związku ze zmianami ustrojowymi dotychczasowa plotka stała się faktem i na mocy Dekretu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 roku o przeprowadzeniu reformy rolnej, w okresie luty – marzec 1945 roku Bolesław jako członek służby folwarcznej otrzymał na obrzeżach wsi niewielki kawałek (5 ha)  ziemi średniej klasy, który można już było uprawiać na własne potrzeby.

Trudny podział polskiego tortu

           Proces przeprowadzania reformy rolnej nie przebiegał bez przeszkód. Jednostkami powołanymi do jej wykonania zostały wojewódzkie i powiatowe urzędy ziemskie powołane dekretem PKWN z dnia 15 sierpnia 1944 roku. Poza fachowymi siłami technicznymi wydelegowanymi przez powiatowe urzędy ziemskie zmobilizowano „sztafety robotnicze" do pracy przy pomiarach i dzieleniu ziemi. W wielu powiatach zaraz po przejściu frontu, często samorzutnie, powstawały komitety folwarczne zabezpieczając poszczególne majątki, a następnie współdziałając przy ewidencjonowaniu i podziale mienia oraz ustaleniu listy nabywców. W powiecie płockim prace rozpoczęły się wczesną wiosną 1945 roku, a ziemię otrzymali w pierwszym rzędzie chłopi małorolni, których gospodarstwa graniczyły z parcelowanym majątkiem, służba folwarczna i robotnicy rolni. Przeciwni reformie byli nie tylko (z oczywistych powodów) dawni właściciele ziemscy, ale i bogate chłopstwo. Do walki ze zmianami przystąpiło „reakcyjne podziemie”, zastraszając realizatorów reformy, a czasami również ich mordując. Z drugiej strony do ochrony wykonawców reformy włączono młodzież zrzeszoną w ZWM oraz grupy robotników (na terenie powiatu płockiego byli to głównie pracownicy fabryki maszyn żniwnych, stoczni rzecznej i elektrowni). Aktywny udział w przeprowadzonych pracach brali sami chłopi, którzy mimo wrogiej propagandy uznali, że reforma rolna jest sprawą nieodwracalną. Pracom towarzyszył pośpiech, by zdążyć przed wiosennymi siewami i często się zdarzało, że parcelację przeprowadzano nie czekając na mierniczych, stąd wiele błędów przy ostatecznych wynikach obliczeń.

Ogółem, w latach 1944–1948 na cele reformy rolnej zostało przejętych 9707 majątków ziemskich (ok. 3,49 mln hektarów). Rozparcelowaniu uległo 1,2 mln hektarów pomiędzy 387 000 rodzin chłopskich. Z pozostałych obszarów, w większości stanowiących grunty leśne, gospodarstwa wodne (np. stawy hodowlane), a także z różnych przyczyn tereny wyłączone z parcelacji – utworzono różne ośrodki rządowe, szkoleniowe lub rolnicze placówki wzorcowe. Postanowienia dekretu interpretowano rozszerzająco, wysiedlając dotychczasowych właścicieli z ich domów, pozbawiając dobytku, w tym dóbr kultury. Warstwa ziemiaństwa została w ten sposób pozbawiona podstaw bytowych, a byłym ziemianom zakazano pobytu i zamieszkania w powiecie, gdzie dotychczas znajdował się ich majątek ziemski. Wszystkie próby uchronienia majątków ziemskich przed parcelacją i zabiegi o odzyskanie „resztówek ziemi” spotykały się z ostrą reakcją. Dążeniom ziemian do utrzymania części utraconych dóbr ostatecznie położyło kres zarządzenie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych z dnia 22 października 1947 roku, zabraniające przekazywania „resztówek ziemi” byłym właścicielom, nawet w charakterze rekompensaty za nieprawnie rozparcelowane majątki. Podczas przeprowadzania parcelacji często miała miejsce prywata i korupcja. Grabiono wyposażenie dworów i pałaców, niszczono księgozbiory, archiwa i dzieła sztuki.

Czy o taką wolność chodziło?

Dla rodziny Marianny i Bolesława efekty reformy rolnej przyniosły nadzieję na poprawę bytu. Szybko postawiono nieduży domek składający się z sieni, kuchni i dwóch małych pokoi, wykopano studnię i korzystając z przydzielonych przez państwo nasion pod zasiewy zaczęto obsiewać pole. W drugiej kolejności w obejściu stanęła drewniana stodoła, w której miały być przechowywane zbiory. W bardziej odległej przyszłości planowano nawet zakup krowy…. Bolesław, który przez większość życia nie tylko z końmi pracował, ale też je kochał, póki co pracował na roli i marzył, że może kiedyś dorobi się swojego własnego wierzchowca. Urodzony w roku 1933 Janek, któremu podstawową wiedzę przekazywali w warunkach domowych rodzice i starsze rodzeństwo mógł się już szykować do „prawdziwej” szkoły, a reszta dzieci pilne śledziła możliwości uzupełnienia przerwanej wojną edukacji. Marianna mocno wspierała te ambitne plany, równocześnie prowadząc dom, pracując w polu i przydomowym ogrodzie. W tym czasie w Staroźrebach i najbliższej okolicy zaczęły się zaznaczać ogromne różnice postaw w dotychczas bardzo skonsolidowanej lokalnej społeczności. Dotyczyło to w szczególności ludzi młodych. Zjednoczeni przez lata wojny w walce z konkretnym wrogiem mieszkańcy wsi stali się teraz nieufni wobec siebie. Byli doskonale zorientowani, że część młodzieży zasilała partyzanckie oddziały antykomunistyczne, natomiast część widziała swoją przyszłość w strukturach komunistycznej machiny. Tak długo oczekiwana wolność przyszła w zupełnie nieoczekiwanej i nieakceptowalnej postaci. Rodzeństwo Stefańskich próbowało się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Ponieważ w okolicznych lasach nadal funkcjonowały oddziały partyzanckie (teraz już antykomunistyczne) Bolesław z najstarszymi synami oraz z częścią sąsiadów już wcześniej zaangażowanych w działalność konspiracyjną kontynuowali aktywność logistyczną na rzecz ruchu oporu. Szczególnie bliska była współpraca Stanisława ze swoimi przedwojennymi kolegami braćmi Szałańskimi aktywnymi działaczami podziemia antykomunistycznego. Starszy Edward ps. „Tygrys” był dowódcą oddziału Narodowego Zjednoczenia Wojskowego działającego na zachodnim Mazowszu. Niestety został aresztowany przez grupę operacyjną KBW-UB  w październiku 1951 roku na terenie gminy Staroźreby i skazany na karę śmierci. Stracono go w płockim więzieniu 2 miesiące później. Z kolei Władysław Szałański ps. „Żbik”, będący żołnierzem w oddziale swojego brata  został w kwietniu 1952 roku aresztowany w miejscowości Promieszyn Nowy w powiecie płockim i skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności.

Pomnik "Mieszkańcom Gminy Staroźreby poległym i pomordowanym w latach 1939-1945"

Źródło ilustracji:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Staro%C5%BAreby#/media/Plik:Staro%C5%BAreby_-_pomnik.jpg

Czas płynął. Nie do końca pogodzeni z rzeczywistością ludzie starali się funkcjonować w nowych warunkach. Rodzina Stefańskich postawiła na edukację i cała piątka rodzeństwa ruszyła zdobywać wiedzę. Najstarszy Stanisław skorzystał z możliwości przyspieszonego trybu  uzupełnienia nauki na poziomie licealnym przy równoczesnym rozpoczęciu studiów politechnicznych. Wyjechał do Warszawy. Wiedział, że będzie ciężko, ale już przecież przywykł do biedy, a kawałek polskiego tortu, który przypadł w udziale jego rodzinie pozwolił mu mieć nadzieję, że przynajmniej nie zginie z głodu.

Moje wcześniejsze artykuł z serii Świat się zmienia, pisz wspomnienia

1. Świat się zmienia, pisz wspomnienia: Nieustający czas wojny

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/1080-swiat-sie-zmienia-pisz-wspomnienia-nieustajacy-czas-wojny

2. Świat się zmienia, pisz wspomnienia: Czas pokoju czy niepokoju?

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/1135-swiat-sie-zmienia-pisz-wspomnienia-czas-pokoju-czy-niepokoju

3. Świat się zmienia, pisz wspomnienia: W jedności siła

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/1136-swiat-sie-zmienia-pisz-wspomnienia-w-jednosci-sila

 GdL 9 / 2021