Artykuły redaktor naczelnej

Akredytacja na American Society of Clinical Oncology Annual Meeting w Chicago, 2010, cz. 9

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2142-akredytacja-dziennikarska-na-kongresie-americna-college-of-cardiology-atlanta-cz-8-8

Krystyna Knypl


aa
 
Mój hostel

aa
 
Centrum kongresowe

aa
 
Press room

aa
 
The Bean

aa
 
Moja badge'a
 
Następny odcinek
 
Krystyna Knypl
GdL 11/1022
 

Krajowe Centrum Zarządzania Niedoborem Lekarzy - fragment powieści "Pocałunek uzależnienia" z 2012 roku

Krystyna Knypl

Przedłużający się bezustannie niedobór lekarzy wymagał rozwiązań systemowych. Utworzono Krajowe Centrum Zarządzania Niedoborem Lekarzy (KCZNL) oraz powołano Rzecznika Praw Oczekujących (RPO). Partie koalicyjne dostały po dziesięć etatów we wspomnianych instytucjach oraz po cztery biura w terenie, a partie opozycyjne połowę tego co rządzący. Rzecznik Praw Oczekujących założył specjalną stronę w internecie, na której szczególnym wzięciem cieszyła się podstrona zatytułowana Donieś na doktora będziesz mniej chora. RPO zamontował całodobowy telefon na który oczekujący mogli zgłaszać wszystkie swoje żale. Pacjenci rzucili się z ochotą na wylewanie swoich łez, jednak nie wiedzieli biedacy, że 1 minuta rozmowy przez wspomniane linie kosztowała 7,66 pln + VAT.  Rachunek telefoniczny zwiększony o kilkadziesiąt złotych otrzymywany po miesiącu skutecznie wyleczył  niejednego zbolałego.

 

Szef Krajowego Centrum Zarządzania Niedoborem Lekarzy, ekonomista znany z rozłożenia na łopatki kilku szpitali w terenie, po kolejnej naradzie antykryzysowej nie mógł wprost wytrzymać z bólu głowy. Problemy, które musiał rozwiązywać były kompletnie niekompatybilne z rozmiarem jego czaszki. Nieustający ból głowy uniemożliwiał prowadzenie bojowych narad podczas których biedak łykał wszystko co było pod ręką.

Kolejnego dnia zażył aż trzy tabletki XXL-piryny i mimo tej potężnej dawki nie zadziałały. To naprawdę nie były żarty. Zrozpaczony szef KCZNL udał się do ekspertki Kunegundy Cynamonowej, znanej terapeutki metodami naturalnymi nie potwierdzonymi przez Evidence Based Medicine. Terapeutka miała w kontrakcie obowiązek poświęcania dwudziestu procent czasu na konsultacje dla pracowników szczebla centralnego zarządzających ochroną zdrowia, aby skutecznie zaradziła upiornemu bólowi głowy, który wprost rozsadzał czaszkę, co tu dużo mówić – nienawykłą do myślenia.

Z tak trudnym przypadkiem terapeutka Cynamonowa nie miała jeszcze do czynienia w swej praktyce. Z tych nerwów ją samą też rozbolała głowa i nie pomagały żadne tabletki ani żadne dawki. Groziła jej kompletna kompromitacja zawodowa.

W obliczu nadciągającej klapy postanowiła potajemnie się skonsultować ze znajomym doktorem z sąsiedztwa, bo prawdziwy doktór to jednak nie to samo co wszyscy wszelkiej eksperci, którzy jak powszechni wiadomo nie dostali się na medycynę i mieli nieuleczalny przymus bawienia się w doktora.

– Panie doktorze, mój złociutki, gdzie się podziali pańscy koledzy? – zapytała tuż za progiem.

– Co pani dolega, pani Cynamonowa? – chłodno zapytał doktor.

– Niech pan będzie taki dobry i mi powie gdzie oni są – męczyła.

Po godzinnym wierceniu dziury w brzuchu doktor zgodził się uchylić rąbka tajemnicy, zaprzysiągłszy wcześniej Cynamonową na tajemnicę gabinetu lekarskiego, zaznaczając przy tym przewrotnie, że tajemnica obowiązuje nie tylko lekarza, ale i pacjenta.

– Pani Cynamonowa, koledzy wyemigrowali wewnętrznie, zbiorowo i sieciowo. Nie chcą wracać do realu.

– A mógłby pan podać nazwę, bo szukam w google’ach i nic mi konkretnego nie wyskakuje. Tak po starej znajomości, panie doktorze, proszę.– No nie wiem czy mogę, no nie wiem – zawahał się doktor.– Baaaardzo pana doktora proszę – przymilała się Cynamonowa.

– Zawsze miałem do pani słabość, ech… niech już pani mnie nie męczy dalej. Ten portal to www.penicillium3x800.tys.j.=2,4mln.pl – oznajmił stary doktor. Założyli tam swoje internetowe imperium, nazywa je Penicylandia, tęsknią bowiem za starymi dobrymi czasy, gdy wypisanie recepty na penicylinę było tajemniczym misterium, lek działał w każdym przypadku, a osoby odwiedzające ich gabinety były poszukującymi pomocy w chorobie, a nie kontrolerami wiedzy oraz intencji lekarza. Nie chcą już być  wiecznymi chłopcami do bicia przez każdego komu taki pomysł przyjdzie do głowy.

Czując, że świat realny jest słabo reformowalny wyemigrowali do Penicylandii, która jest fragmentem większej krainy – Wirtualandii.

– A nie mógłby mi pan pokazać choć trochę tego penicillium? – nieśmiało zapytała Cynamonowa.

– Odmawiam, stanowczo odmawiam! – zawołał doktor.

– Panie doktorze, ale chociaż rąbek, jeden malutki, niech pan będzie ludzkim człowiekiem, malusi kawałeczek – jęczała Cynamonowa niczym w ciężkim ataku kolki nerkowej, w dodatku obustronnej.

– Pani Cynamonowa, żegnam panią i proszę nie plątać mi się koło parapetu! – oznajmił kategorycznym tonem doktor.

– A co to, już do parapetu nie można podejść? – zdziwiła się Cynamonowa.

– Zabraniam! – krzyknął stanowczym głosem doktor.

– A co pan taki nerwowy? – zapytała zdziwiona.

– To pani nie wie, że agencja Tele-Oko zamontowała kamery monitorujące okolice parapetu w gabinecie każdego doktora i rejestrujące nawet najmniejszy ruch wewnątrz?

– No i co?

– No i to, pani Cynamonowa, że dziś gdy u jakiegokolwiek mojego kolegi w domu rozlegnie się dźwięk dzwonka o 6:01 rano, to doktór modli się: panie Boże, spraw żeby to byli raczej chorzy niż zdrowi interesanci do mojego domu.

– Co pan doktor opowiada! To chorzy już tak rano już do doktorów przychodzą?

– Pani Cynamonowa, jakaś pani dziś przymulona. A w ogóle to sio mnie od tego parapetu, bo jeszcze pani sama zaplącze się w jakieś kłopoty i mnie wkopie.

Nim zamknęły się drzwi za sąsiadką, doktor szybko wystukał na pasku adres internetowy portalu, by sprawdzić co nowego zdarzyło się w międzyczasie na forum. Przybrał tam nick’a @doktor.szeregowy, chcąc podkreślić tym wyborem to, kim się czuł w głębi duszy oraz przypomnieć sobie młodość, gdy był zwykłym lekarzem. Powroty do młodości we własnych wspomnieniach budziły rozczarowanie, a wypady do portalu pozwalały na oderwanie się od ziemi, metryki, konta bankowego, co tu dużo mówić – od wszystkiego. Między wyobraźnią doktora a ekranem komputera rozciągała się bardzo sympatyczna kraina. Powroty do realu nie zawsze zachwycały doktora… to był inny świat…

  (...) 

Nie minął nawet miesiąc, a Cynamonowa znowu potrzebowała pilnie skontaktować się z @doktorem.szeregowym, jednym z niewielu jeszcze ordynujących w realu lekarzy.

– Panie doktorze, mam bóle koło serca, czy mogę przyjść? – załkała spazmatycznie do telefonu.

– No, jeżeli to serce, to niech pani przyjdzie – odpowiedział doktor.
– Ledwie postawiła nogę za próg, już jęczała swoje niezrealizowane podczas poprzedniej wizyty zachcianki.

– Panie doktorze, choć kawałek tego portalu dla doktorów by pan pokazał, to bym zaraz poczuła się lepiej – prosiła. Tylko malutkie pięć minut popatrzę, przysięgam że nie powiem nikomu. Bo, wie pan doktor, chcemy też założyć taki portal dla pacjentów, taka oddolna inicjatywa edukacyjna, jak to się mówi teraz. Pan doktor wie, że teraz pacjenci to muszą mieć to samo co i doktorzy, no oczywiście z wyjątkiem pieczątki, ma się rozumieć – oznajmiła Cynamonowa.

– Z wyjątkiem pieczątki, mówi pani? – roześmiał się doktor. – A nie zapomniała pani o wiedzy, umiejętnościach, dyplomie lekarza?

– Ojej, pan doktor taki zasadniczy, dyplom, wiedza to rzeczy oczywiste,   odpowiedziała Cynamonowa pojednawczo. – Ale co my tam o pieczątkach, panie doktorze, to miejsce w internecie, gdzie schowali się doktorzy, to pan pokaże, coooo? Przecież go nie zjem, po starej znajomości, panie doktorze – maltretowała doktora słownie i emocjonalnie.

– No, sam nie wiem – zawahał się doktor, bo co tu dużo mówić – miał słabość do Cynamonowej.

– Mogę złożyć przysięgę, jak mi pan nie wierzy – zadeklarowała.

– Przysięgę, mówi pani? – zapytał.

– To na co mam przysięgać? – ochoczo podchwyciła Cynamonowa.

– Na świętych Hemaglutyninę i Neuraminidazego – burknął doktor pod nosem.

– To jakieś nowe święte osoby? Nie znam – zdziwiła się.

– No, mniejsza o większość, jak to się mówi. Ma pani dostęp do zawartości portalu przez dziesięć minut – oznajmił, świadom iż czynić tak nie powinien, ale też nie potrafił opanować słabości do Cynamonowej. Zawsze wprawiała go w dobry humor swoim nieskomplikowanym widzeniem świata.

– Niech pani czyta, a ja w międzyczasie przejrzę gazetę i wypiję kawę – oznajmił doktor nieoczekiwanie sam dla siebie.

Cynamonowej oczy wyskoczyły nas szypułki i chłonęła tekst z ekranu. To wprost nie mieściło się w głowie, żeby…

[….] Ustawa o Kontroli Publikacji i Widowisk z dnia 31 lipca 1981 roku (Dz. U. nr 20 z 12.08.1981, poz. 99) – tak, u nas niestety nadal działa ;)) !!! 

W miarę trwania ekscytującej lektury policzki Cynamonowej płonęły, rozpalały się emocjonalnie w sposób zupełnie niekontrolowany. To było lepsze niż wszystkie listy na tematy damsko-męskie, jakie w życiu przeczytała w Tygodniku dla Prawie Dorosłych Dziewczynek. Doktorzy ekstremalnie bezpruderyjnie rozmawiali na każdy temat, który myśl ludzka była w stanie wygenerować.

– Panie doktorze, ale dlaczego oni tak się śmiesznie ponazywali?

– Niby kto? – zapytał.

– No, ci doktorzy.

– A kto pani przypadł do gustu?

– No śmieszna jest ta @ale.wypoczęta.

– Podoba się pani? – zapytał stary doktor.

– Wszystkie fajne są, ale najśmieszniejsza to jest ta, co nazwała się @raczej.pulchna. Przepraszam pana doktora za śmiałość… a ona w realu to jaka jest – pulchna czy raczej chuda?

– Pani Cynamonowa, to jest tylko nick, kto ją tam wie jaka jest… – oznajmił refleksyjnie doktór. Ludzie często prężą muskuły w Internecie, dodają sobie różnych walorów, może ta cała @raczej.pulchna cierpi na anoreksję, a może w istocie jest pulchna. Tego nie wie nikt dopóki się z nią nie spotka.

– A pan myśli, że ta @ale.wypoczęta to naprawdę nie jest zmęczona? Bo doktorzy mówią, że strasznie są przemęczeni dyżurami, licznymi posadami, no tą nauką w ciągu… tego, no ciągłą, czy jak tam to jest nazwane u was.

– Powiem pani po starej znajomości – @ale.wypoczęta faktycznie leniuchuje i niespecjalnie przykłada się do pracy, a i z nauką u niej też kiepsko. Strasznie oporna jest na niektóre lansowane nowości w medycynie, nie chce kierować się mapami drogowymi, jakich dostarczają nam siły przewodnie w naszych specjalnościach. Ponadto powiem pani ta cała @ale.wypoczęta notorycznie buja w obłokach i marzy o podróży na Karaiby.

– Pewnie chce się z jakąś firmą farmaceutyczną wybrać – rzuciła aluzyjnie Cynamonowa.

-Firmą, firmą! – prychnął doktór. Pani myśli, że tak Piguła Co Nie Działa to zaprasza takie jednostki jak @ale.wypoczęta? Ona jest  zwyczajnie za cienka na takie wycieczki.

– A co ona taka harda, ta @ale.wypoczęta?

– O święta Hemaglutynino! O święty Neuraminidazy! – tego nie wie nikt! Mówi, że swoje wie i już.

– Znaczy, że niby doświadczona w medycynie? To chyba nic złego? – zapytała Cynamonowa niedowierzająco.

–Doświadczenie jest teraz niemodne, pani Cynamonowa.

–To co jest modne, panie doktorze?

– Koniec balu, panno Lalu – oznajmił znienacka doktor.

– Co też pan tak nagle???

– No to mówię do pani w rozwiniętej i oficjalnej polszczyźnie: do widzenia, pani Cynamonowa!

(...)

We wszystkich laboratoriach i działach firmy Perfectly Inactive Pills Co., Ltd. zapanowało radosne ożywienie naukowe i biznesowe.

Pracowano po 25 godzin na dobę (tak, słownie dwadzieścia pięć! to nie pomyłka, twórczy marketing nie takie rzeczy wymyślał!) nad koncepcją szczepionki przeciw wirusowi penlipy. Powód takiego skonstruowania informacji prasowej był prosty – konkurencyjna firma podała, że pracuje po 24 godziny na dobę nad szczepionką i trzeba było czymś bezczelną konkurencję pokonać!

Polski rynek, bądź co bądź sporych rozmiarów, został wytypowany jako kluczowy region do wprowadzenia nowego produktu i to zobowiązywało do ekstra wysiłków. Przelewano z pustego w próżne, rozcieńczano i sprawdzano miano, dodawano środków konserwujących oraz stanowiących masę tabletkową, słowem procedury produkcyjne toczyły się wartko.

Perfectly Inactive Pills Co., Ltd. po zabezpieczeniu linii produkcyjnej zajęło się linią informacyjną produktu. Niezbędnym elementem uruchomienia linii informacyjnej było nawiązanie bliższego kontaktu z Krajowym Komitetem Siania Paniki (KKSP) oraz mediami. Wiadomo było nie od dziś, że to co nie istnieje w mediach, nie istnieje w ogóle, nie ma tego, jest niebytem.

Drugim czynnikiem, który miał istotny wpływ na intensyfikację prac nad szczepionką była informacja prasowa, że Narodowy Brat Płatnik zamierza zmniejszyć poziom refundacji leków mających postać tabletek. Ustanowiono sztywny limit, że budżet przeznaczony na tabletki ma być trzykrotnie mniejszy od budżetu przeznaczonego na premie oraz nagrody urzędników zatrudnionych przez Narodowego Brata Płatnika. Po starannych obliczeniach ustanowiono, że premie dla urzędników pochłoną 33% całego budżetu i tym sposobem na tabletki zostało 11%. I ani grosza więcej! – oznajmił prezes centrali Narodowego Brata Płatnika. Skoro tak zarządził prezes to zadaniem urzędnikó1) było wcielić słowa prezesa w życie.

Wprowadzono różne metody zarządzania popytem na tabletki. Dość skuteczne było wdrożenie intensywnych kontroli lekarskich ordynacji przez urzędników. Kontrolerzy nie znając pacjenta, nie widząc go nigdy na oczy nie doznawali wahań, wątpliwości, wyrzutów sumienia, stanów niepewności. Ponieważ często na stanowiska kontrolerów przyjmowano bezrobotnych absolwentów historii, politologii oraz studiów filologicznych konieczne było ustanowienie prostych reguł kontroli.

Przyjęto zasadę, że jeśli wszystkie czterdzieści cztery kratki niezbędne do wydania leku z  w tabletkach były wypełnione przez doktora zgodnie z instrukcją Narodowego Brata Płatnika – doktór wychodził z kontroli bez uszczerbku finansowego. Jeśli przynajmniej jedna kratka była niewypełniona albo wypełniona niezgodnie z stanem urzędniczych oczekiwań, wlepiano dotkliwą karę finansową.

Odcinek jest update'owany, cała powieść pod linkiem https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/images/ksiazki/pocalunek-uzaleznienia.pdf

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

Komunikat:

Wszelkie podobieństwa do znanych czytelnikom osób, miejsc i faktów nie są przypadkowe, lecz zamierzone przez autorkę. Jednakże nie bierze ona odpowiedzialności za skojarzenia.
Czytelnicy, którzy niczego nie
kojarzą są w błędzie. Czytelnicy, którzy cokolwiek kojarzą też
mogą błądzić.

Każdy czytelnik ma prawo myśleć co mu się podoba, ponieważ myśl ludzka jest wolna i zawsze taka będzie.

Redakcja GdL

 
 

Akredytacja dziennikarska konferencji Societal Impact of Pain, Bruksela 2010 , cz. 21

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2141-akredytacja-dziennikarska-na-konferencji-r3i-paryz-2009-r-cz-20

Krystyna Knypl

Bruksela SIP badgea

Mieszkałam: Dolce La Hulpa Hotel
W drodze do Brukseli


aa

Obrady


aa

Autoportret


aa

Dozownik mydła w płynie, ale jak to działa???


aa

Trzeba docisnąć do ściany! Zawsze się człowiek czegoś nauczy!

Raport pierwszy pisany na gorąco
 
Samolot miałam o 9.10, więc nie musiałam się zrywać w środku nocy ani brać taksówki, ale mimo to miałam przedsmak przygody – otóż z powodu zagrożenia wulkanicznego zamknięto niebo nad Szkocją i Irlandią.
Na lotnisku jak zawsze wkręciłam się w dodatkową kontrolę, bo teraz, jak się okazało, trzeba wybebeszać wszystkie kable do kontroli – o czym nie wiedziałam, bo gdy leciałam do Atlanty, jeszcze nie trzeba było. Laptop, komórkę i aparat fotograficzny wystawiam do kontroli rutynowo, ale jeszcze zażyczyli sobie pokazania ładowarki do telefonu. Gościa przede mną pytają „ma pan jakieś kable w tym neseserze?” a on „tam mam same kable” i wywalił kilogram różnych przewodów.
Poza tym wszystko fajnie – nie siedział nikt koło mnie, lot był spokojny, a strefie wolnocłowej na Okęciu nie było nic ciekawego. W samolocie na śniadanie dali na gorąco jajecznicę sproszkowaną, takież ziemniaki i szpinak (fuj!), bułkę, ciastko. Bułkę zabrałam, przydała mi się na potem zamiast dinneru, na który nie poszłam – bo już chyba wszystkie ciekawe lunche służbowe z nieznajomymi ludźmi zaliczyłam. Na lotnisku miał czekać facet z kartką i napisem SIP (nazwa tej konferencji), nie było widać nikogo takiego, jeśli nie liczyć jednego gościa, co wypatrzyłam, że trzyma taką kartkę, ale napisem do dołu.
Rzeczony gość czekał jeszcze na 4 osoby z Hiszpanii – dwoje pacjentów (taka teraz moda, ze pacjenci biorą udział w konferencjach dla doktorów) i jedną prof. onkologii. Jechaliśmy około 0,5 godziny i dojechaliśmy do hotelu położonego w krzakach pod Brukselą. Design taki nowoczesny, obleci, plusy – mam bardzo duży pokój z aneksem biurkowym – gabinetowym. Cicho dokoła. W łazience nie wiem, jak przełącza się wodę na prysznic i wygląda na to, że się nie dowiem.
Recepcja na dzień dobry żąda karty kredytowej na extrasy oraz podsuwa do podpisu regulamin, w którym stoi, że hotel nie odpowiada za biżuterię i kosztowności zostawione w pokoju – słowem ochrania złodziei i wystawia do wiatru gości, umywając przy tym ręce.
Obrady nawet ciekawe, temat leczenia bólu niby powszechny, ale nie był mi znany bliżej, a dzieje się w tej sferze trochę nowych rzeczy – między innymi ma wejść na rynek w przyszłym roku nowy lek i podjęto starania, aby przewlekły ból z nieznanej przyczyny (tzw. fibromialgia) był samodzielną chorobą. Cierpią nań najczęściej kobiety źle wykształcone, o niskich dochodach, do 50. roku życia. Ucieszyłam się, że nie zapadnę na fibromialgię ;)). Po obradach był dinner, ale nie poszłam – bo strasznie dużo głośno gadających i nieznanych ludzi. Poznałam się przed dinnerem z głównym organizatorem i przeprosiłam za nieobecność – powiedziałam, że idę pisać, bo najlepiej to robić ze świeżymi wrażeniami. Zrobiłam sobie prywatny obiad z bułki, jogurtu, jabłka i batona – wszystko z samolotu oraz z przerwy kawowej.
Jak na razie Atlanta jest numerem jeden jeśli chodzi o smaczne jedzenie służbowe. Aha, po przyjeździe był lunch. Poznałam się z przewodniczącym Austriackiego Czerwonego Krzyża – siedzieliśmy obok siebie na obradach.
Idę spać, bo jutro muszę zrobić check-out o 8.30, potem obrady do 16.00, wylot o 19.15.

 

Następny odcinek
Krystyna Knypl
GdL 11/2022
 

Akredytacja dziennikarska na kongresie American College of Cardiology, Atlanta, cz. 8

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2133-akredytacja-dziennikarska-na-kongresie-american-heart-association-new-orleans-2008-r-cz-7

Krystyna Knypl

Gdy poznałam kongresy American Heart Association odwiedzając Dallas, New Orleans postanowiłam zbadać czy kongresy American College of Cardiology (ACC) są takie same czy czymś różnią się. Po wizycie a Atlancie, co podtrzymuję na nowo zweryfikowawszy wrażenia w 2022 r., organizatorzy kongresów ACC mają więcej elegancji wobec dziennikarzy. AHA w porównaniu wydaje się być zbyt gorliwym wyznawcą Bogini Monety - wspomnę tu choćby kampanię reklamową z producentem słodkich napojów w tle.

aa

Mieszkałam: Hotel Wellesley Inn


aa

Przesiadka w Paryżu


aa

Mój hotel w Atlancie


aa

Logo mojego hotelu


aa

Citypass już na mnie czekał


aa

Autoportret


aa

Miejsce obrad


aa

Press room


aa

Wycieczka do CNN


Obrazek

Przed sesją plenarną


aa

W centrum kongresowym


aa

Lotnisko w Atlancie, olbrzymie!


aa

W drodze do domu


aa

Hasło kongresu

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2149-akredytacja-na-american-society-of-clinical-oncology-annual-meeting-w-chicago-2010-cz-9

GdL 11/2022

 

Akredytacja dziennikarska na konferencji R3i, Paryż 2009 r., cz. 20

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2140-konferencja-o-lekarz-zlozonych-w-nadcisnieniu-budapeszt-2009-r-cz-19

Krystyna Knypl

Mieszkałam: Amarante Champs Elysees Hotel


aa2

Hotel był w walking distance od Łuku Triumfalnego, a do niego dojeżdżał autobus z lotniska


aa2

Wejście do hotelu


aa2

Stylowe lobby


aa2

Ale dalej zaczęły się już schody w postaci ciasnej windy jak to w Paryżu, pokoju śmierdzącego papierosami i konieczności zmiany na inny


aa

Na Polach Elizejskich panowała przedświąteczna atmosfera


aa

Oglądałam nowinki w światowej  stolicy mody


aa

Było na co popatrzeć


aa

Wystarczy wydać 790 euro i już kobieta jest modna!


aa

I okazuje się są takie kobiety w Paryżu! No przy takiej cenie nic dziwnego, że kupują tylko jeden modny but i o tej porze roku ubierają drugą nogę w praktyczny biały but na płaskim obcasie i spodnie ;))


aa

I jeszcze jak się uperfumują


aa

I do tego założą biżuterię


aa

No i futro obowiązkowo


aa

To może iść na elegancką kolację wieczorową porą


aa

Ale ja grzecznie wróciłam do hotelu i przebrałam się w szlafrok, bowiem następnego dnia od rana zaczynały się obrady


aa

Konferencji R3I


aa

Prof. Jean Fruchart,był przewodniczącym obrad

aa

Po południu wsiadłam do samolotu LOT (to ważne!) aby wrócić do Warszawy.
Czy to koniec opowieści? Nie, dopiero początek! Ciąg dalszy pod linkiem https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/o-nas-about-us/68-krystyna-knypl-editor-in-chief-of-gazeta-dla-lekarzy-about-yourself

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2142-akredytacja-dziennikarska-na-kongresie-americna-college-of-cardiology-atlanta-cz-8-8

GdL 11/2022

Konferencja o lekach złożonych w nadciśnieniu, Budapeszt 2009 r., cz. 19

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2138-akredytacja-na-konferencji-ectrims-duesseldorf-2009-cz-18

Krystyna Knypl

Leki złożone mają zmienne koleje losu -  w początkach mojej kariery lekarskiej na rynku modny był Brinerdin, który stracił na popularności z powodu zawartości w nim rezerpiny. Rozpoczęto lansowanie leków jednoskładnikowych. Po latach powrócono do promocji leków złożonych.

Tak było w 2009 roku gdy wybrałam się na konferencję do Budapesztu na ten temat.

aa2
 
Mgła panowała nad całą Europą

aa2
 
Ale jakoś dolecieliśmy

aa2
 
Mieszkałam w Grand Hotelu

aa2
 
Lobby eleganckie

aa2
 
Pokoje sympatyczne, jeżeli dodamy do tego czajnik przywieziony ze sobą to niczego więcej nie trzeba. Konferencja ciekawa na temat leków złożonych ACE inhibitory i blokery kanałów wapniowych.

aa2
 
Wieczorem gala dinner

aa2
 
Następnego dnia wycieczka po Budapeszcie
W drodze powrotnej znowu mgła i opóźnienia lotów

aa2
 
W końcu doleciałam!
 
Następny odcinek
 
 
Krystyna Knypl
GdL 11 /2022

Akredytacja na konferencji ECTRIMS, Düsseldorf 2009, cz. 18

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2137-pobyty-w-paryzu-mozna-w-sumie-zatrzec-dlonie-raz-w-darcet-cie-raz-w-hiltonie

Krystyna Knypl

Powodem wyjazdu było uczestnictwo w konferencji prasowej poświęconej nowościom w leczeniu SM, a trwałą pamiątką jest zdjęcie zrobione przez jedną z uczestniczek kongresu.

<a href=

Dziennikarz uczestniczący

aa2

Na tle

aa2

Moja badge'a

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2140-konferencja-o-lekarz-zlozonych-w-nadcisnieniu-budapeszt-2009-r-cz-19

Krystyna Knypl

GdL 11 / 2022

Pobyty w Paryżu: można w sumie zatrzeć dłonie, raz w Darcet'cie, raz w Hiltonie, Paryż cz. 17

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2136-akredytacja-na-european-congress-of-hematology-berlin-2009-cz-16

Krystyna Knypl

Paryż odwiedzałam wielokrotnie, za każdym razem mając inne zadanie do wykonania. Po raz pierwszy pojechałam do stolicy Francji w 1997 roku razem z mężem i córką z okazji jej 16. urodzin (http://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/bonjour-la-france/277-debiut-w-paryzu). Co ciekawe dalszy czas przyniósł 16 podróży do Paryża w sprawach zawodowych (lekarskich i dziennikarskich) oraz prywatnych ( https://modnediagnozy.blogspot.com/2020/04/teoria-mozaikowa-9.html).

Paryż po raz pierwszy 1997 rok, szesnaste urodziny Kate obchodzone wg zasady
„zawsze w dobrym miejscu, zawsze w dobrym towarzystwie”

Drugi pobyt w tym mieście miał charakter naukowy, uczestniczyłam w kongresie European Society of Hypertension w 2004 roku prezentując 3 postery.
 
Mieszkałam w hotelu Darcet, który był stosunkowo niedaleko centrum kongresowego
 
Kongresy European Society of Hypertension w pierwszych latach aktywności tego towarzystwa naukowego miały bardzo malowniczą oprawę, odbywały się bowiem na terenie uniwersytetu mediolańskiego.

W 2003 roku po raz pierwszy zorganizowano kongres ESH poza murami uniwersytetu, w mediolańskim centrum kongresowym. Od tej pory kongres stracił dużo na urodzie, stał się jednym z wielu imprez organizowanych w bezimiennych centrach na obrzeżach miast, wyłożonych kilometrami szarej wykładziny, po której przebiegają zdyszani uczestnicy zmierzający z jednej sali obrad do drugiej.
 
 
Otwarcie kongresu ESH w Paryżu 2004
 Był to mój drugi kongres ESH na którym młodsi koledzy prezentowali doniesienia naukowe napisane pod moim kierunkiem. Na podróż do Paryża młode koleżanki otrzymały travel grant na pokrycie kosztów pobytu.
 
 
Hipertensjolog w Paryżu 2004

W roli mentorki hipertensjologicznej debiutowałam wcześniej, w 2004 roku, kiedy to jeden z młodszych kolegów wykonał pracę pod moim kierunkiem i także otrzymał travel grant ESH dla młodych badaczy na kongres do Mediolanu.


Korespondencja z komitety naukowego kongresu ESH w Paryżu 2004

Niestety badaczy z starszym peselem organizatorzy kongresów nie wspierali i trzeba było wyasygnować własne fundusze na wyjazd.


Wizytówka hotelu Darcet
Przygotowując się do wyjazdu długo szukałyśmy odpowiedniego cenowo hotelu, co jak wiadomo jest poważnym wyzwaniem dla turysty przyjeżdżającego nad Sekwanę. Wybraliśmy trzygwiazdkowy hotel, z którego było blisko do linii autobusowej na lotnisko, ale dość daleko do centrum kongresowego. Mówi się trudno! Był to klasyczny paryski tani hotel. Na czym polega klasyka? W mikroskopijnej przestrzeni windy panoszyła się oczywiście popielniczka, tak że na gości hotelowych i ich walizki prawie nie starczało miejsca. Z kolei wyjście spod prysznica bez wdepnięcia prosto w klozet wymagało cyrkowych umiejętności. W hotelu trwał cały czas remont, obcojęzyczni robotnicy wesoło nawoływali się na wszystkich piętrach. Obrazu multi-kulti dopełniał personel pracujący w sali śniadaniowej.

 
 Pobyt na kongresie European Society of Cardiology w charakterze dziennikarza akredytowanego
 


Hotel Hilton 2006, odbiłam sobie niedostatki kwaterowania w 2004 roku
 
 
Można w sumie zatrzeć dłonie
Raz w Darcecie, raz w Hiltonie ; )
 
 
 
Restauracja Le Grand Colbert
 
 
 
Paryż 2015, przedeptuję ścieżki w Hopital Necker
 
 Krystyna Knypl
 
Następny odcinek
 
 
GdL 11/2022

Akredytacja na European Congress of Hematology, Berlin 2009, cz. 16

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2135-akredytacja-na-konferencji-stopp-paryz-2009-r-cz-15

Krystyna Knypl

aa2

Miejsce obrad

Berlin odwiedzałam kilkakrotnie zarówno w celach kongresowych, jak i w bardziej przyziemnych celach zakupowych. Zwykle mieszkałam w hostelu Wieland, tym razem nie było miejsc w nim i zamówiłam pokój w hostelu Kima, na tej samej ulicy.


aa2

Atmosfera była jeszcze świąteczna


aa2

Mieszkałam w hotelu Kima, bowiem w hotelu Wieland nie było miejsc. Oba hotele są na tej samej ulicy. Wieczorem odebrałam maila z wynikiem mojego test genetycznego z https://www.igenea.com/pl/home i zalogowałam się na forum, gdzie dyskutowano o poszukiwaniu korze ni żydowskich. Zabrałam głos, odezwał się do mnie na priv jeden z dyskutantów i napisał o tym  jak odnalazł swoje żydowskie korzenie dzięki tym badaniom. Atmosfera zrobiła się bardziej niż niecodzienna...
W hotelu Kima źle działał internet, a wiedziałam, że w hotelu Wieland jest świetny. Stanęłam więc pod balkonem Wielanda i połączyłam się komórką z internetem. Kobieta potrafi, jak jest w potrzebie!


aa2

Na dworcu kupiłam bilet dzienny


aa2

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2137-pobyty-w-paryzu-mozna-w-sumie-zatrzec-dlonie-raz-w-darcet-cie-raz-w-hiltonie

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

Akredytacja na konferencji STOPP, Paryż 2009 r., cz. 15

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2131-akredytacja-na-euroscience-open-forum-barcelona-2008-r-cz-14

Krystyna Knypl

STOPP czyli Study on Osteoarthritis Progresion Preservation with chondroitin sulfate

aa2

Sympatyczna konferencja w sympatycznym mieście


aa2

Przywitanie w pokoju, mieszkałam na 19 piętrze i mogłam podziwiać Paryż nocą


aa2

Dziennikarz uczestniczący


aa2

Wykładowcy


aa2

Paryż zimowy, bezśnieżny


aa2

Lubię sieć sklepów Ed

Poznałam ją podczas pobytu w Paryżu w 2004 roku na kongresie European Society of Hypertension, dzięki kelnerce z małego hoteliku w którym mieszkałam, mówiącej po rosyjsku, która na pytanie gdzie można zrobić zakupy spożywcze - powiedziała iditie do Jeda, tam budiet dieszewle. Gdy widzę ten szyld to zawsze przypomina mi się otrzymana rada. Byłam i tym razem, rachunek za wodę Evian 1 litr, paczkę kawy brazylijskiej, miętową herbatkę i chusteczki  higieniczne wyniósł 6,95 euro. Po latach dowiedziałam się że sieć Ed - to nie jest skrót od Edward jak sądziła sympatyczna kelnerka, lecz od European Discount!

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2136-akredytacja-na-european-congress-of-hematology-berlin-2009-cz-16

GdL 11/2022

 

Akredytacja dziennikarska na kongresie American Heart Association, New Orleans 2008 r., cz. 7

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2132-wrzesniowy-weekend-w-seulu-2008-cz-6

Krystyna Knypl


aa2
 
Wyszłam z domu wczesny rankiem

aa2
 
Wsiadłam do taksówki, mówiąc sobie You can do it my friend

aa2
 
I poleciałam do Nowego Orleanu via Amsterdam i Houston

aa1
 
Zbliżamy się do Nowego Orleanu

aa1
 
Trochę formalności na lotnisku

aa1
 
Jazzową klimatyczność New Orleans czuje się od samego początku!

aa2
 
Konferencję prasowa R3i

aa2
 
Ciekawostką była konieczność nie tylko akredytacji na kongresie, ale i autoryzacji sprzętu fotograficznego ;)
 
Up date 2022 r.
American Heart Association ma osobliwe przepisy (nie znane nigdzie indziej!) w kwestiach akredytacyjnych - w 2022 r. odmówiono mi akredytacji on line ponieważ zdaniem AHA nie jestem dziennikarzem tylko wydawcą. A jako wydawca to mam wypasione  fundusze i powinnam zapłacić kilkaset dolarów za słuchanie wykładów w internecie.
 
Odpisałam im, że każdy ma prawo podejmować niekorzystne dla siebie decyzje ( vide relacje z Coca Colą więcej pod linkiem https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2107-uroda-amerykanskich-kongresow-kardiologicznych-byla-pociagajaca-cz-3). Wypisałam się z ich serwisu mailowego dla dziennikarzy, no bo skoro nie jestem dziennikarzem ... to nie powinnam korzystać z tych zasobów. Próbowali "wejść przez okno" przysyłając newsy kongresowe via maiiing European Societyof Cardiology.

aa2
 
Plan miasta z materiałów kongresowych

aa2
 
Byłam tam!
 
Następny odcinek
 
 
Krystyna Knypl
GdL 11/2022

Wrześniowy weekend w Seulu 2008, cz. 6

Poprzedni odcinek 

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2130-akredytacja-dziennikarska-na-world-congress-of-cardiology-buenos-aires-2008-cz-5

Krystyna Knypl

Nie samą pracą człowiek żyje. Była promocja biletów lotniczych do Seulu, w związku z otwarciem połączenia Helsinki - Seul. Wybrałyśmy się więc z koleżanką na weekend. Wyjazd poprzedziło półroczne studiowanie przewodników i map. Warto było!

Seul 3
Potwierdzenie rezerwacji hosteluaa1
Podróż lotnicza (112) TAM: Warszaw - Helsinki ( 916 km/569 mile)
(113) Helsinki - Seul (7065 km / 4390 mile)
(114) Seul - Helsinki
(115) Helsinki - Warszawa
Cała podróż: 15 963 km / 9918 mile
Mieszkałam: Hostel Korea

aa
Na lotnisku

aa2
 
Trasa z Helsinek do Seulu

aa2
Hostel Korea

aa2
Moja wersja azjatycka

aa2
 
Krajobraz azjatycki - dużo przedmiocików, niezdolność do syntezy

aa2
 
Tym razem żadnych konferencji, tylko czysta, żywa Azja
Do Seulu wybrałam się w związku z otwarciem nowej trasy przez Finnair i promocją dzięki której można było kupić bilet w obie strony za 1616 pln. Przygotowanie do wyjazdu przypominało przedzieranie się przez gęsta mgłę. Nie rozumiałam o czym pisały przewodniki, intrygowało mnie dość powszechne oferowanie usługi zadzwoń, odbierzemy cię z przystanku – próbowałam obliczyć ile kosztowałaby rozmowa przez komórkę z przypadkowym osobnikiem w recepcji i wychodziło mi, że lepiej samemu przegryźć się przez opisy dotarcia do hotelu.
Przy okazji studiowania cen rozmów telefonicznych odkryłam, że częstotliwość dla telefonów w Korei Południowej jest WCDMA 2100, nie zawsze obecna w naszych komórkach. Dodatkowo kupiłam nowy model komórki. U nas są częstotliwości 900, 1800, 1900 GSM, które nie działają w tamtym systemie. Przewodniki piszą, że można na lotnisku wypożyczyć telefon.
Ryłam po różnych forach, w końcu znalazłam dość dokładny opis jak dotrzeć do hotelu Korea, który wybrałam na swoją kwaterę. Cena była dobra, ale jakość wnętrza hotelu Korea zdecydowanie marna. Na przykład w pierwotnej wersji w pokoju nie było prześcieradła, o które musiałam się upomnieć 5 razy - ale z dobrym efektem!.  Buty trzeba było zostawiać na zewnątrz. Recepcjonista ze smętną miną mówi, że buty mogą zginąć wiec radzi wynająć skrytkę za ileś tam wonów, dodatkowo zaprasza do zakupu ręczników i papieru toaletowego i tym sposobem podnoszą cenę końcową.
Ale nie z nami te numery! Brakujące elementy wyposażenia pokoju przywiozłam ze sobą, a kapcie zabierałam do plecaka – żadnego drenowania kieszeni. Śniadania były w cenie, internet działał bardzo dobrze, prysznic był w pokoju. Podstawowe wyposażenie zapewniające flashpackerowi  przetrwanie było dostępne.

Seul 2

Zmian warty pod pałacem

Więcej pod linkiiem

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1469-podroz-metrem-w-seulu

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2133-akredytacja-dziennikarska-na-kongresie-american-heart-association-new-orleans-2008-r-cz-7

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

Akredytacja na Euroscience Open Forum, Barcelona 2008 r., cz.14

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2128-kongres-european-society-of-hypertension-berlin-2008-r-cz-13

Krystyna Knypl

Nazwa konferencji sugerowała naukowe debaty i to zachęciło mnie do aplikowania o akredytację. W praktyce okazało się, że była to konferencja jedna z wielu.

aa2

Mieszkałam: Hostel Girona
 
aa2
 
Wejście do hostelu
 
aa2
 
Złota Kura
 
aa2
 
Dzieło Gaudiego
 
aa2
 
Dzieło  Gaudiego

W wolnych chwilach zwiedzałam piękną Barcelonę.

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2135-akredytacja-na-konferencji-stopp-paryz-2009-r-cz-15

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

 

Akredytacja dziennikarska na World Congress of Cardiology, Buenos Aires 2008, cz. 5

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2126-konferencja-prasowa-field-orlando-2007-t-cz-4

 Krystyna Knypl


Przyjechałam na lotnisko Okęcie dwie godziny przed odlotem samolotu, na nowy terminal, a tam niespodzianka – działa na nim tylko LOT, pozostałe linie zagraniczne działają na starym terminalu. Oba terminale są połączone ze sobą i nie musiałam wychodzić na zewnątrz – właśnie padał deszcz jakby nie mógł tego robić przez 363 pozostałe dni w roku.
Odprawa rozpoczęła się na 2 godziny przed i pani z Air France od razu podała dwie ścinające z nóg wiadomości: samolot z Paryża jest opóźniony i póki co nie ma dla mnie miejsca na część atlantycką – dodając, że to nic takiego bo w Paryżu na pewno mi dadzą.

aa2
 
W kolejce do odprawy

Samolot przyleciał z Paryża opóźniony 25 minut. Dostałam miejsce w 8 rzędzie, prosiłam o zewnętrzne na przodzie, aby móc szybko przemieszczać się do drugiego samolotu. Lot w miarę spokojny, i niespodzianka, całkiem dobre jedzenie z jakimiś nie znanymi u nas sosami i przyprawami -kuskus z mięsem a la szaszłyk. Przylecieliśmy na CDG o 22.00 a mój drugi lot zaczynał się o 23.15. Wyrwałam z kopyta do przodu długim rękawem i dalej szklanymi korytarzami. Doszłam do znaków „transit” i dalej przemieszczałam się zgodnie z tymi znakami, aż doszłam do jakiegoś posterunku mundurowych. Pytam gdzie przejście do terminalu E – machają rękoma jak na gimnastyce porannej i mówią, że trzeba przejść przez szklane drzwi. Pytam które drzwi bo nie widzę żadnych. Uprzejmy młodzieniec wyszedł żeby wskazać na coś co wyglądało jak szklana klatka z drzwiami, do której nigdy bym nie weszła! Podchodzę i drzwi tej klatki otwierają się. Lotnisko ma 1000 hektarów powierzchni, a oni budują jakąś klatkę 1 m 1 m na środku tych hektarów!

Przesiadka w Paryżu

Lecę dalej aż dotarłam do długiego korytarza z ruchomymi schodami o którym pisali internauci. Razem ze mną leciało dwóch Azjatów krokiem ludzi opętanych przez diabła więc pomyślałam, że oni też pędzą na przesiadkę bo zapowiadali w samolocie jeszcze transfery do Singapore, Szanghaju i Hongkongu. Po 20 minutach cwału szerokim korytarzem pojawiły się punkty kontrolne – na początek posterunki policji i przy nich kłębiący się tłum. Obywatel francuski rasy innej niż biała zapytał czy jestem from Spain , a dowiedziawszy się, że from Poland skierował mnie do kolejki EU countries – która była mniejsza i poruszała się szybciej. Non-EU było więcej i przyglądali się im bardziej dokładnie. Przeleciawszy policję wpadłam w miłą strefę bardzo przestronnego terminalu E – podobno tuż po otwarciu zawalił się w nim dach i zatłukł na śmierć jakiegoś bodaj Norwega ( wiadomości z forum turystycznego). Nawet nie zapamiętałam jakie tam są sklepy bo nie było czasu. Mój gate nazywała się H35. Przy gate kłębił się spory tłum, a na ekranie większym niż nasz telewizor w salonie wyświetlano moje nazwisko w towarzystwie innych 5 bodaj osób, żeby ci pasażerowie zgłosili się do jakiejkolwiek counter- co było oczywiście uroczym eufemizmem, bo we wcześniejszej transit counter w ogóle nie chcieli ze mną rozmawiać. Przed mną miotała się z dzikim wzrokiem jakaś kobieta i po chwili rozmowy przy ladzie dali jej nowy boarding pass – więc pomyślałam, że jest jedną z tych wyświetlanych na czarnej liście na której byłam i ja. Po chwili nadeszła moja kolej więc zaćwierkam do stewarda, że nie mam miejsca – aha na mojej tymczasowej był w rubryce seat skrót AES – muszę zapytać Agnieszkę, tą co wystawia mi bilety lotnicze co to oznacza – a on na to, że no problem i dał mi nowy bording pass. Nowy boarding pass ma coś z kodem kreskowym ale takim jak pojawiał się przy wypełnianiu aplikacji o wizę amerykańską ( z grubymi kreskami) lub gdy robili mi zdjęcie na lotnisku w Dallas bodaj przy „maszynowym” odprawianiu się. Moje nowe miejsce było 47B.

Podróż transatlantycka

Do samolotu transatlantyckiego szło się bardzo długimi szklanymi korytarzami dobre 10 minut. Lecieliśmy Airbus 777-200ER. Business class w tym samolocie robi wrażenie! Bardzo przestronnie, fotele – nisze z różnymi bajerami. W first class też nieźle, podobne fotel i trochę mniej miejsca. Warto by kiedyś spróbować. No i economy jak to economy – były 3 rzędy po 3 fotele w każdym. Ja siedziałam w środkowym, a obok młode dziewczyny, jedna chyba Czeszka. Zresztą już po wylądowaniu okazało się, że leciało dużo Czechów oraz jedna wycieczka z Polski. Mój plecak dałam pod fotel - pomysł, żeby ochronić go tym żółtym pokrowcem od plecaka Salewy był bdb, bo już na pokrowcu widać różne zabrudzenia.
Lot Paris – Buenos wg rozkładu trwa 14 godzin i 5 minut. Rozpoczęło się więc życie na pokładzie. Pierwsza runda to pakieciki z chusteczką higieniczną do umycia rąk, która wydziela wonie niczym z taniej perfumerii. W tym pakieciku były też klapki na oczy w kolorze niebieskim, dwa gumowe ciała obce do zatkania sobie uszu oraz słuchawki. Aha, chwilę potem rozniesiono menu, które opiewało, że obowiązuje ono na trasie Paris –Tokio. Nauczona wcześniejszym doświadczeniem wiem, że najbezpieczniej jest brać chicken- co w gwarze lotniczej oznacza kawałki piersi kurczaka umoczone w jakimś sosie oraz ryż, do tego sałatka z ogórków, pomidorów i kawałeczków fety a wszystko w kwaśnym sosie – coś w rodzaju winegret. Ponadto kawałek ciasta, butelka wody mineralne 0.25 , ser President mały kawałeczek, krakers. Dbając o swoje nogi, żeby nie zrobiły mi się obrzęki, unikałam tych bardziej słonych potraw. Ludzie brali jeszcze wino oraz wodę Perier w puszkach, ale w myśl zasady, że za granicą nie pijam alkoholu poprzestałam na kawie z napojów on demand.
Po nakarmieniu ogłosili ciszę nocną czyli zgaszono światła główne na pokładzie. Ja słuchałam trochę muzyki przez słuchawki – wybór taki sobie, a jakość dźwięku jeszcze gorsza. Popatrzyłam też na kanał comics gdzie latały jakieś ludziki, którym z głowy wystawały wiatraczki, które kręciły się gdy oni przemieszczali się. Większą część nocy spałam. W ciągu nocy można było w self - service area pobierać napoje (różne cole, fanty, soki i woda) oraz nad ranem pojawiły się lody na patyku oraz watowate kanapki. Nie brałam bo postanowiłam nabrać sylwetki oraz definitywnie rozstać się z pimusiosadełkowatymi kształtami zwłaszcza w obszarze brzucha. 

aa2
Na lotnisku Okęcie
 
Około 9 naszego czasu poczułam, że moja głowa zaczyna funkcjonować jakbym miała kaca – poznałam to uczucie przy ostatniej zwyżce ciśnienia – i w tym momencie uświadomiła sobie, że przecież pora jest zażyć betaloc!
Na 2 godziny przed lądowaniem zapalili światła na pokładzie i podano śniadanie – dwa plastry szynki, ser żółty i biały twarożek, pieczywo, mus z jagodowym spodem, napoje. Zjadłam twarożek zostawiając słonowatości.
Podczas podchodzenia do lądowania trzęsło, a także wcześniej gdy przelatywaliśmy nad Atlantykiem oraz na górami ciągnącymi się wzdłuż wschodniego brzegu Ameryki Południowej - uświadomiłam sobie, że nie mam najmniejszego pojęcia jak te góry nazywają się!

Po wylądowaniu

aa2
 
Zdjęcie pstryknięte ukradkiem na lotnisku w Buenos Aires w oczekiwaniu do pogranicznika

aa2
 
SMS wysłany z Buenos AIres po wylądowaniu
 
Przed wylądowaniem rozdali druczki do wypełnienia – podobne jak w US – i tu taka refleksja, że każdy duży kraj jest musi być trochę policyjny. Po co im wiadomość o moim stanie cywilnym, kategorii zawodowej - zaznaczyłam professional - czy adresie hotelu. Jednak EU zmienia człowiekowi świadomość, czy raczej podświadomość.
Do pogranicznika stałam w kolejce około 1 godziny – skrupulatnie odpytywali młodych mężczyzna „rasy innej niż biała”. Do mnie nie mieli żadnych pytań i wbili mi do paszportu okazały stempel Republika Argentina. Następnie odbierało się bagaże – miałam trudności ze znalezieniem, ale wesoła pracownica pomagała ludziom odnaleźć walizki bo kręciły się one na bardzo długich dwóch taśmach.
Poszukiwania moje trwały chwilę więc podałam jej kwitek z którego przeliterowała ona nasze nazwisko do innego pracownika, który latał po bardzo długiej taśmie i wyszukiwał walizki w następujący sposób:
KILO – NATALIA - YOLANDA – PANDORA - LOLA ;))
Do zapamiętania i stosowania :) W poradnikach pisali aby na lotnisku nie wymieniać więcej niż 50 USD i tak zrobiłam – dają tam rate 2,75 ARS ( to jest skrót dla argentyńskiego pesos) za 1 USD, a już w hotelu jest 3,1 ARS za 1 USD. Radzili zamawiać nie taxi ale tzw. remis czyli „przewóz osób” po naszemu. Też taxi tylko bez oznakowań. Na całym świecie działa chyba ta sama mafia taksówkowa nawet gdy nazwie się przewóz osób – przejazd do centrum kongresowego wycenili na 115 ARS czyli około 40 usd w znanej tu korporacji przewozowej, której należy unikać bowiem ceny ma z wysokiego sufitu.

W drodze do centrum kongresowego

Pierwszy odcinek drogi wyglądał bardzo uporządkowanie i okazał się być autostradą, potem jakaś druga autostrada też przyzwoicie wyglądająca, i po tych dwóch odcinkach zaczęły się normalne ulice. Bardzo zatłoczone, pełne spalin w większości małe – to domyślałam się po obejrzeniu zakupionego w sobotę planu. Spaliny tak potężne, że widziałam jedną osobę w masce na twarzy ! Po około godzinie jazdy facet zatrzymał się przed jakimś małym budynkiem i mówi „to tu!”, ja na to że nie tu i pokazuje mu kartonik z adresem ( działa ta metoda z kartonikiem rewelacyjnie!), na co gość „ a tak, nie tu ale tylko jedną przecznice dalej!” i jedziemy jeszcze 20 minut! Powiada:” teraz jesteśmy na miejscu!” ja na to wyjmuje kartkę z widokiem tego centrum i powiadam: ”proszę zawieźć mnie przed ten budynek, tam jest zjazd kardiologów, to jest niedaleko ogrodu botanicznego”. On na to, że to prawie tu tylko jedną przecznica dalej ( w domyśle, że mogę przejść piechotą!) ale zażądałam zawiezienia przed główne wejście. Jedziemy jeszcze 10 minut, wreszcie ukazuje się coś co może być tym centrum.

Pierwsze wrażenia z Buenos Aires - World Cardiology Congress

Przed centrum tłumek facetów wali w bębny – nie wiedziałam co to za zgromadzenie i w pierwszej chwili zakwalifikowała ich jako oprawa muzyczna otwarcia kongresu. Teren kongresu to tak jakby było kilka Hal Mirowskich, a wszystkie połączone tunelami zrobionymi z płótna i rur.
Widać było dużo ludzi z badge’ami wchodzących na ogrodzony teren, więc powiadam sobie - tym razem bingo .
W sali rejestracyjnej kłębił się dziki tłum delegatów przy okienkach pre-registration. Postanowiłam więc znaleźć Press Center, który wg planu był w innym pawilonie, ale tam okazało się, że press registration jest jeszcze gdzie indziej. Panienka pytana gdzie to jest dokładnie pomachał dłońmi i powiedział „pójdziesz na prawo, a potem na lewo”. Ja na to, że przyjechałam na ten kongres z Europy ( takie drobiazgi jak Polska nie funkcjonują w ich świadomości), wiem gdzie jest strona prawa i lewą i żądam aby tam mnie ktoś zaprowadził, bo mają złe oznakowania.
Dziewczę wzniosło oczy do nieba na moją kategoryczna prośbę i zaprowadziło mnie. W press registration dostałam swoją badge i materiały kongresowe plus teczka – bardzo zwyczajna.

aa2
 
Przemieszczanie się po terenie kongresu

badge’ą na szyi miałam wstęp wszędzie – zaczęłam od wystaw, gdzie było najciekawsze dla mnie miejsce – przechowalnia bagażu. Za 4 usd zdeponowałam walizkę i plecak spięte liną i zamknięte na kłódkę kupioną w San Francisco. Obleciałam wystawę robiąc trochę fotek. Potem wróciłam do Press Center gdzie produkował się jeden pan który zresztą przyleciał rano, bo na lotnisku widziałam kogoś z wywieszką i jego nazwiskiem w hali przylotów – uznałam, że widziałam go parę razy i wiem co to są czynniki ryzyka, bo o nich mówił i wyszłam z tej całej press conference. Na sali siedzieli jacyś młodzi ludzie wysłani przez redakcje, więc oni musieli.
Zajrzałam jeszcze do sal wykładowych – omawiano oporne nadciśnienie oraz leczenie zawału czyli tematyka raczej znana. Poczułam, że moja epoka zainteresowania tematyką wykładów kongresowych minęła i najwyraźniej nie wróciła.
Odebrałam bagaż i skierowałam się ku bramie wyjściowej, która okazał się być zamknięta bo była demonstracja przeciwko kongresowi i branży farmaceutycznej. Jedna Amerykanka ( z rosyjskim nazwiskiem na badge’y) pytała czy jesteśmy safe– wyglądało to na pokojową demonstrację ( potem oglądając zdjęcia, które zrobiłam demonstrującym wcześniej gdy myślałam że są oprawą muzyczną otwarcia kongresu, pomyślałam, że to miejscowa odmiana takich dżentelmenów co są na każdym strajku. Po 15 minutach bramę otworzono.
Tłum delegatów zaczął szukać taxi i każdy łapał co nadjechało- nie było wyraźnego postoju przed centrum kongresowym ! Mnie udało się po 10 minutach dorwać jakąś radio taxi, które tu są czarne z żółtymi napisami. Jechaliśmy do hotelu Ibis przez plątaninę małych uliczek dobre 20 min. Na liczniku wybiło 14.80 ARS, dodałam 2 ARS napiwku, co zostało przyjęte z ożywieniem.

aa2
 
Hotel Ibis

Pierwsze wrażenie z Buenos Aires -duże, zatłoczone ludźmi i samochodami miasto, zatrute spalinami. Ludzie sympatyczni, uśmiechnięci, kontaktowi. Architektura taka sobie. Chyba cuda natury i dawnych wieków są mocniejsza stroną Ameryki Południowej niż współczesność.
Rano czytałam Kapuścińskiego o zawodzie reportera – zgadzam się w 100% z jego refleksjami na temat podróży.
Dość zmęczona chodzeniem po downtown Buenos Aires poszłam wcześnie
spać, bowiem następnego dnia czekała mnie podróż rannym brzaskiem do Puerto Iguazu.

aa2
 
Hostel w Buenos Aires
 
O wyprawie do Puero Iguazu i Iguazu Falls pod linkiem
 
Krystyna Knypl
GdL 11/2022

Kongres European Society of Hypertension, Berlin 2008 r. , cz.13

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2125-konferencja-european-school-of-oncology-rzym-2007-cz-12

Krystyna Knypl

Bezpośrednim powodem wyjazdu było osobiste odebranie dyplomu

Certyfikat ESH 2001 PROF400

Specjalista European Society of Hypertension to ja ! :) 

W Polsce taki dyplom ma 29 osób.

aa2

Moja badge'a i jakaś opaska identyfikacyjna 

Pamiątkowy i symboliczny T-shirt z Tintinem, kupiony na lotnisku w Brukseli podczas (ostatniego!?) pobytu na konferencji, która była poświęcona zagrożeniom dla zdrowia publicznego w październiku 2019...

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2131-akredytacja-na-euroscience-open-forum-barcelona-2008-r-cz-14

GdL 11/2022

 

 

 

Konferencja prasowa FIELD, Orlando 2007 r., cz. 4

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2112-chicago-chicago-to-miasto-kongresow-takze-asco-cz-3

Krystyna Knypl

Kolejny wyjazd dziennikarki był związany z uczestnictwem na konferencji prasowej na temat badania Mieszkałam: Caribe Royal Hotel, dziś 1 doba kosztuje w tym hotelu 1388 zł. Wiadomo inflacja atakuje wszystkich, a infekcja też nie pozostała bez śladów finansowych...

aa

Mój bilet


aa1

Ten bilet jest historyczny bo wydano dwóm osobom miejsce 16B, byłam pierwsza!

aa1

Nasze limo service, które zawiozło nas z lotniska do hotelu


aa2

Nasz fotoreporter :)

aa2
 
Do hotelu dotarliśmy nocą

aa2
 
Z badge'ą

aa2
 
Szerokość korytarzy robiła wrażenie
 
aa2

Stoję sobie obluzowana jakbym nic innego nie robiła całe życie, tylko raportowała z amerykańskich konferencji prasowych ;)
W tej podróży pojawił się  Ryży z Amsterdamu*  kultowa postać w naszych wspomnieniach, który zapytał nas na lotnisku w Amsterdamie kim dla siebie jesteście. Odpowiedzieliśmy w duchu języka polskiego jesteśmy kolegami. Ryży rzucił od niechcenia a kiedy ostatnio widzieliście się prywatnie. Odpowiedziałam prywatnie się nie spotykamy, my współpracujemy. Ryży wydał werdykt wy nie jesteście kolegami, wy robicie razem biznes. No i dowiedzieliśmy się czegoś o sobie!

aa2
 
Konferencja prasowa dotyczyła mikrokrążenia

aa2
 
 W ogrodach hotelowych
 
 
Szefowa naszej delegacji do Orlando Teresa Komorniczak
 
Krystyna Knypl
 
Następny odcinek
GdL 11/2022
 

Konferencja European School of Oncology, Rzym 2007, cz. 12

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2124-kongres-european-society-of-cardiology-wieden-2007-cz-11

Krystyna Knypl

Tak pisałam o konferencji w Rzymie: Aby dostać się na takie konferencje trzeba zwykle napisać uzasadnienie w języku angielski. Jak to robię nie wiem ponieważ podczas pisania takiego uzasadnienia posługuję się jakaś częścią mózgu, której na co dzień nie czuję. W wyniku aktywności wspomnianej mysterious part of my brain wyprodukowałam taki tekst.
Justification for fellowship

I would like to participate in European School of Oncology Media Forum (26th October 2007, Roma) because I deeply believe, that it will be helpful for my future journalistic works. Meeting people directly involved in promotion modern oncology achievements allow me better understood how it is valid for patients.

Early cancers’ diagnosis and contemporary treatment is constantly too rare in Poland. The improvement of this situation needs active attitude of different people – doctors, government, patients and of course journalists. I believe that my medical education and experience connected with journalistic skills create good circumstances to active participate in improvement process for oncological patients in my country.

aa2

Miejsce obrad było bardzo urodziwe

aa2

Urwałam się z ostatnich wykładów i pojechałam do Watykanu, bo być w Rzymie i papieża nie widzieć nie uchodzi

aa2

Papieża nie udało mi się zobaczyć, ale malowniczych strażników watykańskich i owszem. Gwardia Papieska jest najstarszą i najmniejszą armią świata.

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2126-konferencja-prasowa-field-orlando-2007-t-cz-4

GdL 11/2022

 

 

Kongres European Society of Cardiology, Wiedeń 2007, cz. 11

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2123-konferencja-meeting-of-nobel-prize-winners-lindau-2007-r-cz-10

Krystyna Knypl

Pamiętna konferencja prasowa z uwagi na jej lokalizację w Hiszpańskiej Dworskiej Szkole Jazdy Konnej

aa2

Widok z okna sali konferencyjnej

aa2

Inne ujęcie widoku z sali obrad

aa2

Moja badge'a

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2125-konferencja-european-school-of-oncology-rzym-2007-cz-12

GdL 11/2022

Konferencja Meeting of Nobel Prize Winners, Lindau 2007 r., cz. 10

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2122-konferencja-swiss-prix-gallien-2006-r-cz-9

Krystyna Knypl

Najbardziej prestiżowa konferencja w której uczestniczyłam jako dziennikarz medyczny

aa2

Moja badge'a

aa2

Slajdy laureatów Nagrody Nobla były bardzo.. luzackie

aa2

Nie tylko u jednego wykładowcy, ale podobnie R. Zinkernagel miał slajdy niekonwencjonalne

aa2

Już wtedy mówiono o ociepleniu klimatu

aa2

W  programie była wycieczka do ogrodów na Wyspie Mainau, a tam między innymi  taki ptak, sekwoje...

Ptak posłużył jako ilustracja mojego opowiadania Władca Ptaków

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/364-wladca

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2124-kongres-european-society-of-cardiology-wieden-2007-cz-11

GdL 11/2022

Konferencja Swiss Prix Gallien, 2006 r., cz. 9

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2121-konferencja-painting-the-picture-of-cardiometabolic-risk-paryz-2006-cz-8

Krystyna Knypl

aa2

Logo konkursu

<a href=

Patron konkursu

https://fr.wikipedia.org/wiki/Claude_Galien

Nagroda Prix Galien została stworzona we Francji w 1970 roku przez farmaceutę Rolanda Mehla. Jej celem było promowanie znaczących postępów w badaniach nad lekami.

Pierwszymi krajami, poza Francją, które stworzyły własną nagrodę Galien były Belgia i Luksemburg w 1982 roku, a następnie Niemcy w 1984 roku i Holandia w 1985 roku. W 1988 r. Prix Galien ustanowiła Wielka Brytania, a następnie w 1989 r. Włochy, w 1990 r. Hiszpania, w 1992 r. Portugalia, w 1993 r. Kanada, w 2001 r. Szwajcaria, a w 2007 r. Stany Zjednoczone.

W 2012 roku nagrody Prix Galien wprowadzono w Polsce, Turcji, Izraelu i RPA, a w 2013 roku  dołączyły Grecja, Rosja i Maroko. W 2015 roku Prix Galien po raz pierwszy odbyła się w Brazylii (https://www.prixgalien.gr/en/)

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2123-konferencja-meeting-of-nobel-prize-winners-lindau-2007-r-cz-10

GdL 11/ 2022

Konferencja Painting the picture of cardiometabolic risk, Paryż 2006, cz. 8

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2120-global-media-briefing-zurich-2006-r-cz-7

Krystyna Knypl

Poprzednia konferencja w Zurichu była ekstremalnie niskobudżetowa co wyrażało się wyjazdem rano na obrady i powrotem do Warszawy wieczorem. Dla odmiany organizatorzy konferencji  "Painting the picture of cardiometabolic risk" nie szczędzili grosza /euro-centa i zorganizowali konferencję w hotelu Hiilton w Paryżu. Powiedzenie "elegancja - Francja" znakomicie pasuje do tej konferencji. W czasie naszego pobytu był turniej tenisowy French Open ( znany też jako Rolland Garos) i po korytarzach hotelu przechadzali się zawodnicy w strojach sportowych z rakietami w torbach. Niecodzienny widok w hotelu bogato-gwiazdkowym.

aa2

Nie dość tego nazwali ją  "1st International Media Summit", powinni dodać pierwszy i ostatni szczyt medialny ponieważ omawiany na konferencji lek na odchudzanie rimonabant nie zabawił długo na rynku z powodu poważnych działań niepożądanych .

aa2

Ku pamięci sfotografowałam się in front of Hilton Hotel :)

Cardiometabilic risk 2

Przed hotelem

Hilton Paris

Hotel zmienił nazwę na Hotel d' Collectionneureur

Obecnie doba w hotelu kosztuje około 1300 zł.

Tak opisałam wnętrze mojego pokoju:

Środek pokoju zajmowało zachwycające łoże z madagaskarskiego, ciemnobrązowego hebanu. Obleczone było w śnieżnobiałą jedwabną pościel najwyższego gatunku. Wezgłowie zdobił hotelowy herb z dzielnym rycerzem na rydwanie. Złote linie herbu znakomicie komponowały się z ciemnobrązowym hebanem.

Hilton Paris 2

W pokoju

aa2

Heban to gęste, czarno-brązowe drewno twarde, które jest na tyle gęste, że tonie w wodzie. Jest delikatnie teksturowany i ma lustrzane wykończenie po wypolerowaniu, co czyni go cennym jako drewno ozdobne. Jest także używany do produkcji instrumentów muzycznych Słowo heban pochodzi od starożytnego egipskiego hbny.

Rimonabant wycofano z rynku, wspomnienia pozostały.

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2122-konferencja-swiss-prix-gallien-2006-r-cz-9

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

Global Media Briefing, Zurich 2006 r., cz. 7

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2119-kontynuacja-tematyki-medycyny-seksuanej-lizbona-2006-r-cz-6

Krystyna Knypl

Tematem konferencji były postępy w onkologii

aa2

Program obrad

aa2

Prelegentem był  prof. Nils Wilking z Karolinska Institut w Sztokholmie

aa2

Uczestniczka obrad

Wyjazd był niskobudżetowy: rano samolot do Zurichu, powrót wieczorem. Nie zawsze ekstremalna oszczędność  popłaca.. samolot spóźnił się i dojechaliśmy do miejsca obrad na ich koniec... Zorganizowano nam odrębne spotkanie z prof. N. Wilkingiem.

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2121-konferencja-painting-the-picture-of-cardiometabolic-risk-paryz-2006-cz-8

GdL 11/2022

Kontynuacja tematyki medycyny seksualnej, Lizbona, 2006 r., cz. 6

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2118-dziennikarz-akredytowany-na-kongresie-european-society-of-sexual-medicine-kopenhaga-cz-5

Krystyna Knypl

Na kongresie medycyny seksualnej w Kopenhadze dyskutowano głównie o sildenafilu czyli tematyce dotyczącej panów. Uznałam, że nie mogę mieć asymetrii wiedzy i w 2006 roku wybrałam się na kongres medycyny seksualnej kobiet. Była to pod każdym względem udana wyprawa - obrady ciekawe, Lizbona fotogeniczna, a do tego poznałam fado...

aa2

Moja badge'a

aa2

Abstract book

Bardzo ciekawa też była formuła kongresu. Zagadnienia związane z seksualnością kobiet omawiano w 5 liniach tematycznych:1.wzrok 2.dotyk 3.słuch 4.smak 5. węch

aa2

Jeden z abstractów

 aa2

Przywieziona płyta pozostaje niezapomnianą pamiątką

aa2

Powiększyłam także moją kolekcję wydań Małego Księcia" w różnych językach

Po latach zupełnie nieoczekiwanie zostałam "ekspertką"medycyny seksualnej kobiet

 - początkowo na skalę krajową

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/382-czy-kobieta-w-pewnym-wieku-jeszcze-interesuje-sie

a z czasem na skalę globalną ;)

https://www.decadeofhealthyageing.org/find-knowledge/voices/feature-stories/detail/is-a-woman-of-a-certain-age-still-interested-in-sex

 Ageing twitter 2

Na forum WHO/ONZ opublikowano mój felieton poświęcony seksualności starszych kobiet.

Wnioski: jak komuś kariera sądzona to go nie minie ;)

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2120-global-media-briefing-zurich-2006-r-cz-7

GdL 11/2022

Dziennikarz akredytowany na kongresie European Society for Sexual Medicine, Kopenhaga 2005 r., cz. 5

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2117-sniadanie-prasowe-z-laureatem-nagrody-nobla-podczas-imi-stakeholder-forum-bruksela-2013-bruksela-2013-cz-4

Krystyna Knypl

Nabierałam dziennikarskich szlifów oraz możliwości wywierania wrażenia, wśród których między innymi tzw. była "czerwona blacha" czyli legitymacja prasowa International Federation of Journalists. Robiła ona bardzo duże wrażenie na wszystkich i jak mówiłam w czasach posługiwania się nią - działała bez otwierania. Nazwa blacha nawiązuje do metalowego identyfikatora policjantów, zwanego "blachą", który też robi duże wrażenie po okazaniu ;)

aa2

 Czerwona blacha

Późniejsze formy legitymacji w postaci plastikowych kart nie mają tej mocy, bo takie karty nie dość, że mają wszyscy to jeszcze mogą się pomylić wywołując raczej uśmiech niż grozę. Niedawno gdy przyszło do płacenia rachunku w mojej ulubionej restauracji Koreana, wyjęłam z portfela kartę Biedronki...

Kopenhaga jest miastem, które trudno pokochać i  nic dziwnego, że powodem mojej obecności była konferencja prasowa o lekach wspomagających uczucia czyli blokerach 5 fosfodiesterazy.

aa2

Pod tą uczoną nazwą kryje się specyfik, którego nazwa w sanskrycie zapisana jest takimi oto ładnymi znakami  व्याघ्र  i oznacza tygrysa. Każdy dżentelmen, który nie czuje się tygrysem po zażyciu व्याघ्र  będzie nim niechybnie, no chyba, że wcześniej zejdzie na zawał serca bo wcześniej brał nitroglicerynę. To jedyna niezgodność farmakologiczna, która została pięknie pokazana w moim ulubionym filmie Lepiej późno niż później  gdy Jack Nicholson trafia  z atakiem serca i ma otrzymać nitroglicerynę. Choć bardzo lubię Nicholsona, to spoglądając na niego przez lata trudno oprzeć się refleksji jak okrutnie nietrwałym darem losu jest uroda. Być młodym i  przystojnym to dar pospolity, ale zestarzeć się ładnie to dar dany nielicznym.

aa2

 Podczas pobytu kupiłam dwa wydania Małego Księcia w języku duńskim

aa2

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2119-kontynuacja-tematyki-medycyny-seksuanej-lizbona-2006-r-cz-6

O wszystkich akredytacjach pod linkiem

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/1394-moje-akredytacje-dziennikarskie-na-osi-czasu

Śniadanie prasowe z laureatem Nagrody Nobla podczas IMI Stakeholder Forum, Bruksela 2013, cz. 4

Poprzedni odcinek 

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2111-konferencja-innovation-in-healthcare-from-research-to-market-sme-s-in-focus-in-brussels-on-20-21-may-2010-cz-3

Krystyna Knypl

Konferencje w Brukseli były okazją do poznania wielu zagadnień dotyczących medycyny, a także spotkania ciekawych ludzi, wybitnych naukowców, laureatów Nagrody Nobla.

 Moja badge,a

 Press room

Prof. Rolf Zinkernagel, laureat Nagrody, Nobla. Podczas śniadania prasowego, powiedział pamiętne zdanie: największym wyzwaniem dla medycyny są zachowania ludzi

Press room

Więcej o tej konferencji pod linkiem http://modnediagnozy.blogspot.com/2020/04/4bruksela-2013-imi-stakeholder-forum.html

Wykładu prof. R. Zinkernagela miałam okazję słuchać także w 2007 roku podczas konferencji w Lindau

 (https://www.lindau-nobel.org/)

aa2

Prof.R. Zinkernagel podczas wykładu w Lindau

Więcej o konferencji w Lindau

https://modnediagnozy.blogspot.com/2018/01/60-wykadowcy-w-lindau.html

Drugi laureat Nagrody Nobla, którego miałam zaszczyt poznać osobiście to rpof. Louis J. Ignarro.

podczas wywaidu z prof Ignarro 660

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2118-dziennikarz-akredytowany-na-kongresie-european-society-of-sexual-medicine-kopenhaga-cz-5

Chicago, Chicago... to miasto kongresów, także ASCO - cz.3

Poprzedni odcinek

 https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2107-uroda-amerykanskich-kongresow-kardiologicznych-byla-pociagajaca-cz-3

Krystyna Knypl

Chicago, Chicago.... śpiewa Frank Sinatra https://www.youtube.com/watch?v=NoKn7vkSMBc , i w rytm tej melodii wybrałam się w 2010 roku na kongres American Society of Clinical Oncology, zaciekawiona czy kongresy onkologiczne są równie ciekawe jak kardiologiczne. Jedna z koleżanek z passe www.photoblog.com napisała mi - pamiętaj zobaczyć The Bean. 

Cloud Gate to publiczna rzeźba autorstwa urodzonego w Indiach brytyjskiego artysty Anisha Kapoora, która jest centralnym punktem AT&T Plaza w Millennium Park w obszarze społeczności Loop w Chicago, Illinois. Rzeźba i AT&T Plaza znajdują się na szczycie Park Grill, pomiędzy Chase Promenade i McCormick Tribune Plaza & Ice Rink. Zbudowana w latach 2004-2006 rzeźba nosi przydomek "The Bean" ze względu na swój kształt - nazwa, której Kapoor początkowo nie lubił, ale później polubił. Składa się z 168 zespawanych ze sobą płyt ze stali nierdzewnej, a jej polerowany wygląd zewnętrzny nie ma widocznych szwów. Mierzy 33 na 66 na 42 stopy (10 na 20 na 13 m) i waży 110 krótkich ton (100 t; 98 długich ton). - czytamy w Wikipedii.

aa

The Bean i ja

aa

 Istniała już Gazeta dla Lekarzy od marca 2012, poprosiłam więc o akredytację jak dziennikarz ją reprezentujący ma kongresie ASCO, który odbywał się w czerwcu

aa

Welcome Chicago

aa

Press room

aa

Wejście do mojego hostelu

W czerwcu 2012 poleciałam po raz drugi na ASCO do Chicago. Wyjazd był o tyle ciekawy, że pierwszy raz w życiu leciałam za ocean w biznes class. Tak to opisałam w książce „To jest Ameryka!"


„Siadłam na biznesowym fotelu i czuję się jak ta wieś, co tańczy i śpiewa „koko, koko, euro spoko”. ;)) Ni czorta nie wiem, jak co działa. Umiem jedynie zapiąć pasy!
W economy class już wszystkie guziczki rozpracowałam, a tu nie wiem nic, bo wszystkie guziczki nowe.
Po jakimś czasie rozgryzłam guziczki fotela i wyjmowanie stolika z pionowego ramienia oparcia po lewej – pokrywę odchyla się i w środku jest składany stolik, ale aby pokrywa się odkryła, trzeba nacisnąć guzik z przodu.
W międzyczasie podano menu napisane w takich eleganckich słowach, że nie sposób spamiętać, więc wzięłam egzemplarz na pamiątkę. Tak na oko to przystawka składała się z łososia i szparagów, jagnięciny, ziemniaków, warzyw, ciastka, owoców, napojów.


Tymczasem dania spisane z karty, którą każdy otrzymuje w języku niderlandzkim i angielskim, nazywały się tak:
Appetiser:
Gravalax with white asparagus
Main course:
Filet of chicken in tarragon gravy
Pan-fried halibut with light curry souce
Hazelnut-crusted lamb medalion

Zdecydowałam się na nr 3, który okazał się pospolitym kawałkiem mięsa. Tak więc wszystko ponazywane jest bardzo szumnie, ale tak w istocie to chemiczne jedzenie linii lotniczych.



Na kongresie ASCO w Chicago (2012)



Mieszkałam w Palmer House

Pobyt o tyle pamiętny, że recepcja pomyliła numery pokojów i rachunek szefowej naszej 4 osobowej grupy wyjazdowej przypisała do mojej karty kredytowej. Udało się odkręcić, ale co przeżyłam to moje ;)

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2126-konferencja-prasowa-field-orlando-2007-t-cz-4

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

Konferencja "Innovation in Healthcare. From Research to Market. SME's in Focus, in Brussels on 20-21 May 2010, cz. 3

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2110-akredytacja-dziennikarska-w-brukseli-na-konferencji-societal-impact-of-pain

Krystyna Knypl

aa

Dziennikarz uczestniczący w konferencji w centrum kongresowym Square

aa

Moja badge'a

aa

Mieszkałam w Best Western PremieR Hotel

Pisane na gorąco:
Śniadanie podają na poziomie -1, jest to zwykły posiłek hotelowy, bez jakichś rewelacji co do smaku czy wystroju wnętrza, jak np. w Paryżu, gdzie obicia foteli i rąbek na talerzu były w tym samym seledynowym odcieniu.
A więc kawa – nawet smaczna, cappuccino, wędliny – słone lub włókniste (szynka parmeńska), ser żółty, pieczywo takie dmuchane, croissanty – nawet smaczne. W sokach pływały truskawki. Po przygodzie kolegi, który dostał obrzęku Quinckego po truskawkach, postanowiłam ich unikać.
 
aa
 
Miejsce obrad Square

Square - Centrum Kongresowe w Brukseli mieści się w dawnym Pałacu Kongresowym, który został zaprojektowany przez Julesa Ghoberta i Maurice'a Hoyoux i zbudowany w 1958 roku na potrzeby Targów Światowych. Zarządzany w tym czasie przez Narodowe Służby Kongresowe, Pałac Kongresowy składał się z kilku podziemnych pomieszczeń, w tym audytoriów na 1200 i 300 miejsc, a także z rudymentarnych przestrzeni wystawowych[2].

Chociaż zmodernizowany zarówno technologicznie, jak i estetycznie w 1978 roku, infrastruktura Pałacu starzała się przez lata 80. i 90. Trudności finansowe, wraz z odkryciem azbestu, doprowadziły do zamknięcia Pałacu w 2003 roku.

Pod koniec 2004 roku zarządzanie centrum zostało przekazane nowo utworzonej spółce Palais des Congrès plc. Do lipca 2005 roku opracowano i zatwierdzono plany biznesowe i remontowe spółki oraz uruchomiono fundusze. W ciągu dwóch i pół roku Pałac został gruntownie odnowiony i rozbudowany. Palais des Congrès plc sfinalizował umowę o zarządzaniu SQUARE z grupą GL events.

Square - Brussels Meeting Centre otworzyło swoje podwoje 20 września 2009 roku o godzinie 20:09 imprezą dla publiczności - czytamy w Wikipedii ( https://en.wikipedia.org/wiki/Square_%E2%80%93_Brussels_Meeting_Centre)

 
Miejsce obrad w odległości 15 minut od hotelu. W registration desk była niejaka Charlotta, z którą wcześniej korespondowałam oraz Alenka, też znana mi z kontaktów e-mailowych. Zapytały mnie, czy przyjdę na dinner – odrzekłam, że mam dużo pracy i niestety nie będę mogła w nim uczestniczyć. Dobrze przewidziałam, bo moje nogi wymagają położenia ich na lampie, a obiad zacznie się za 0,5 godziny i pewnie potrwa do 23.00. Trzeba dbać o formę.
Po odebraniu badge’y poszłam na kawę powitalną i poprosiłam Alenkę, aby poznała mnie z polskimi koleżankami. Zapytałam ich, czy takie wyjazdy to częste zjawisko czy normalna praca, kara czy nagroda w ich instytucjach. Więc jeżdżą raczej rzadko, 1 lub 2 razy w roku, są różne perturbacje z pracodawcami, bo niby je wysyłają, ale żądają pisania podań o zgodę. One chcą dostawać diety, skoro to służbowy wyjazd, na jakieś wydatki typu bilet z lotniska. Narzekały na niskie zarobki, ja powiedziałam oględnie, że emerytury starcza na świadczenia, a na resztę trzeba zarobić.
Wykłady były takie sobie, ciągle mówili SME, pytam co to za żargon – a to skrót od ang. małe i średnie przedsiębiorstwa – jest to specjalna unijna definicja, m.in. do 250 osób i granica obrotów czy dochodów, nie zapamiętałam jak wysoka. Po wykładach był lunch – taki typowy z różnymi daniami typu misz-masz plus jako ekstrawagancja dawno na bankietach niewidziana wino białe i czerwone.
 
Po obiedzie pojechaliśmy do Leuven autokarem, ale dokładnie to trzeba powiedzieć – w krzaki położone 0,5 godziny drogi od Brukseli, w których to krzakach stoi sobie fabryka produkująca sztuczne vel naturalne chrząstki – w sumie nie zrozumiałam, czy to są sztuczne produkty czy naturalne – może rozmnażają się naturalnie? Kuracja tą metodą zniszczonej chrząstki kosztuje 20 tysięcy euro.
 
aa
 
Z wizytą w Leuven w fabryce wytwarzającej chrząstki
 
Najnowsze badania
Droga powrotne trwała dłużej, bo w obrębie Brukseli korki są praktycznie na wszystkich głównych ulicach – zatkane są na 100%. Dojechaliśmy do miejsca obrad około 18.00. Nieopodal jest muzeum instrumentów dawnych. W programie była wycieczka z przewodnikiem, a potem networking drink (to jeszcze inna nowomowa biznesowa, podobna do smart casual – zawsze człowiek złapie jakieś modne określenie na takim wyjeździe). Wykręciłam się z tych aktywności na hasło muszę pisać, co każdy przyjął ze zrozumieniem, a tak naprawdę to byłam zmęczona i nie przepadam za tym ble-ble. Sympatyczni ludzie ogólnie, ale żebym na obolałych nogach od całodziennego siedzenia na konferencji i z plecakiem 7 kg chciała jeszcze ich słuchać, to nie mogę powiedzieć.
 Ponieważ na konferencji zdobyłam hasło dostępu do internetu za free w centrum kongresowym, więc poszłam jeszcze raz do tego centrum, żeby tam poczytać co w kraju. A tak à propos tutejszego dostępu do internetu – to po prostu wieś tańczy i śpiewa! W centrum dla prasy raptem cztery stanowiska komputerowe z modelami przedpotopowymi.
W pierwszej chwili chciałam zajrzeć do poczty z komputera ogólnego, ale padłam na poszukiwaniu kropki na klawiaturze belgijskiej, bo oczywiście jakiś dewiant kropkę umieścił w innym miejscu niż na naszej! Zanim ją znalazłam bez okularów, to już trzeba było iść na obrady ;)).
Na obradach były stoły z gniazdkami i tam na kartkach leżących obok było napisane hasło dostępowe, ale ciekawostka: jest ono ważne do jutra do 22.00 – żeby ktoś, kto zostanie jeden dzień dłużej, nie mógł korzystać z unijnego internetu.
Internet w siedzibie UE na kartki! Normalna komuna, tylko w unijnym wydaniu!
W kawiarniach nie widać ludzi surfujących tak jak u nas, tylko piją piwo – podobnie jak w Paryżu, tylko tam więcej ludzi pali papierosy.
Po powrocie zdrzemnęłam się do 23.30. Po obudzeniu się stwierdziłam, że jest dobra pora na nocne łowy fotograficzne. Życie towarzyskie na ulicach w pełni, mieszkam blisko Grand Place, więc wyszłam i trochę popstrykałam.
 
aa
 
Grand Place nocą
 
Teraz jest 1.15, gdy piszę – jeszcze trochę się spakuję i to będzie na dziś koniec. Rano spróbuję nadać tę korespondencję z centrum kongresowego, w którym jest dostęp do internetu. Mamy wyjazd autokaru o 10.00 i jedziemy na rondo Schumana do tego dużego budynku z tysiącem okien na spotkanie z unijnymi ważniakami. Musimy się wymeldować przed wyjazdem, wracamy autokarem do centrum, więc walizkę zostawię w hotelu i na lotnisko pojadę pociągiem, bo do Gare Brussels Centraal jest blisko. No i przejazd pociągiem trwa około 20 minut, a wszystkie inne środki grzęzną w korkach po południu. Mam samolot o 19.15.
Bruksela, 21 maja 2010 - live transmission ;)
To jest live sprawozdanie z gmachu Komisji Europejskiej, ale nie do końca live, bo europejskie urzędasy limitują dostęp do internetu i trzeba mieć hasło dostępowe, którego dziennikarzom nie dano – bo jeszcze coś napiszą ;)).
W końcu jest nas 17 osób, czyli 5 osób nie dojechało.
Facet  nawija w english – a ja siedzę pod ścianą (na propozycję zajęcia miejsca za stołem odpowiedziałam, że jestem dalekowidzem ;)). Nikt więc nie zagląda mi w komputer.
Wyjechaliśmy z hotelu o 10.00 dwoma busami. W budynku, tym dużym oczywiście, kontrola security, ale nie taka napalona jak na lotniskach. Kazali wyjąć tylko laptop i komórkę, ale już aparat foto nie i kable też zostawili w spokoju. Potem szliśmy długimi korytarzami, a teraz siedzimy w jakiejś salce, a Mr X nawija o tym, jaka prasa kontaktuje się z nimi.
Mr X mówi, że oferują stories do wykorzystania, czyli wiedzą, co powinno być napisane, tylko nie piszą sami – stara bajka jak z pacjentami. ;))
 
Wiedzieć i potrafić – odwieczny ból głowy.
aa
 
Zebranie Uniwersytetu Trzeciego Wieku - muszę zapisać się ;)
 
aa
 
O czym donosi wasz reporter, wersja unformal, a może raczej modna z uwagi chustę na głowie kupioną w Brukseli z powodu zimnicy
Krystyna Knypl
GdL 11/2022
 
p.s. Na lotnisku w Brukseli, w damskim WC można było zetknąć się z napisem Lady P. Urinor
 
aa
 
Na lotnisku w Brukseli - urinoir albo kobieta wyzwolona może sikać na stojąco w ramach równouprawnienia w EU
 
aa
 
Dialogi na cztery nogi: - Będę sikać, jak mi się spodoba. - Co mówisz? Nie słyszę!
 
W dalszych latach zrezygnowano z tej instalacji.
Następny odcinek
 
 
Krystyna Knypl
GdL 11/2022
 
 

 

Akredytacja dziennikarska w Brukseli na konferencji Societal Impact of Pain - rok 2010, cz. 2

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2109-debiut-dziennikarski-w-brukseli-cz-1

Krystyna Knypl

Dziennikarz uczestniczący w konferencji SIP (vide badge'a)
 
                                                                                                               ***

Societal Impact of Pain (SIP)

Platforma "Societal Impact of Pain czyli Społeczny Wpływ Bólu", (SIP) istnieje od 2009 roku. Jest wielostronnym partnerstwem prowadzonym przez Europejską Federację Bólu EFIC i Pain Alliance Europe (PAE), którego celem jest zwiększenie świadomości na temat bólu i zmiana polityki w tym zakresie. Platforma stwarza możliwości dyskusji dla wszystkich, którzy zawodowa lub prywatnie spotkają z problematyką bólu.

<a href=
 
Otwarcie obrad
 
Tak pisałam na gorąco:
Samolot miałam o 9.10, więc nie musiałam się zrywać w środku nocy ani brać taksówki, ale mimo to miałam przedsmak przygody – otóż z powodu zagrożenia wulkanicznego zamknięto niebo nad Szkocją i Irlandią.
Na lotnisku jak zawsze wkręciłam się w dodatkową kontrolę, bo teraz, jak się okazało, trzeba wybebeszać wszystkie kable do kontroli – o czym nie wiedziałam, bo gdy leciałam do Atlanty, jeszcze nie trzeba było. Laptop, komórkę i aparat fotograficzny wystawiam do kontroli rutynowo, ale jeszcze zażyczyli sobie pokazania ładowarki do telefonu. Gościa przede mną pytają „ma pan jakieś kable w tym neseserze?” a on „tam mam same kable” i wywalił kilogram różnych przewodów.
Poza tym wszystko fajnie – nie siedział nikt koło mnie, lot był spokojny, a strefie wolnocłowej na Okęciu nie było nic ciekawego. W samolocie na śniadanie dali na gorąco jajecznicę sproszkowaną, takież ziemniaki i szpinak (fuj!), bułkę, ciastko. Bułkę zabrałam, przydała mi się na potem zamiast dinneru, na który nie poszłam – bo już chyba wszystkie ciekawe lunche służbowe z nieznajomymi ludźmi zaliczyłam. Na lotnisku miał czekać facet z kartką i napisem SIP (nazwa tej konferencji), nie było widać nikogo takiego, jeśli nie liczyć jednego gościa, co wypatrzyłam, że trzyma taką kartkę, ale napisem do dołu.*

Rzeczony gość czekał jeszcze na 4 osoby z Hiszpanii – dwoje pacjentów (taka teraz moda, ze pacjenci biorą udział w konferencjach dla doktorów) i jedną prof. onkologii. Jechaliśmy około 0,5 godziny i dojechaliśmy do hotelu położonego w krzakach pod Brukselą. Design taki nowoczesny, obleci, plusy – mam bardzo duży pokój z aneksem biurkowym – gabinetowym. Cicho dokoła. W łazience nie wiem, jak przełącza się wodę na prysznic i wygląda na to, że się nie dowiem.
Recepcja na dzień dobry żąda karty kredytowej na „extrasy” oraz podsuwa do podpisu regulamin, w którym stoi, że hotel nie odpowiada za biżuterię i kosztowności zostawione w pokoju – słowem ochrania złodziei i wystawia do wiatru gości, umywając przy tym ręce.
Obrady nawet ciekawe, temat leczenia bólu niby powszechny, ale nie był mi znany bliżej, a dzieje się w tej sferze trochę nowych rzeczy – między innymi ma wejść na rynek w przyszłym roku nowy lek i podjęto starania, aby przewlekły ból z nieznanej przyczyny (tzw. fibromialgia) był samodzielną chorobą. Cierpią nań najczęściej kobiety źle wykształcone, o niskich dochodach, do 50. roku życia. Ucieszyłam się, że nie zapadnę na fibromialgię ;)). Po obradach był dinner, ale nie poszłam – bo strasznie dużo głośno gadających i nieznanych ludzi. Poznałam się przed dinnerem z głównym organizatorem i przeprosiłam za nieobecność – powiedziałam, że idę pisać, bo najlepiej to robić ze świeżymi wrażeniami. Zrobiłam sobie prywatny obiad z bułki, jogurtu, jabłka i batona – wszystko z samolotu oraz z przerwy kawowej.
Jak na razie Atlanta jest numerem jeden jeśli chodzi o smaczne jedzenie służbowe. Aha, po przyjeździe był lunch. Poznałam się z przewodniczącym Austriackiego Czerwonego Krzyża – siedzieliśmy obok siebie na obradach.
Idę spać, bo jutro muszę zrobić check-out o 8.30, potem obrady do 16.00, wylot o 19.15.
 
Up-date: w 2019 roku pan który miał mnie odebrać z lotniska  miał na kartce nazwisko osoby, która przylatywała za kilka godzin - trzeba umieć rozszyfrować kod brukselskich podwoźników ;)
 
 
Krystyna Knypl
 
GdL 11/2022
 
Następny odcinek
 

 

Mój debiut dziennikarski w Brukseli - rok 2008, cz. 1

Krystyna Knypl

Motto:

Do Brukseli jeżdżą teraz tylko bardzo ważni ludzie

Usłyszane w butiku "Elegantka"                                                                               

Zacznijmy od kaczki, bez której żaden porządny dziennikarz nie jest w stanie funkcjonować w zawodzie. Kaczkę dziennikarską wymyślił żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku Egide Norbert Cornelissen, belgijski literat obdarzony specyficznym poczuciem humoru. Zaintrygowany sensacyjnymi informacjami zamieszczanymi często w ówczesnych gazetach postanowił sprawdzić, jak daleko sięga naiwność czytelników. Do jednej z gazet dał ogłoszenie o sprzedaży kaczki. Ptak miał być owocem niezwykłego eksperymentu. Cornelissen napisał, że miał dwadzieścia kaczek, jedną zabił i rzucił pozostałym na pożarcie. Potem zrobił tak samo z drugą, trzecią i czwartą, a także z wszystkimi pozostałymi. Wreszcie została tylko jedna kaczka – odżywiana wyłącznie mięsem pozostałych. Miała ona charakteryzować się wyjątkową siłą oraz drapieżnością i w związku z tym właściciel chciał ją sprzedać za cenę pięciokrotnie wyższą od ceny zwykłej kaczki.
Historię tę przypisał Cornelissenowi belgijski uczony Adolphe Quetelet, au
tor biografii twórcy ogłoszenia. W historii Queteleta oraz we wszystkich jej lejnych wersjach brakuje informacji, które gazety i kiedy opublikowały ogłoszenie
Cornelissena o kaczce.
Inne z kolei wyjaśnienie mówi, że kaczki od dawna kojarzone są z kłamstwami, niemieckie bowiem słowo „kaczka” („ente”) może oznaczać również kłamstwo lub żart z gazety.

Kaczka i dziennikarz

Nie jest możliwa kariera dziennikarza bez kaczki ;)

Ciekawa jest też informacja, że kaczka dziennikarska wywodzi się ze starego francuskiego wyrażenia vendre un canard a moitié, czyli sprzedać połowę kaczki. Otóż pewien uliczny sprzedawca kaczek oferował ptaki po osiem franków za sztukę. Niespodziewanie na drugą stronę ulicy wprowadził się nowy sprzedawca, który zaoferował kaczki po siedem franków za sztukę. Rozgorzała wojna cenowa, w wyniku której nowy sprzedawca kaczek zaproponował trzy franki za kaczkę. Pierwszy sprzedawca kaczek dał duży napis dwa franki, a na dole małym drukiem: za pół kaczki. Wszystko w przyrodzie ewoluuje... i po latach kaczka dziennikarska przemieniła się w fake newsa – ale to już zupełnie inna historia.

Berlaymont Building

Berlaymont Building, siedziba Komisji Europejskiej

Podróże to marzenia, olśnienia, wspomnienia - kolorowa strona medalu z napisem podróże. Jest też druga strona mniej barwna – niepokój, niepewność, niebezpieczeństwo. Chyba w wyobraźni wszystkich przeważają te kolorowe barwy podróży skoro lotniska są wypełnione po brzegi, a każdej nocy przez Ocean Atlantycki leci kilkaset samolotów. Dla zrealizowania swoich marzeń, doznania olśnień i możliwości snucia wspomnień oszczędzamy pieniądze, czytamy o dalekich krajach, szukamy najlepszych połączeń, cierpliwie poddajemy się oględzinom na lotniskach, badaniu palpacyjnemu jako podejrzani, skanowaniu naszych linii papilarnych jako potencjalnie niebezpieczni, fotografowaniu jako teoretycznie zagrażający… długo by można snuć te rozważania. A jednak poddajemy się tym wszystkim procedurom dla przyjemności zobaczenia wieży Eiffla, kaplicy św. Piotra, Berlaymont Building, wodospadów Iguazu i zachowania w pamięci wrażenia które czuliśmy w pierwszej chwili gdy przed naszymi oczami pojawił się widok któregoś z cudów natury lub architektury.

W czasach PRL (w epoce socjalizmu) mieliśmy etap marzeń o podróżach, w latach dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych (w epoce kapitalizmu) podróżując po świecie byliśmy na etapie olśnień. Teraz w epoce post-pandemializmu mamy czas wspomnień.

Symbol graficzny Unii Europejskiej to Berlaymont Building na tle którego jest unijna flaga. Budynek Berlaymont Building zawdzięcza swoją nazwę zakonowi Dames du Berlaymont (Siostry z Berlaymont). Zakon Dames du Berlaymont został założony w 1625 roku przez hrabinę Marguerite de Lalaing, żonę hrabiego Florenta de Berlaymont. Państwo belgijskie kupiło tę ziemię w 1962 roku, kiedy zakon przeniósł się do Argenteuil.

Mamy rok 2008

Od 4 lat Polska należy do Unii Europejskiej, pracuję w nowym zawodzie dziennikarza medycznego już kilka lat. Mam doświadczenie w samodzielnym bywaniu na konferencjach zagranicznych zarówno jako lekarz prezentujący doniesienia plakatowe na kongresach European Society of Hypertension oraz Interamerican Society of Hypertension (Mediolan, Paryż, Sao Paulo), a także jako dziennikarz medyczny akredytowany kongresie American Society of Hypertension oraz mam wizę amerykańską "I" jak informacja, która upoważnia do wykonywania zawodu dziennikarza w Stanach Zjednoczonych. 

9f84073195c44ac7b729a6f42d0c4bc8 870

Umiem przesiąść się na lotnisku amerykańskim, odpowiedzieć na pytania pogranicznika i bez powikłań kontynuować podróż. Wbrew pozorom nie jest to czynność tożsama z przejściem na drugą stronę ulicy na zielonym świetle. Znane są przypadki odsyłania z granicy amerykańskiej osób bez odpowiedniej wizy dziennikarskiej dla osób piszących o podróży lub wiz pozwalających na pracę w Stanach Zjednoczonych dla artystów występujących na tamtejszych scenach. Także słownictwo podczas tych pogawędek musi być zgodne z oczekiwaniami pogranicznika. Co więcej podszkoliłam się w języku angielskim w Acadia Center for English Immersion, i najważniejsze: nie mam szefa, który zatroskanym głosem oznajmi, że najbardziej rozwinę się biorąc kolejny dyżur lekarski.

Jestem świadoma swego potencjału intelektualnego i postanawiam postawić kolejny krok na ścieżce kariery, a jest nim pokazanie się na salonach europejskich jako dziennikarz medyczny. I last but not least: mam 63 lata.

Bezpośrednim powodem wyjazdu do Brukseli było zaproszenie na konferencje prasową w Parlamencie Europejskim, jakie nadeszło pocztą elektroniczną pewnego popołudnia. Organizacja pozarządowa Europacolon organizowała miesiąc świadomości schorzeń nowotworowych jelita grubego i poszukiwała wsparcia swojej działalności w mediach.

Szczegóły logistyczne

Miejsce konferencji na tyle atrakcyjne i dotychczas bliżej mi nie znane, że zdecydowałam jako typowy freelancer zainwestować w wyprawę. Koszty wyjazdu były następujące: bilet do Brukseli LOT - em: 317.41pln ( na pokładzie całkiem przyzwoite śniadanie - kanapka plus pierogi z serem, napoje, wino, gazety wszystko wliczone), z Brukseli linią Brussels Airlines 518.17 pln ( na pokładzie wszystko za pieniądze! nawet gazety i H2O) dwa noclegi w hotelu Eurostars Grand Palace przy Boulevard Anspach, przejazd na lotnisko w Warszawie - 30,00 pln przejazd z/na lotnisko w Brukseli - 2 x 2.90 euro wyżywienie tradycyjnie nie było zbyt drogie. Lot 235 o 7:00 spowodował, że zerwałam się na równe nogi o 4:00 i pohałasowawszy sąsiadom o 5:10 wsiadłam do taksówki. Kurs do 6:00 rano jest wg drugiej taryfy i na Okęcie wyniósł 30 pln. Odprawa przy check-in bez problemów, także wykrywacze metali nie byli jeszcze do końca rozbudzeni i niczego nie chcieli oglądać w szczegółach. Miejsce przy oknie, w towarzystwie dżentelmena zamieszkałego w Brukseli, z pochodzenia Polaka.

Sąsiad doradził mi abym jechała pociągiem a nie taxi (wyznanie raz utknąłem w korku i spóźniłem się na lot - przekonało mnie ostatecznie i szybko). Bilety kupuje się na lotnisku. Pociąg jest na poziomie -1. Autobusy na poziomie 0. Po kwadransie oczekiwania na peronie nadjechał dość brudny pociąg, który zatrzymał się na Gare Nord, a potem na Gare Centrale. Po drodze z okiem widziałam Atomium - robi pewne wrażenie, ale podobno im dalej tym lepsze. Nie zabiegałam więc o bliski kontakt z budowlą. Z Gare Centrale kierują się w dół wąskimi uliczkami po kilku minutach doszłam do Grand Place, który przede wszystkim wcale nie jest taki grand. Dalsze 15 minut w dół i znalazłam się na Boulevard Anspach. Przypadkowo skręciłam w lewo i natknęłam się na supermarket, w którym zrobiłam zakupy spożywcze. Hotel dostępny był od 13.00. Recepcja wyznaczyła mi pokój 507 na V piętrze.

aa2

Obrady

Wnętrze miłe i czyste, ale z pewnym mankamentem jakim okazał się płatny internet za 8 euro / godzinę. Twarde łóżka oraz brak śniadania można jeszcze dopisać do tych mankamentów. Po rozpakowaniu się przeszłam Boulevard Anspach - dużo sklepików z towarami za 1 euro sprzedawanych przez emigrantów. Pomna swojej zasadzie nie opuszczania hotelu po zmierzchu wróciłam około 18:00 i próbowałam włączyć telewizor, jednak bez skutku – nie potrafiłam! Usnęłam, nie jak w Meksyku przy dziękach Mariachi, lecz w zupełnej ciszy. Obudziłam się o 1:00 w nocy - mój organizm w podróży najwyraźniej uważa, że jest zawsze w Ameryce ;)). Konferencja zaczynała się o 10:00, więc o 9:00 ruszyłam na podbój Europy środkami łączonymi - do Gare Centrale na piechotę a potem taksówką za 8 euro. Z studiów internetowych wiedziałam, że wejście dla prasy jest po prawej stronie budynku PHS przy ul. Wiertza i znalezienie właściwego wejścia nie było takie trudne, choć zespół budynków parlamenty to trzy duże skupiska. W małej recepcji dla prasy odpytano mnie, sfotografowano i wręczono ID. Powiększyłam bazy danych osobowych Parlamentu Europejskiego! Konferencja prasowa trwała około 30 minut i podczas niej wygłoszono 3 referaty.

Mój pokój w hotelu Eurostars Grand Palace

Potem wszyscy uczestnicy przeszli do drugiego budynku gdzie była wystawa jelita grubego z różnymi chorobami - fotografie robią nieustanna furorę! Można było robić wywiady z vipa-ami, ale nie rwałam się do tej roboty. Po drugiej stronie hallu była wystawa Amazing Kidney. Po zakończeniu części oficjalnej wyszłam, aby sfotografować okolicę, ale okazało się, że nie mam mapy - została w hotelu. Nie wiem jakim sposobem, ale udało mi się dojść do Ronda Schumana skąd drogę znałam na podstawie wcześniejszych studiów nad mapą. Studiowanie map w domu miasta do którego jedzie się jest bardzo pożytecznym zwyczajem. Zrobiłam długi spacer schodząc ciągle w dół i po 5 - 6 km byłam w okolicy Gare Centrale. Potem kierując się za Japończykami doszłam do Maneken Pis, który jest nielicho przereklamowany. Przy okazji obejrzałam Madame Chapeau, bliżej mi nieznaną.

aa2

Dziennikarze na sali obrad

aa2

Prelegenci  na sali obrad

Następnego dnia wracałam do Warszawy. Bohatersko postanowiłam dojechać pociągiem na lotnisko. Brak oznakowania na dworcu bije nawet socjalistyczne rekordy, ale z innym podróżnym jakoś dotarliśmy. Lotnisko przestronne, a służby kontrolne dociekliwe - zaliczyłam kontrolę bagażu ręcznego z wypakowywaniem zawartości mojego plecaka. Lot na pokładzie Brussels Airlines nieciekawy - nie dość, że bilet prawie dwa razy droższy to jeszcze gazety, napoje i przekąski za pieniądze - nie byłam ciekawa jakie.

Faktura, którą zapłaciłam za hotel

 

Sejf hotelowy

Czego nauczyłam się podczas pierwszej wyprawy do stolicy Zjednoczonej Europy?

1. Nie należy rezygnować w połowie przedsięwzięcia, niezależnie od tego jak pozornie źle układają się sprawy.

2. W pełni przekonałam się, że jeśli umiesz liczyć, licz zawsze na siebie!

3 .No i polubiłam delikatesy Delhaize – dobre ceny i dobra oferta! Podczas następnych wyjazdów zawsze starałam się zrobić w nich zakupy.

Podobało mi się!

Krystyna Knypl

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2110-akredytacja-dziennikarska-w-brukseli-na-konferencji-societal-impact-of-pain

GdL 11/2022

Więcej o dziennikarskiej drodze w mojej książce "Kaczka dziennikarska"

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/images/gdl_2020/KACZKA%20dziennikarska.pdf


 

Uroda amerykańskich kongresów kardiologicznych była pociągająca..., cz.2

Poprzedni odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2105-kariera-od-sluzby-zdrowia-do-czwartej-wladzy-zaczela-sie-w-san-francisco-w-2005-roku

Krystyna Knypl

Poznałam drogę do Stanów Zjednoczonych, miałam ważną amerykańską wizę dla dziennikarzy, pomyślałam, że warto poznać większy, jeszcze bardziej znany kongres American Heart  Association, który odbywał się w Dallas, w dniach 13 -16 listopada 2005 roku. Podróż do Dallas nie była tak prosta jak do San Francisco, czyli z jedną przesiadką w Europie. Trzeba  było przesiąść się drugi raz na terenie Stanów Zjednoczonych.

Taka przesiadka to skomplikowana operacja logistyczna podczas której trzeba przekroczyć granicę amerykańską ( więcej o tym wyzwaniu pod linkiem http://modnediagnozy.blogspot.com/2018/01/jak-przekraczac-granice-amerykanska.html), odebrać swój bagaż, zmienić terminal, ponownie odprawić się... a trzeba przy tym pamiętać, że podobną operację wykonuje tysiące pasażerów (na dużych kongresach amerykańskich bywa nawet 30 tysięcy uczestników, są wtedy dodatkowe loty do miasta w którym odbywa się kongres). Według moich doświadczeń wymagało to minimum 4 godzin. Podzieliłam się tymi doświadczeniami z kolegami, którzy także wybierali się do Dallas.

- Krystyna co ty opowiadasz? Cztery godziny? Nam wystarczą dwie godziny i jeszcze piwa się napijemy na lotnisku przesiadkowym - oznajmił jeden z nich, który oczywiście wcześniej granicy amerykańskiej nigdy nie przekraczał. Jak się okazało w praktyce czasu na picie piwa miał bardzo dużo, bowiem na swój samolot ni zdążył, a następny lot który mu zaoferowano był dopiero za 24 godziny.

aa2

Centrum kongresowe w Dallas

 Dallas 1

Przed centrum kongresowym w Dallas

Nie tylko podróż była wyzwaniem dla kardiologów, tym razem amerykańskich, na tym kongresie...także działanie coca-coli na częstość występowania zespołu metabolicznego. W 2012 roku pisałam wspominając ten kongres:

Nieciekawą wpadkę zaliczyło American Heart Association, publikując badanie na temat wpływu soft-drinków na zespół metaboliczny, z którego to badania dowiedzieliśmy się, że soft-drinki nie są takie groźne, jak to niektórzy sugerują, tylko ich konsumenci za dużo jedzą... Wydano nawet specjalny „statement”, czyli dość wysokiej rangi dokument, gdy z czasem okazało się, że... Coca-cola przeznaczyła całkiem godziwy fundusz na bardzo wyrafinowaną kampanię promocyjną, którą przeprowadzała z pomocą American Heart Association, również na zjazdach. Promowano czerwone sukienki i znaczki w kształcie sukienek – nawet miałam taki znaczek z stoiska AHA w 2005 r. i jakiś czas nosiłam go w klapie. Oferowano nie tylko małe odznaki, ale można się było sfotografować z czerwoną suknią. Pisano, że te czerwone suknie symbolizują czerwone policzki, które powstają, gdy biegamy i oczywiście powinniśmy biegać, AHA to poleca – jakżeby nie! A obok czerwonej sukni czerwienił się napis Coke. Ile osób powiedziało sobie po obejrzeniu tej reklamy – pobiegam jutro, a dziś napiję się tej zdrowej Coke, wiedzą tylko jej producenci.

Źródło:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wybrane-artykuly/387-muzeum-dlugopisu

Z innych oryginalnych osiągnięć organizatorów kongresów AHA warto wymienić konieczność  "akredytacji" aparatu fotograficznego, którym robiłam zdjęcia podczas kongresu w Nowym Orleanie. No i last but not list odmowa akredytacji na uczestnictwo on line na kongresie w tym roku ponieważ nie jestem dziennikarzem wg AHA lecz ... wydawcą. Odpisałam organizatorom, że każdy ma prawo podejmować niekorzystne dla siebie decyzje.

Na idąc w ślady AHA w kwestii ubioru, dziś wybrałam ekologiczny kolor zielony i udaję się na konferencję do PAP o leczeniu rdzeniowego zaniku mięśni.

Krystyna Knypl

GdL 11/2022

Następny odcinek

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2112-chicago-chicago-to-miasto-kongresow-takze-asco-cz-3

Moja monografia "To jest Ameryka!"

https://gazeta-dla-lekarzy.com/images/gdl_biblioteka/bibl_gdL_tojestameryka.pdf