Artykuły redaktor naczelnej

Rozdział 12. Konferencja o chorobach rzadkich (27-28 luty 2017), Leuven

Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2491-rozdzial-11-konferencja-accord-23-czerwiec-2015-madryt

Rozdział 12.

Konferencja o chorobach rzadkich (27-28 luty 2017), Leuven

Moja badge'a

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2493-rozdzial-13-zagrozenia-dla-zdrowia-publicznego-17-czerwiec-2017-madryt

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

Rozdział 11. Konferencja ACCORD (23 czerwiec 2015) Madryt

 Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2490-rozdzial-10-media-cluster-meeting-12-13-czerwiec-2014

Rozdział 11.

Konferencja ACCORD (23 czerwiec 2015) Madryt

ACCORD PROJECT

Na konferencji

Mieszkałam w Miguel Angel Hotel w Madrycie

Hall

Materiały dotyczące ;programu ACCORD

http://www.accord-ja.eu/downloadable-documents

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2492-rozdzial-12-konferencja-o-chorobach-rzadkich-27-28-luty-2017-leuven

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

Rozdział 10. Media Cluster Meeting (12-13 czerwiec 2014), Ateny

Poprzedni rozdział
 
 
Rozdział 10.
 
Media Cluster Meeting (12-13 czerwiec 2014), Ateny
 
 
Każda podróż czymś człowieka zaskakuje. Świat teraz zrobił się niezwykle chciwy na pieniądze, wiec współczesne zaskoczenia maja zwykle charakter finansowy. Przyjechałam 2 godziny przed odlotem i to jest tyle aby spokojnie wygrzebać się ze wszystkich zasadzek współczesnego chciwego menedżeryzmu. Odprawa  zaczęła się na 2 godziny przed odlotem. Miły pan z obsługi powiedział:
-Ma pani wykupiony bilet w takiej taryfie, że nie obejmuje ona bagażu, jest on płatny dodatkowo 35 euro czyli 146 złotych, proszę opłacić w stoisku 215, i wrócić do mnie z dowodem wpłaty, wtedy otrzyma pani boarding pass. Ale na szczęście w drodze powrotnej ma pani bagaż w cenie biletu.
Bulbulbul - zabulgotałam wewnętrznie i udałam się do stanowiska pobierającego haracz. Tam okazało się, że przyjmują tylko w cash polskim, żadne karty kredytowe ani euro nie biorą, prawdziwi rozbójnicy nie dzielą się ani z bankami ani z Visą ani z Masterem. Kesz na kiesz - jak mawiali emigranci zarobkowi do Stanów Zjednoczonych z moich rodzinnych stron i wiedzieli co mówią! 
Musiałam więc udać się na I piętro do banku i wymienić 20 euro, bo podobno kurs na parterze w kantorze jest wysoce niekorzystny. Zasilona 80 złotymi uiściłam haracz i dostałam pokwitowanie za -uwaga! uwaga- excess baggage, cokolwiek ten excess ma oznaczać. Nawet trudno z takim pokwitowaniem ubiegać się o zwrot, no bo powiedzą po co brałaś excess i nie zwrócą. Na security nawet niczym nie zadzwoniłam i udałam się na zwiedzanie nie widzianego 2 tygodnie lotniska ;)) .
Już pod gate'e dowiedziałam się od jednej pani, że jak się człowiek odprawia przez internet to ta zbójecka opłata wynosi 80 złotych. Wniosek: trzeba się zawsze odprawiać przez internet, jednak!
SONY DSC
Podróżowałam liniami greckimi
In plus zaskoczeniem był posiłek gorący na pokładzie - pulpety, ziemniaki puree i marchewka, ser, krakers, ciasteczko, kawa, herbata, woda. Porcje mini-mini, ale zawsze to lepiej niż w LOT-cie gdzie w cenie biletu do Brukseli za duże pieniądze jest woda i batonik. Rekompensatą były ładne widoki podczas podróży. Ruch na trasie spory, śmignęło kilka maszyn po drodze.
SONY DSC
Połączenie chmury i góry
SONY DSC
 Ale po chwili ukazały się ładne widoki wybrzeża               
Wysiadam na stacji Syntagma
Kieruję się Andreas Syngros Avenue, który był bankierem greckim
\
Docieram wreszcie do mojego Athens Ledra Hotel*****
Wnętrze faktycznie pięciogwiazdkowe!
Następny dzień rozpoczynam od wizyty na śniadaniu
Co by tu wybrać na śniadanie?
Wszystkiego po trochu
W pewnym momencie z okien autobusy widać Akropol!
A za chwilę powracamy do współczesności splątanej przewodami
Jesteśmy na miejscu obrad - Instytut Pasteura w Atenach
W tle egzotyczne wyposażenie z epoki minionej
Dr Cynthia Menel - Lemos epidemiolog z CHAFEA
Powracamy na wykłady
 Anastasia Pharris - Ciurej ze Szwecji, ciekawy wykład
Jadę metrem obejrzeć zmianę warty pod Parlamentem
Nadchodzi zmiana warty
Zmiana warty
SONY DSC
O czym donosi  Wasz fotoreporter
 

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2491-rozdzial-11-konferencja-accord-23-czerwiec-2015-madryt

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

Rozdział 9. "Innovative Medicine Initiative" (21- 23 maj 2014), Bruksela

 Poprzedni rozdział
 
 
Rozdział 9.
"Innovative Medicine Initiative" (21- 23 maj 2014), Bruksela
 
SONY DSC
Mój bagaż
SONY DSC
Podróżuję business class
SONY DSC
Przyjeżdżam wieczorem
SONY DSC
Miejsce obrad
SONY DSC
Przed obradami
SONY DSC
Wykład
SONY DSC
Akredytowany dziennikarz w press room
SONY DSC
Press room
SONY DSC
Press IMI Stakeholders
SONY DSC
Ballroom
SONY DSC
Skoro wiemy jak oznakowano press room i ballroom, warto zobaczyć też jak oznakowano rest room ;)) - jak to zwykli określać Amerykanie
SONY DSC
W każdym rest room czegoś nowego się człowiek nauczy
SONY DSC
Po obradach pora na lunch. Intrygująca potrawa w środkowej części  talerza, miałam wrażenie, że to zapieczone w cieście resztki wędlin ze śniadań ;)) Okazuje się, że zapiekanka nazywa się teryna. Pierwszy raz słyszę takie słowo, pochodzi z francuskiego terrine.Tym razem lunch bez wina, choć już przelotnie pojawiło się ono na warsztatach o  transplantacji. Kryzys! Ciekawe czy branża HIV/AIDS, której media cluster jest w czerwcu też będzie w kryzysie czy wręcz przeciwnie?
aa5
Jako pamiątkę przywiozłam czekoladki Godiva - rozczarowanie smakowe równie duże jak cena - 21 euro!
SONY DSC
Gdy  wyzwolona niewolnica ubezpieczalniana Isaura wedrze się na salony europejskie...to dostaje zawrotu głowy od namiaru bywania na salonach gotowy, jego fotograficzny obraz jest taki właśnie ;))
 
Następny rozdział
 
Krystyna Knypl
"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

 

Rozdział 8. "Journalists' Workshop - Organ Donation and Transplantation" (7 październik 2013), Bruksela

 Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2487-rozdzial-7-imi-stakeholder-forum-13-maj-2013

Rozdział 8.

"Journalists' Workshop - Organ Donation and Transplantation" (7 październik 2013), Bruksela

Druga konferencja z niezwykłymi wydarzeniami

# obrady odbywają się w Berlaymont Building

# każdy uczestnik ma swoją imienną wizytówkę

# przedstawiamy się w języku angielskim

# słynny nefrolog hiszpański dr Raphael Matesanz opowiada o tym jak promuje dawstwo narządów

# matka pewnego dziecka opowiada historię, którą nazywam "Transplant connecting people"

# zachował się materiał na stronie www - ewenement, bo to chyba jedyny tekst z przeszłości

https://health.ec.europa.eu/events/fifth-journalist-workshop-organ-donation-and-transplantation_en

Moja wizytówka

<a href=

Sala obrad, siedzę w pierwszym rzędzie, trzecia od lewej

Po konferencji powstały artykuły

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/247-transplantacja-i-koordynacja 

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/236-transplantacja-i-koordynacja

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/190-transplantacja-i-komunikacja-3

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/109-transplantacja-i-komunikacja2

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/54-transplantacja-i-komunikacja

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/111-the-difficult-art-of-conversation

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/109-transplantacja-i-komunikacja2

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2489-rozdzial-9-innovative-medicine-initiative-21-23-maj-2014

Krystyna Knypl
Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

Rozdział 7. "IMI Stakeholder Forum "(13 maj, 2013), Bruksela

 Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2486-rozdzial-6-6-tapentadol-w-leczeniu-bolu-neuropatyczniego-16-wrzesien-2010

Rozdział 7. "IMI Stakeholder Forum "(13 maj, 2013), Bruksela

Historyczna konferencja z kilku względów

# Strajk personelu naziemnego i podróżni nie dostali swoich bagaży

# Po raz pierwszy reprezentuję Gazetę dla Lekarzy

# Konferencja prasowa z udziałem mojego ulubionego laureata Nagrody Nobla, jest nim prof. R. Zinkernagel. Słuchałam jego wykładów w Lindau on site (2008) i on line. Zawsze bardzo duże wrażenie.

# Podróżuję business class

# Mieszkam w hotelu Sheraton

Gazeta dla Lekarzy po raz pierwszy na europejskich salonach i od razu podróż business class, wiedzą w tej Brukseli jak podejmować VIP-ów ;).

Odprawiam się na dywaniku dla business class

Gdy już siedzimy wszyscy na pokładzie samolotu...

Nagle na płytę lotniska podjeżdża czarna limuzyna i dowozi bardzo ważną osobę, która oczywiście zajmuje miejsce w business class.

Czarna limuzyna przywiozła madame VIP

Przylatujemy do Brukseli a tam kolejna niespodzianka strajk personelu naziemnego lotniska, nie dostarczają bagaży na taśmy. Na zdjęciu komunikaty - ludzie fotografują te komunikaty. Rezygnuję więc z oczekiwania na mój bagaż i udaję się po bilet do kas kolejowych . Lotnisko jest po remoncie. W 2008 nie było tu tak elegancko. Kupuję bilet na przejazd do hotelu Sheraton, który mieści się w dzielnicy Brussels Nord, kilka przystanków od lotniskaKupuję bilet i przechodzę na peron. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, Co to będzie, co to będzi Mój pociąg będzie o 19:5

Bru Sheratoon

Wieczorem docieram na miejsce obrad, które odbywają się w hotelu Sheraton

aa
Jak zawsze press room widocznie oznakowany
W press room
Prof. Rolf Zinkernagel, laureat Nagrody Nobla
 
Po raz pierwszy miałam okazję słuchać w Lindau w 2007 roku on site (https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2123-konferencja-meeting-of-nobel-prize-winners-lindau-2007-r-cz-10) i po raz drugi on line z Lindau w 2023 roku. Niebanalna osobowość oraz intelekt.
Przesiadka w Kopenhadze

 Program

Program obrad obejmował wystąpienia przedstawicieli struktur Unii Europejskiej oraz reprezentantów instytucji zaangażowanych w realizację poszczególnych przedsięwzięć badawczych.

Dyrektor wykonawczy IMI Michel Goldman, który otworzył obrady, omówił dotychczasowe wsparcie UE dla badań nad mózgiem.

Z uwagi na rosnącą liczbę obywateli krajów unijnych cierpiących na schorzenia neurologiczne poszukiwanie nowych metod leczenia oraz diagnozowania tych schorzeń jest jednym z ważniejszych zadań.
Mimo iż wiemy stosunkowo dużo o schorzeniach neurodegeneracyjnych, a gromadzenie wiedzy ułatwiają dostępne szeroko programy informatyczne, to wyciąganie wniosków, które da się przełożyć na praktykę kliniczną, nie jest łatwe.

Zagadnieniu temu był poświęcony wykład prof. Richarda Frackowiaka z Kliniki Neurologicznej w Lozannie.

Profesor zwrócił uwagę, że mamy obecnie wiele metod badania mózgu, które dostarczają obszernych danych na temat schorzeń, ale nie dysponujemy holistyczną koncepcją interpretacji tych badań. Istnieje potrzeba integracji uzyskiwanych wyników i zdaniem profesora Frackowiaka jest to zadanie dla nowej dyscypliny – informatyki medycznej.

Innego rodzaju problemy zostały przedstawione w wykładzie reprezentanta Neuroscience Technologies. Wykładowca omówił problemy związane z diagnozowaniem i leczeniem bólu przewlekłego, który jego zdaniem jest odrębną i samodzielną jednostką chorobową. Zwrócił uwagę na trudności, jakie napotyka koncepcja bólu przewlekłego jako jednostki chorobowej. Do tej pory ból, podobnie jak gorączka, uważany był za jeden z objawów występujących w wielu schorzeniach. Celem prowadzonych badań jest poszukiwanie biomarkerów bólu przewlekłego oraz nowych leków na to schorzenie.

Bardzo interesujące dane przedstawił przedstawiciel F. Hoffman – La Roche na temat podjętych niedawno badań nad autyzmem. Nad schorzeniem tym do niedawna nie prowadzono żadnych szerzej zakrojonych badań klinicznych, nie ma wypracowanych wytycznych ani strategii postępowania, a rodzice dzieci cierpiących na autyzm nie bardzo mają do kogo się zwrócić o poradę i pomoc. Cenną inicjatywą w tym obszarze jest portal http://www.autismspeaks.org.

Sporo uwagi poświęcili różni wykładowcy chorobie Alzheimera. Zwracano uwagę na długi okres dzielący wystąpienie objawów od postawienia rozpoznania. Obecni na konferencji przedstawiciele przemysłu farmaceutycznego przedstawili aspekty związane z poszukiwaniem nowych leków – naukowe, organizacyjne, rejestracyjne, a także finansowe.

Głosy wybitnych ekspertów

Poza wystąpieniami badaczy bezpośrednio zaangażowanych w realizację poszczególnych przedsięwzięć głos zabrali profesor Mary Baker, przewodniczący Eurpean Brain Council oraz profesor Rolf Zinkernagel, laureat Nagrody Nobla z fizjologii i medycyny (1996 r.).

2013-IMI-5324Profesor Mary Baker zwróciła uwagę na niedoskonałość dotychczas prowadzonych badań klinicznych i potrzebę nowego spojrzenia na to zagadnienie. Do badań klinicznych nie są kwalifikowane kobiety w ciąży, dzieci, osoby powyżej 65. roku życia i w związku z tym wyniki uzyskiwane w tych badaniach nie odzwierciedlają całego społeczeństwa. Długi proces badań i rejestracji leku powoduje, że część danych traci aktualność. Profesor Baker mocno podkreśliła konieczność opracowania metod skutecznej komunikacji ze społeczeństwem oraz doskonalenia metod przekazu wyników badań.

Profesor Rolf Zinkernagel, który miał wykład zamykający obrady, przybliżył słuchaczom w niekonwencjonalnej formie dane na temat naszego sytemu immunologicznego, na którą złożyły się autorskie ręcznie rysowane slajdy oraz barwny przekaz. Podsumowanie badań nad nowymi lekami określił tak: To wszystko jest bardzo proste – jeżeli coś działa, to działa, a jeżeli nie działa, to nie działa!

Konferencja prasowa z noblistą

Dziennikarze akredytowani przy forum IMi mieli zaszczyt spotkać się z noblistą na specjalnej konferencji prasowej, zorganizowanej podczas wspólnego lunchu. Profesor wkroczył do press roomu z talerzykiem w dłoni i zasiadł przy wspólnym stole.

2013-IMI-5371

Opowiadał o osiągnięciach immunologii, ale najciekawsza była odpowiedź na pytanie: Co jest największym wyzwaniem dla medycyny? Odpowiedź brzmiała: Największym wyzwaniem dla medycyny są zachowania współczesnych ludzi.
Bez wątpienia jest to kluczowy problem!

Źródło

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/17-innovative-medicine-initiative-stakeholder-forum

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2488-rozdzial-8-journalistic-workshop-organ-donation-and-transplantation-7-pazdziernik-2013

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

Rozdział 6."Tapentadol w leczeniu bólu neuropatyczniego" (16 wrzesień 2010), Bruksela

Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2485-rozdzial-5-innovative-medicines-initiative-14-15-czerwiec-2010

Rozdział 6.

"Tapentadol w leczeniu bólu neuropatyczniego" (16 wrzesień 2010), Bruksela

Konferencja była poświęcona  zastosowaniu tapentadolu w leczeniu bólu przewlekłego.

Hotel Sofitel Brussels Le Louise był miejscem obrad

<a href=

Budowa chemiczna tapentadolu

Relacja na gorąco

Jakie oczy ma strach?

Intruz w pokoju hotelowym  może przybierać bardzo różną postać – bywa mały lub jest całkiem sporych rozmiarów. Nieruchomy lub ruchliwy. Łatwy lub trudny do usunięcia. Zawsze nieproszony i nie oczekiwany. Rzadko kiedy da się łatwo go pozbyć. Często spotykane zamki w drzwiach pozwalające na niewielkie uchylenie drzwi nie zawsze są dostatecznym zabezpieczeniem.

Miałam w pokoju osobliwą sublokatorkę

Osobliwą formą intruza były w jednym z brukselskich hoteli były poduszki. Na ich pokryciu była umieszczona wyrazista twarz kobiety, która sprawiała wrażenie, że jest obecna w pokoju jeszcze inna osoba. Po chwili zauważyłam druga poduszkę… o nie, tego już za wiele! Dwie obce kobiety w moim pokoju. Wsadziłam poduszki do szafy ;)).

Wykład

Podobne odczucia miała chyba jedna z uczestniczko konferencji, bowiem swoje na wystąpienie przyniosła identyczną poduszkę i położyła ją na mównicy, zaczynając od słów: Są dwie Giny, ta która stoi przed wami i ta której wizerunek z łzą jest na poduszce. Ta druga to Gina owładnięta bólem. Ponieważ konferencja była poświęcona nowemu lekowi przeciwbólowemu, uznałam, że Gina miała dobre wejście. Jest zresztą ciekawą prezenterką, mówi ze swadą, walczy o prawa osób z fibromialgią.

Wystrój tego pokoju był nadmiernie designerski, wszystko pewnością świetnie prezentowało się na zdjęciach i wykresach, ale niepotrzebnie zajmowało uwagę użytkownika. Poczynając od coffemakera, który z trudem uruchomiłam, poprzez poduszki, na kranach kończąc. Krany są zawsze dla mnie największą zagadką w każdym hotelu od Hiltona poczynając na skromnym hostelu w Puerto Iguazu  kończąc. Internetu nie było, ale złapałam jakąś sieć gdy podeszłam do okna.

 

Osobliwość belgijskich kranów nie ma sobie równych

Krany w hotelach brukselskich i ich obsługa to temat co najmniej na doktorat ;) Rozszyfrowanie jak działa czajnik było kolejną zagadką. Udało mi się na szczęście rozgryźć działanie czajnika i dzięki temu nie musiałam gnać o północy do baru aby napić się herbaty.

Czajnik był tak skomplikowany w obsłudze, że nie umiałam go użyć
Na szczęście  ;unch był bardzo smaczny

Bilet na autobus dowożący na lotnisko

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2487-rozdzial-7-imi-stakeholder-forum-13-maj-2013

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

Rozdział 5. "Innovative Medicines Initiative" (14 - 15 czerwiec, 2010), Bruksela

 Poprzedni rozdział
https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2484-rozdzial-4-innovation-in-healthcare-20-21-maj-2010

 Rozdział 5.

"Innovative Medicines Initiative" (14 - 15 czerwiec, 2010), Bruksela

Konferencja odbywała się w centrum kongresowym nieopodal Atomium

Obrady dotyczyły  budżetowych aspektów małych firm finansowanych przez EU.

Odnaleziony opis konferencji zrobiony ex tempore:

Jest 6.40 rano, cisza i spokój dokoła, najlepsza pora na pisanie sprawozdań.
Nasza grupa składa się z czterech osób. Z lotniska do hotelu jechaliśmy taxi – założyła jedna z koleżanek, 25 euro bodaj. Dziewczyna z UE chciała jej przysłać… czek, ale powiedziałam, że musi być cash, bo u nas czeki są wycofane. Nie wiem, czy już jej oddała – jest bałaganiarstwo organizacyjne na tej konferencji. Potem pojechaliśmy do centrum kongresowego przy tym Atomium – był lunch (typowy, nic ciekawego) i konferencja prasowa.
Polska jest oczywiście czarną dziurą lub białą plamą – jak kto woli jeśli chodzi o aktywność w tych programach.
Po lunchu wróciliśmy busem służbowym do hotelu, gdzie wyszarpali z nas po 50 euro cashu jako jakiś fundusz gwarancyjny, na wypadek gdybyśmy wypili po butelce coli, co stoi w tym durnym minibarku. Odmówiliśmy dania kart i darliśmy się jak 4 kojoty, że rozbój w biały dzień, a ja dodatkowo obiecałam, że przekażę wiadomość naszym czytelnikom ;)). To jakiś belgijski zwyczaj, bo jak stałam w hotelu sieci amerykańskiej, to tego nie było, a jak w tych krzakach pod Brukselą, to zablokowali mi 50 dol. na karcie na 2 tygodnie, którą nieroztropnie dałam – mówili że „tylko na wszelki wypadek”, a  zablokowali forsę. Panienka z recepcji na koniec awantury wykrztusiła, że instytucja, która nas zaprasza, powinna założyć.
Trzeba było drzeć się przez 0,5 godziny, żeby dowiedzieć się czegoś takiego!
Kapitalizm jest brutalny – słusznie uczyli o tym za komuny!
Dostaliśmy acces code do internetu – jakaś sieć dla hoteli. Zamówiliśmy na dziś transport na lotnisko – musimy wyjechać o 10.00, bo potem nie świadczą takich usług – jest przerwa i ponownie wożą od 16.00. Gdyby u nas był taki absurdalny zwyczaj, to opisaliby nas w całej Europie!
Pokój bdb. – elegancki i cichy, ale nie ma coffee makera, co przechwalają się nim w internecie, bardzo wygodne łóżko, spało mi się dobrze.
Po zakwaterowaniu poszłyśmy z koleżanką na zakupy oraz zobaczyć Grand Place – bo ona jest pierwszy raz w Brukseli. Po drodze wstąpiłyśmy do delikatesów Delhaize, gdzie lubię robić zakupy i kupiłyśmy różne słodycze.
Za namową koleżanki kupiłam dwa drinki w puszkach – podobno dobre i jedno tutejsze piwo – ma mi przewieźć w jej walizce nadanej na bagaż, bo z plecaka zabraliby mi na lotnisku.
Poznałyśmy w szczegółach różnice cenowe – piwo tej samej marki w centrum przy Manneken pis kosztuje 3,35 euro, a w Delhaize 1,13 euro!
Wróciłyśmy by taxi – bo padał deszcz, wyszło po 10 euro na osobę. Zakupy 15 euro – można wytrzymać.

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2486-rozdzial-6-6-tapentadol-w-leczeniu-bolu-neuropatyczniego-16-wrzesien-2010

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

Rozdział 4. "Innovation in healthcare ", (20 - 21 maj 2010). Bruksela

 Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2483-rozdzial-3-societal-impact-of-pain-konferencja-o-bolu-przewleklym-4-5-maja-2010

Rozdział 4.

"Innovation in healthcare ", (20 - 21 maj 2010). Bruksela

Centrum kongresowe Square

 Sprawozdanie pisane na gorąco:
Trochę już pisałam na bieżąco w związku z dostępem do cywilizacji śródziemnomorskiej, zwanej dalej internetem, ale teraz jestem już w hotelu i opiszę wszystko dokładniej. Spało mi się dobrze, jeśli nie liczyć jakichś koszmarnych snów – pewnie rebound fenomen w związku z wątkiem o nocnych zmorach, który czytałam w internecie.
Śniadanie podają na poziomie -1, jest to zwykły posiłek hotelowy, bez jakichś rewelacji co do smaku czy wystroju wnętrza, jak np. w Paryżu, gdzie obicia foteli i rąbek na talerzu były w tym samym seledynowym odcieniu.
Mieszkałam w Best Western Premiere Hotel
 A więc kawa – nawet smaczna, cappuccino, wędliny – słone lub włókniste (szynka parmeńska), ser żółty, pieczywo takie dmuchane, croissanty – nawet smaczne. W sokach pływały truskawki. Po przygodzie kolegi, który dostał obrzęku Quinckego po truskawkach, postanowiłam ich unikać.
 
 Miejsce obrad maks. 10 minut od hotelu. W registration desk była niejaka Charlotta, z którą wcześniej korespondowałam oraz Alenka, też znana mi z kontaktów e-mailowych. Zapytały mnie, czy przyjdę na dinner – odrzekłam, że mam dużo pracy i niestety nie będę mogła w nim uczestniczyć. Dobrze przewidziałam, bo moje nogi wymagają położenia ich na lampie, a obiad zacznie się za 0,5 godziny i pewnie potrwa do 23.00. Trzeba dbać o formę.
Galeria świętego Huberta 2008 rok.
 W 2023 roku zdjęcie zatytułowałam "Posiedzenie komitetu samoobrony przed eutanazją"...
 Po odebraniu badge’y poszłam na kawę powitalną i poprosiłam Alenkę, aby poznała mnie z polskimi koleżankami. Zapytałam ich, czy takie wyjazdy to częste zjawisko czy normalna praca, kara czy nagroda w ich instytucjach. Więc jeżdżą raczej rzadko, 1 lub 2 razy w roku, są różne perturbacje z pracodawcami, bo niby je „wysyłają”, ale żądają pisania podań o zgodę. One chcą dostawać diety, skoro to „służbowy” wyjazd, na jakieś wydatki typu bilet z lotniska. Narzekały na niskie zarobki, ja powiedziałam oględnie, że „emerytury starcza na świadczenia, a na resztę trzeba zarobić”.
Wykłady były takie sobie, ciągle mówili „SME”, pytam co to za żargon – a to skrót od ang. „małe i średnie przedsiębiorstwa” – jest to specjalna unijna definicja, m.in. do 250 osób i granica obrotów czy dochodów, nie zapamiętałam jak wysoka.
Po wykładach był lunch – taki typowy z różnymi daniami typu misz-masz plus jako ekstrawagancja dawno na bankietach niewidziana wino białe i czerwone.
aa
W laboratorium produkującym drogocenne chrząstki do naprawy stawów
Po obiedzie pojechaliśmy do Leuven autokarem, ale dokładnie to trzeba powiedzieć – w krzaki położone 0,5 godziny drogi od Brukseli, w których to krzakach stoi sobie fabryka produkująca sztuczne vel naturalne chrząstki – w sumie nie zrozumiałam, czy to są sztuczne produkty czy naturalne – może rozmnażają się naturalnie? Kuracja tą metodą zniszczonej chrząstki kosztuje 20 tysięcy euro.
 
W laboratorium produkującym drogocenne chrząstki do naprawy stawów
 Droga powrotne trwała dłużej, bo w obrębie Brukseli korki są praktycznie na wszystkich głównych ulicach – zatkane są na 100%. Dojechaliśmy do miejsca obrad około 18.00. Nieopodal jest muzeum instrumentów dawnych. W programie była wycieczka z przewodnikiem, a potem „networking drink” (to jeszcze inna nowomowa biznesowa, podobna do „smart casual” – zawsze człowiek złapie jakieś modne określenie na takim wyjeździe). Wykręciłam się z tych aktywności na hasło „muszę pisać”, co każdy przyjął ze zrozumieniem, a tak naprawdę to byłam zmęczona i nie przepadam za tym ble-ble. Sympatyczni ludzie ogólnie, ale żebym na obolałych nogach od całodziennego siedzenia na konferencji i z plecakiem 7 kg chciała jeszcze ich słuchać, to nie mogę powiedzieć.

 Było zimno, nie miałam okrycie na głowę, więc w tym sklepiku kupiłam gustowną granatową chustkę na głowę
 
 Dziennikarz /dziennikarka uczestnicząca w zakupionej w Brukseli chustce na głowę
 Ponieważ na konferencji zdobyłam hasło dostępu do internetu za free w centrum kongresowym, więc poszłam jeszcze raz do tego centrum, żeby tam poczytać, co też piszą rodacy na ten temat. A tak à propos tutejszego dostępu do internetu – to po prostu wieś tańczy i śpiewa! W centrum dla prasy raptem cztery stanowiska komputerowe z modelami przedpotopowymi.
Wieczorny spacer po Grand Place
 W pierwszej chwili chciałam zajrzeć do poczty z komputera ogólnego, ale padłam na poszukiwaniu kropki na klawiaturze belgijskiej, bo oczywiście jakiś dewiant kropkę umieścił w innym miejscu niż na naszej! Zanim ją znalazłam bez okularów, to już trzeba było iść na obrady ;)).
Na obradach były stoły z gniazdkami i tam na kartkach leżących obok było napisane hasło dostępowe, ale ciekawostka: jest ono ważne do jutra do 22.00 – żeby ktoś, kto zostanie jeden dzień dłużej, nie mógł korzystać z unijnego internetu.

 Internet w siedzibie UE na kartki! Normalna komuna, tylko w unijnym wydaniu! * rok 2010
 W kawiarniach nie widać ludzi surfujących tak jak u nas, tylko piją piwo – podobnie jak w Paryżu, tylko tam więcej ludzi pali papierosy. Po powrocie zdrzemnęłam się do 23.30. Po obudzeniu się stwierdziłam, że jest dobra pora na nocne łowy fotograficzne. Życie towarzyskie na ulicach w pełni, mieszkam blisko Grand Place, więc wyszłam i trochę popstrykałam.
Mural o epidemiologicznej tematyce
 
Teraz jest 1.15, gdy piszę – jeszcze trochę się spakuję i to będzie na dziś koniec. Rano spróbuję nadać tę korespondencję z centrum kongresowego, w którym jest dostęp do internetu. Mamy wyjazd autokaru o 10.00 i jedziemy na rondo Schumana do tego dużego budynku z tysiącem okien na spotkanie z unijnymi ważniakami.
 
 Konik polny jest symbolem sklepu z zabawkami
 
Musimy się wymeldować przed wyjazdem, wracamy autokarem do centrum, więc walizkę zostawię w hotelu i na lotnisko pojadę pociągiem, bo do Gare Brussels Centraal jest blisko. No i przejazd pociągiem trwa około 20 minut, a wszystkie inne środki grzęzną w korkach po południu. Mam samolot o 19.15.

Miejsce obrad - centrum Square

Miejsce konferencji prasowej Berlaymont Building, w tle widoczne bramki bezieczeństwa przez które przechodzi się na europejskie salony

To jest live sprawozdanie z gmachu Komisji Europejskiej, ale nie do końca live, bo europejskie urzędasy limitują dostęp do internetu i trzeba mieć hasło dostępowe, którego dziennikarzom nie dano – bo jeszcze coś napiszą ;)).
W końcu jest nas 17 osób, czyli 5 osób nie dojechało.
Facet  nawija w English – a ja siedzę pod ścianą (na propozycję zajęcia miejsca za stołem odpowiedziałam, że jestem dalekowidzem ;)). Nikt więc nie zagląda mi w komputer.
Wyjechaliśmy z hotelu o 10.00 dwoma busami. W budynku, tym dużym oczywiście, kontrola security, ale nie taka napalona jak na lotniskach. Kazali wyjąć tylko laptop i komórkę, ale już aparat foto nie i kable też zostawili w spokoju. Potem szliśmy długimi korytarzami, a teraz siedzimy w jakiejś salce, a Mr X nawija o tym, jaka prasa kontaktuje się z nimi.
Mr X mówi, że oferują stories do wykorzystania, czyli wiedzą, co powinno być napisane, tylko nie piszą sami – stara bajka jak z pacjentami. ;)) Wiedzieć i potrafić – odwieczny ból głowy.

Na tej płytce trzeba się zakręcić to wtedy wróci się do Brukseli

Zakręciłam się i potwierdzam - działa!

Następny rozdział 

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2485-rozdzial-5-innovative-medicines-initiative-14-15-czerwiec-2010

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

 

Rozdział 3. "Societal Impact of Pain", konferencja o bólu przewlekłym (4 - 5 maja, 2010), Bruksela

Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2482-rozdzial-2-debiut-dziennikarski-mial-miejsce-4-marca-2008-roku

Rozdział 3.

"Societal Impact of Pain", konferencja o bólu przewlekłym (4 - 5 maja, 2010), Bruksela

 Logo konferencji Societal Impact of Pain

Kampania Societal Impact of Pain ma wiele sukceśów

  • 2011: The Societal Impact of Pain A Road Map for Action
  • 2014: Informal Health Conclusions Italian Presidency, Informal Health Council
  • 2016: Eight Policy Recommendations: Time for Action
  • 2017: Policy Recommendations 2017
  • 2018: SIP Position Paper
  • 2019: SIP Thematic Network Joint Statement
  • 2020: New governance model for SIP
  • 2020: SIP Cancer Position Paper
  • 2021: SIP Workplace Integration and Adaptation Position Paper
  • 2022: SIP Road Map Monitor
  • 2022: SIP Digital Health: Pain Assessment and Quality Indicators Position Paper
  • 2023: SIP Joint Statement on Pain and Mental Health
  • 2023: SIP ICD-11 Position Paper

https://europeanpainfederation.eu/current-projects/societal-impact-of-pain-sip/

aa

Otwarcie konferencji przez Alberto Grua

 

Centrum kongresowe, w którym odbywała się konferencja Societal Impact of Paine
 
Tak pisałam na gorąco:
Samolot miałam o 9.10, więc nie musiałam się zrywać w środku nocy ani brać taksówki, ale mimo to miałam przedsmak przygody – otóż z powodu zagrożenia wulkanicznego zamknięto niebo nad Szkocją i Irlandią.
 

 
Reporter uczestniczący w konferencji, o czym świadczy badge'a z logo SIP
 
Na lotnisku jak zawsze wkręciłam się w dodatkową kontrolę, bo teraz, jak się okazało, trzeba wybebeszać wszystkie kable do kontroli – o czym nie wiedziałam, bo gdy leciałam do Atlanty, jeszcze nie trzeba było. Laptop, komórkę i aparat fotograficzny wystawiam do kontroli rutynowo, ale jeszcze zażyczyli sobie pokazania ładowarki do telefonu. Gościa przede mną pytają „ma pan jakieś kable w tym neseserze?” a on „tam mam same kable” i wywalił kilogram różnych przewodów.

Poza tym wszystko fajnie – nie siedział nikt koło mnie, lot był spokojny, a strefie wolnocłowej na Okęciu nie było nic ciekawego. W samolocie na śniadanie dali na gorąco jajecznicę sproszkowaną, takież ziemniaki i szpinak (fuj!), bułkę, ciastko. Bułkę zabrałam, przydała mi się na potem zamiast dinneru, na który nie poszłam – bo już chyba wszystkie ciekawe lunche służbowe z nieznajomymi ludźmi zaliczyłam.
 
Na lotnisku miał czekać facet z kartką i napisem SIP (nazwa tej konferencji), nie było widać nikogo takiego, jeśli nie liczyć jednego gościa, co wypatrzyłam, że trzyma taką kartkę, ale napisem do dołu.*
 


Sala konferencyjna
 
Up-date w 2019 roku: pan który miał mnie odebrać z lotniska  miał na kartce nazwisko osoby, która przylatywała za kilka godzin - trzeba umieć rozszyfrować kod brukselskich podwoźników ;)

Rzeczony gość czekał jeszcze na 4 osoby z Hiszpanii – dwoje pacjentów (taka teraz moda, ze pacjenci biorą udział w konferencjach dla doktorów) i jedną prof. onkologii. Jechaliśmy około 0,5 godziny i dojechaliśmy do hotelu położonego w krzakach pod Brukselą. Design taki nowoczesny, obleci, plusy – mam bardzo duży pokój z aneksem biurkowym – gabinetowym. Cicho dokoła. W łazience nie wiem, jak przełącza się wodę na prysznic i wygląda na to, że się nie dowiem.
Recepcja na dzień dobry żąda karty kredytowej na extrasy oraz podsuwa do podpisu regulamin, w którym stoi, że hotel nie odpowiada za biżuterię i kosztowności zostawione w pokoju – słowem ochrania złodziei i wystawia do wiatru gości, umywając przy tym ręce.
 

 
Mój pokój miał także część gabinetowo - gościnną
 
Obrady nawet ciekawe, temat leczenia bólu niby powszechny, ale nie był mi znany bliżej, a dzieje się w tej sferze trochę nowych rzeczy – między innymi ma wejść na rynek w przyszłym roku nowy lek i podjęto starania, aby przewlekły ból z nieznanej przyczyny (tzw. fibromialgia) był samodzielną chorobą. Cierpią nań najczęściej kobiety źle wykształcone, o niskich dochodach, do 50. roku życia. Ucieszyłam się, że nie zapadnę na fibromialgię ;)). Po obradach był dinner, ale nie poszłam – bo strasznie dużo głośno gadających i nieznanych ludzi. Poznałam się przed dinnerem z głównym organizatorem i przeprosiłam za nieobecność – powiedziałam, że idę pisać, bo najlepiej to robić ze świeżymi wrażeniami. Zrobiłam sobie prywatny obiad z bułki, jogurtu, jabłka i batona – wszystko z samolotu oraz z przerwy kawowej.
Jak na razie Atlanta jest numerem jeden jeśli chodzi o smaczne jedzenie służbowe. Aha, po przyjeździe był lunch. Poznałam się z przewodniczącym Austriackiego Czerwonego Krzyża – siedzieliśmy obok siebie na obradach.
Idę spać, bo jutro muszę zrobić check-out o 8.30, potem obrady do 16.00, wylot o 19.15.

Moje relacje z tej konferencji w mediach

Społeczne aspekty bólu przewlekłego, Diabetyk 2010,8,12-13

Społeczne aspekty bólu przewlekłego - projekty nowych rozwiązań w krajach Unii Europejskiej Lekarz Praktyk 2011, 1,26-27

Uczestniczyłam także w konferencji o bólu neuropatycznym, konferencji Change pain oraz kampanii "Nie musi boleć"

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/wazniejsze-nowosci/2145-kampania-nie-musi-bolec

 aa

Badge'a z konferencji "Change pain" w Rzymie 

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2484-rozdzial-4-innovation-in-healthcare-20-21-maj-2010

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

 

 
 
 
 

Rozdział 2. Debiut dziennikarski na europejskich salonach miał miejsce 4 marca 2008 roku, Bruksela

Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2481-rozdzial-1-o-brukseli-jako-takiej-oraz-o-tytule-ksiazki

Rozdział 2.

Debiut dziennikarski na europejskich salonach miał miejsce 4 marca 2008 roku, Bruksela

Mój debiut na europejskich salonach miał miejsce 4 marca 2008 roku. Wiele ważnych wydarzeń w przeszłości miało miejsca tego dnia (https://pl.wikipedia.org/wiki/4_marca), najnowsze wydarzenie z 2020 roku to data pierwszego potwierdzonego przypadku zakażenia Covid-19 w Polsce.  Daty lubią się czasem dwuznacznie układać...

Pisywałam wówczas felietony do  Gazety Lekarskiej wydawanej przez Naczelną Izbę Lekarską oraz prowadziłam cieszącą się bardzo dużą popularnością rubrykę "Rozszyfruj Receptę".

Zajrzałam do numeru kwietniowego z nadzieją, że znajdę tam mój artykuł  sprawozdawczy z pobytu na konferencji w Brukseli, a tymczasem w nr 4/2008 znajduję moje rozważania o młodości:

Źródło ilustracji: https://papier.gazetalekarska.pl/pdf/Gazeta_Lekarska_04_2008.pdf

Może napisałam sprawozdanie z konferencji do nr 5/2008? - pomyślałam i kliknęłam na odpowiedni plik pdf. na stronie czasopisma.

W numerze 5/2008 znajduję mój felieton "Właściciel winy!". W numerze 6 też nie ma. Ha! To gdzie może być?- zastanawiałam się długo.

W miesięczniku "Menedżer Zdrowia" do którego pisywałam w tamtym czasie też nie ma. Wszystko na to wskazuje, że  jest to pierwsze sprawozdanie z tej konferencji! Lepiej późno niż wcale!

O wyjeździe na konferencję pisałam moim fotoblogu, niestety poszedł on w kosmos i nawet w archiwum internetu nie ma jego zawartości (www.photoblog.com/mimax2) :

Natomiast przeklejona z fotobloga relacja była następująca:

Bezpośrednim powodem mojego wyjazdu do Brukseli było zaproszenie na konferencję prasową w Parlamencie Europejskim, jakie nadeszło pocztą elektroniczną pewnego popołudnia. Organizacja pozarządowa Europacolon (https://www.europacolon.com/aboutus-Action-Aboutus.html) organizowała miesiąc świadomości schorzeń nowotworowych jelita grubego i poszukiwała wsparcia swojej działalności.

Następnego dnia miałam konferencję prasową. Na znalezienie jej straciłam sporo energii – najpierw poszukując na forach internetowych informacji, gdzie znajduje się wejście dla prasy. Okazało się ono niepozornym wejściem w okolicach ulicy Wiertza. Panowie od bezpieczeństwa zażądali paszportu (tak, tak, nie dowodu osobistego, lecz paszportu), zrobili mi zdjęcie – na którym nie mam miny zbyt przyjaznej dla świata (mina wynikała ze zmachania się w trakcie poszukiwań) i dali press ID. Potem jakaś pracownica przeprowadziła mnie do sali, w której odbywała się konferencja prasowa. Ciekawostką były liczne kabiny tłumaczy gotowych do tłumaczenia np. na język estoński lub węgierski tego, co powiedział pozyskany do promowania schorzeń jelitowych eurodeputowany. Po zakończeniu konferencji zaproszono nas do innej części budynków UE, gdzie było wystawione ogromne jelito grube z różnymi schorzeniami.

Niewykluczone, że zamieszczone na fotoblogu słonie z trąbą ku górze przyczyniły się do dalszego pomyślnego rozwoju tych relacji. Odnalazłam tego słonia!

Może jest to sugestia losu aby wybrać się do Brukseli na wycieczkę wspomnieniową? Po zapoznaniu się z ewentualnymi kosztami wybieram e-wycieczkę. Odbywam także wirtualną wycieczkę na strony Komisji Europejskiej, gdzie swego czasu zamieszczano informacje o konferencjach dla dziennikarzy oraz przedruki ich pokonferencyjnych artykułów.

Niestety aktualne władze usunęły wszystkie informacje o wydarzeniach konferencyjnych z przeszłości oraz cytowane na stronach oryginalne artykuły dziennikarzy zastępując je komunikatami prasowymi, których produkcja jest bardzo obfita. Jest press corner https://ec.europa.eu/commission/presscorner/home/en a na nim liczne fotografie polityczek i polityków - jak określa to język nowoeuropejski. Po chwili mojej obecności na stronie wyświetliło się zaproszenie do udziału w badaniu.

Wyraziłam zgodę, ale strona / Komisja Europejska zmieniła zdanie i ankieta nie pojawiła się.

Jak teraz wygląda akredytacja? Trzeba być dziennikarzem akredytowanym w Brukseli aby ubiegać się o akredytcję na wydarzeniu organizowanym przez Komisję Europejską. Jeżeli nie pracujesz w Brukseli powinieneś znać jakiegoś akredytowanego tam dziennikarza , który wyśle Ci rekomendacje do biura prasowego

Jak dziennikarz nie pracujący w Brukseli może ubiegać się o akredytację

Można ubiegać się samodzielnie o akredytację, ale... trzeba przedstawić liczne  rekomendacje, legitymacją aby zadowolić brukselską demokracje ;) To ja na razie dziękuję.

Dziennikarzy zastępuje 90 rzeczników i asystentów prasowych...

https://commission.europa.eu/about-european-commission/contact/press-services/press-contacts/commissions-spokespersons-service_e

Co więcej The Consumers, Health, Agriculture and Food Executive Agency (CHAFEA), która była organizatorem niektórych konferencji została zlikwidowana, a jej obowiązki przejęła Health and Digital Executive Agency (HaDEA) oraz kilka innych agencji.

Teraz nadszedł czas na wspomnienia

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2483-rozdzial-3-societal-impact-of-pain-konferencja-o-bolu-przewleklym-4-5-maja-2010

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie" 

 

Rozdział 1. O Brukseli oraz o tytule książki

                                                             Krystyna Knypl

                                                                 @mimax2                                    

                                         Bruksela Know your rights 2

                                                                DO BRUKSELI JEŻDŻĄ BARDZO WAŻNI LUDZIE

                                                                                                 ***

O Brukseli  oraz o tytule książki

Lubię kapelusze! Co mają wspólnego z tytułem książki?  Pewnego razu przed wyjazdem na kolejną konferencję postanowiłam kupić nowy kapelusz. Zwykle nie było to łatwe ponieważ obwód mojej głowy wynosi 64 cm, mówiąc inaczej mam " łeb jak sklep". Zwykle poszukiwania odpowiedniego rozmiaru zajmowały mi sporo czasu. Pewnego razu trafiłam do butiku "Elegantka", gdzie bez problemu zakupiłam nowy kapelusz. Sympatyczna sprzedawczyni okazała się być  czytelniczką  moich artykułów w wysokonakładowej prasie kolorowej, co spowodowało, że po jakimś czasie odwiedziłam sklep ponownie. W trakcie wizyty powiedziałam, że jadę na konferencję do Brukseli. Na co pani sprzedawczyni oznajmiła:

Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie!

Ha! Nie wiedziałam tego, ale po chwili zastanowienia przyznałam jej rację..

Elegantka

Sklep Elegantka, w którym kupuję moje kapelusze

Kapelutek

Jeden z ostatnio nabytych kapeluszy

Zdjęcie zrobione w restauracji Koreana, gdzie z dr Alicją Barwicką świętujemy zakończenie pandemii i z tego faktu wynika moja wesoła mina

 
Menu: filet z kurczaka duszony z jabłkami, ryż, sałatka pięć kolorów, sok, barszcz - do popicia wg uznania uczestników obiadu.
 
Brukselę odwiedziłam służbowo na konferencje prasowe dziesięć razy, dwa razy Madryt, dwa razy Ateny oraz jeden raz Leuven. W epce postpandemicznej i można powiedzieć postkonferencyjnej  nadeszła pora na uporządkowanie i spisanie wspomnień z Brukseli. Impulsem do tego spisanie było usunięcie  na jesieni 2019 roku przed nową administrację unijną wszystkich materiałów (zdjęć z wydarzeń oraz artykułów akredytowanych dziennikarzy) dotyczących konferencji urządzanych w minionych latach. Powstała swego rodzaju informacyjna czarna dziura. Ponieważ natura nie lubi próżni postanowiłam tę czarną dziurę przynajmniej zmniejszyć i uczynić ją może szarą.

Dzięki obecnym w minionych latach informacjom na europejskich stronach między innymi o mojej obecności zwróciło się do mnie Polskiej Stowarzyszenie Koordynatorów Transplantacyjnych z prośba o wygłoszenie wykładu na konferencji ogólnopolskiej "Media i transplantacja". Wykład odbył się on line.

Udział w brukselskiej konferencji o transplantacji zainspirował mnie do napisania artykułów dzięki którym Polskiej Stowarzyszenie Koordynatorów Transplantacyjnych wiedziało kto może być wykładowcą na taki temat. Oto linki do artykułów, które powstały po udziale w konferencji na temat transplantacji:

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/109-transplantacja-i-komunikacja2

 https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/nowosci/54-transplantacja-i-komunikacja 

Artykuły te mają wysoką, wielotysięczną  frekwencję, która wskazuje na bardzo duże zainteresowanie tematyką transplantacji oraz komunikacji.

Następny rozdział 

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/ogwiazdkowane/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2482-rozdzial-2-debiut-dziennikarski-mial-miejsce-4-marca-2008-roku

Krystyna Knypl

"Do Brukseli jeżdżą bardzo ważni ludzie"

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 18

Poprzedni rozdział

https://tiny.pl/cdlcm

ROZDZIAŁ 18. O ROKU ÓW!

Był pamiętny rok 2023. Wszystko kiedyś przemija, tak samo było z pandemią. Wirusy mutowały, zanikały, sytuacja w Pandemlandzkiej Republice Ludowej miała się ku lepszemu. Naukowcy pisali raporty, poeci pisali wiersze o tym co przeżyli, czego się spodziewają w nadchodzących latach...

Poetki też nie chciały być gorsze, zwłaszcza, że wszelkiego rodzaju feminatywy były w modzie. Wzorem był dla nich Wieszcz Adam. W związku z szeroko promowaną równością płci Matylda postanowiła zostać Wieszczynią, a co! Skoro byli wieszczowie, to kobietom  też coś w branży wieszczenia należało się! Napisała wiersz Pan Wiruseusz, wzorując się na Wieszczu.

undefined

Pomnik Wieszcza Adama

https://pl.wikipedia.org/wiki/Pomnik_Adama_Mickiewicza_w_Warszawie

Był pamiętny rok 2023. Poeci pisali wiersze o tym co przeżyli, czego się spodziewają w nadchodzących latach...

Poetki też nie chciały być gorsze, zwłaszcza, że wszelkiego rodzaju feminatywy były w modzie. Wzorem był dla nich Wieszcz Adam. W związku z szeroko promowaną równością płci Matylda postanowiła zostać Wieszczynią, a co! Skoro byli wieszczowie, to kobietom  też coś w branży wieszczenia należało się! Napisała wiersz Pan Wiruseusz, wzorując się na Wieszczu

Pan Wiruseusz

O roku ów!, kto cię widział w naszym pięknym  kraju,

Roku pełnym mutacji wirusów, bakterii mega urodzaju,

Lekarze rokiem  złych zdarzeń zwać cię będą starzy,

O tobie będą bajać ci, którym powtórka się marzy!

Byłeś tylko  małym wirusem, pomieszanym z brudem,

Przekazywanym sobie między schorowanym ludem.

Dziś ogarnęło ludzi wiosenne serca drgnienie,

Jakieś przeczucie, jakby  przed świata końcem,

Oczekiwania bardzo silne, długie  i radosne. 

Gdy po dwóch latach aresztu dzieci wybiegły na wiosnę,

Zdawało się, że na maksa  zgłodniałe są one ruchu,

Jednak nie biegały  w energii szalonym wybuchu ,

Lecz dreptały w kółko jakby były związane w łańcuchu.

Kręciły się w kółko, żuły chemiczny, pokarm gumowy,

Ale żeby pobiegać nawet nie przyszło im do głowy.

Czy zawsze już tak będzie? Oto jest podstawowe pytanie.

Czy da się przywrócić rozum do głów ludzkich?

Czy powrotu rozumu do głowy realnym się  stanie?

To najważniejsze dziś dla  myślących ludzi pytanie.

Krystyna Knypl

Warszawa 2021/2023

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 17

Poprzedni rozdział

https://tiny.pl/cdlwd

ROZDZIAŁ 17. CO NAM ZOSTANIE Z TYCH LAT?

W radiu Pandemia 24 rozlegała się stara piosenka z nowymi słowami

Co nam zostało z tych lat? Chciwości pierwszej?

Nikt nie jest dla nas już brat, nie mówi  wierszem.

Jest proza licznych złych dni i morze top głupoty

Śmieją się z niej nocą i dniem  nawet wszystkie koty.

<a href=

Koty nie mogły nadziwić się ludzkiej głupocie, przestały już nawet siadać na płocie...

Niektórzy mieszkańcy Pandemlandzkiej Republiki Ludowej protestowali, organizowali się w grupy opozycyjne, ale ich zasięg wpływów był niestety niewielki.

Zdrowe złudzeni z dostawą do domu, dla wybrednych złudzenie w 100% naturalne poprzez media społecznościowe był ofertą tak powszechną i masową, że szanse po powrót do starego świata był praktycznie niemożliwy.

Niemożliwy? Nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie co w nadchodzącej przyszłości się stanie.

Propagowano wizję Nowego Wspaniałego Świata (NWŚ) różnymi metodami. Stary nieciekawy świat  kurczył się w oczach. Podkreślano jak kosztochłonne są społeczeństwa  pełne starców nie przynoszących dochodów, a jedynie pożerających pieniężne zasoby publiczne na emerytury, trzynastki, czternastki. Nie dość tego jakiś chciwy starzec rzucił koncepcję aby wypłacano im emerytury co tydzień! To wymagało zmian!

 Nowy Wspaniały Świat (NWŚ) przedstawiono jak krainę mlekiem i miodem pachnącą. Branża Big Pharma oraz Big Vaccine starała się dotrzymywać kroku  mutacjom wirusów produkując kolejne edycje szczepionek. Produkcja tabletek oraz innych leków była tysiące razy mniej opłacalna w porównaniu z produkcją szczepionek na kolejne mutacje wirusów. Właściwie Global Big Pharma & Big Vaccine (BP&BV)  rządziła światem. Na każdego polityka zgromadzono taką ilość wrażliwych danych, często mocno kłopotliwych, że siedzieli oni potulnie jak myszki pod miotłą.

Zasadą, która rządziła światem w dobie pandemializmu było "masz e-kwity, masz władzę". Smartfony, bez których nie wyobrażano sobie życia w epoce pandemializmu śledziły wszystko - od miejsc, w których bywała dana osoba po dobową ilość wypuszczanych bąków przez dolny odcinek przewodu pokarmowego. Wprowadzono limity bąkowania. Każdy kto przekroczył dozwolony limit puszczania bąków był publicznie nazywany Szkodliwym Śmierdzielem. Media kolorowe prześcigały się w sensacyjnych opisach okoliczności, w których politycy puszczali nadmiarowe bąki. Wprowadzono do świadomosci obywateli na wzór bumelanta z epoki socjalizmu, nową szkodliwą społecznie postać, która nazwano Bąkelantem  Z takim wizerunkiem żaden polityki nie miał jakichkolwiek szans na uznanie wśród zmanipulowanych mas wyborczych. Poza terminem ślad węglowy lansowano termin ślad bąkowy. W publicznych miejscach ustawiono banery z hasłem:

Duży bąkowy ślad psuje Nowy Społeczny Ład

Nikt nie chciał być śmierdzącym dywersantem! Zmieniano też strategie promocji kolejnych edycji szczepionek przeciwwirusowych.Do starszego pokolenia, które pamiętało czasy gdy Siedziało (się) jak w kino, na dachu przy kominie, a może jeszcze wyżej niż ten dach, skierowano znaną piosenkę w nowej aranżacji:

https://www.youtube.com/watch?v=zgcVDLKMtRQ

Siedzieliśmy jak w kinie,

Z szczepionką przy rozkminie,

A może jeszcze bliżej

Niż  roz-kmin, kmin, kmin!

A ty ją precz oddałeś

I innej już nie chciałeś

To po co CHPL tak studiowałeś?

Wtedy, tak?

Dziewięć edycji szczepionki jakoś upchnięto pomiędzy różne grupy - a to cukrzyków, a to parkinsoników albo górników, a nawet wśród antypandemików. Jedną z kolejnych akcji propagandowych skierowano do seniorów.  Początkowo haczyło, ale nieoczekiwanie  jakiś niesforny 95 letni starzec w Sanatorium Miłości zaczął  rozpowszechniać fake newsa, że szczepionka powoduje u mężczyzn niepełnosprawność seksualną. 

Tego jeszcze brakowało, żeby w Sanatorium Miłości nie można było uprawiać miłości! Starcy zaczęli  odmawiać szczepień, co więcej zamówili u grafików plakaty i rozkleili je we wszystkich salach jadalnych.

Władze Pandemlandzkiej Republiki Ludowej nie były dłużne i odpowiedziały kontr-plakatami.

W międzyczasie pojawiła się ptasia grypa i Big Vaccine z energią rozpoczęła produkcję szczepionek dla ptactwa. Pierwsze trzy dawki zniosły ptaki z godnością osobistą, ale od czwartej zaczęły się problemy. Ptaki zaczęły masowo, przedterminowo odfruwać do Afryki!

 Inne zastanawiały się, jeszcze inne uciekały na drzewa.

      

Z seniorami nie wyszło, z ptakami też było marnie, postanowiono spróbować innej strategii. We wszystkich szatniach pojawiło się ogłoszenie.

Było trudno wszystkim - ludziom, ptakom i zwierzętom.

Następny rozdział

https://tiny.pl/cdlwl

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 16

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2437-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-15

ROZDZIAŁ 16. PANDEMICZNE SENNE MARY

W promieniach styczniowego słońca jaśniał kolejny dzień pandemicznej zimy. Matylda Przekora była przekonana, że okrzepła w roli dziennikarza medycznego i nie grozi jej powrót do lekarskiej przeszłości, gdy nieoczekiwanie okazało się, że jest jednak zapotrzebowanie na jej doświadczenie lekarskie

Nie wszyscy bowiem poszukujący pomocy w rozwiązaniu swoich problemów zdrowotnych zachwycali się występującymi masowo w przyrodzie i internecie przedstawicielami młodego pokolenia lekarskiego, tzw. ekspertami, wytycznymi i najnowszymi osiągnięciami marketingu Big Pharmy. Udzielała więc od czasu do czasu teleporad lekarskich na podstawie wiedzy i doświadczenia nabytego przez lata praktyki. Kolejną w sezonie pandemicznym poradę zakończyła późnym wieczorem i około 22.00 i uznała, że to dobra pora na sen.

staraklinikaimg276sepia

Szybko usnęła po pracowitym dniu. Impulsy elektryczne przeskakiwały z jednego neuronu na drugi i zupełnie nieoczekiwanie, być może w wyniku zbłąkanego przewodnictwa, przeszła trasę z domu do szpitala.Weszła przez bramę i oczom jej ukazał się przyszpitalny ogród. Kolorystyka oraz ostrość tego co widziała była jakaś dziwna. Ni to czarne, ni szare, raczej nieostre.

Weszła do wnętrza budynku, podpisała listę obecności leżącą na szerokim parapecie okna tuż przy wejściu, skręciła w korytarz na lewo. Powoli weszła szerokim schodami na pierwsze piętro i znalazła się na oddziale kobiecym Kliniki Chorób Wszelakich. Niby wszystko było znajome, jednak oddział był jakiś inny niż ten, który pamiętała z młodych lat. Postanowiła upewnić się, na których salach i jakich ma pacjentów, przeglądając historie chorób w pokoju asystentów. Weszła do niewielkiego pomieszczenia znajdującego się w połowie długości oddziału, niestety w pokoju nie było nikogo i co gorsza, nie było ani jednej historii choroby w szafie stojącej na prawo od drzwi.

- Do licha, jak się dowiem, gdzie leżą moi pacjenci? – zastanawiała się przez dłuższą chwilę. – Może u pielęgniarek? – Niestety w pokoju pielęgniarki oddziałowej nie było nikogo.

Może pani Iza, pielęgniarka apteczkowa, będzie wiedziała? – pomyślała nieco speszona Matylda. Niestety w pokoiku gdzie Iza rozkładała leki, także nie było nikogo.

Nie mam wyjścia, muszę iść na obchód, może rozpoznam moich pacjentów. Tylko na których salach oni leżą? Na pewno mam chorych na sali 42-45.

Mima czyta fonokardiogram 2

Matylda skupiona analizuje fonokardiogram

Skierowała się w kierunku sali z łóżkami 42-45, przynajmniej była przekonana, że idzie we właściwym kierunku, jednak ściana oddzielająca sale od korytarza szpitalnego była jakaś przebudowana. Pomiędzy drzwiami do poszczególnych sal były dziwne wąskie fragmenty ściany z nietypową numeracją. Tam gdzie zawsze były łóżka 42-45, na wąskim fragmencie ściany widniała tabliczka tabliczce z numerami 15-17, a potem 19-21. – Co to, u licha, jest??? Wejdę na salę i na pewno rozpoznam moje pacjentki! Tak, to jest dobry pomysł!

Nacisnęła klamkę najbliższych drzwi. Na sali leżało trzech mężczyzn drobnej budowy, wychudzonych i żaden z nich nie odpowiedział na słowa przywitania wypowiedziane przez Matyldę.

O, do licha! Co oni tu robią na oddziale kobiecym? – pomyślała coraz bardziej zaniepokojona Matylda.

Na kolejnych salach leżeli trudni do zidentyfikowania pacjenci .

Może coś się dowiem na parterze – pomyślała Matylda.

Tam było jeszcze gorzej. Wszystkie pomieszczenia były puste, ściany na korytarzu i w salach były odrapane, a zielona farba odpadała płatami. Rozglądała się dokoła, próbując bezskutecznie ustalić, gdzie są jej pacjenci. Niestety nie była w stanie ich zlokalizować.

Ulokowałam jeden dzień
Na mapie zapomnienia,
Będę wspominać go bez słów
I tylko od niechcenia.

Ulokowałam drugi dzień
Na mapie zapomnienia,
Będę wspominać go bez słów
I tak to nic nie zmienia.

Najczulsza niegdyś myśl
Nie sprowokuje nigdy złości,
Zmartwienie, smutek ani gniew
W spokojnym sercu nie zagości.

Wymażę chwile, słowa, łzy,
Zabliźnię wszystkie swoje rany,
Zapomnę każdy zbędny gest,
W odruchu przywołany.

Prąd wspomnień porwał wiele dni,
Wprost nie do policzenia,
Przeszłości,
mówię ci: bądź zdrowa,
Do widzenia!

Czyżby ten wiersz był tylko pobożnym poetyckim życzeniem, a skuteczny rozwód z medycyną nie istnieje? Może powinnam zmienić słowa wiersza na:

Ulokowałam jeden dzień na mapie zapomnienia
Dziś już to wiem: lokata taka nic nie zmienia.

 Kolorowa wersja wspomnień Matyldy

Następny rozdział

https://tiny.pl/cdlww

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 15

Poprzedni rozdział
 
 
ROZDZIAŁ 15. ORTOGRAFIA NOWA, NIECH SIĘ STARA SCHOWA - ĘPATIA NALEŻY SIĘ KAŻDEMU

Podejście, że najważniejszy był powrót do zdrowia stało się zbyt staromodne w świecie, w którym z każdej ludzkiej aktywności trzeba mieć satysfakcję. O to uczucie łatwiej, gdy ktoś z nami ramię w ramię pokonuje życiowe meandry zarówno w zdrowiu, jak i w chorobie. Ze zdrowym, ładnym i bogatym każdy się chętnie zada, a z chorym, biednym i niezbyt urodziwym już niekoniecznie. Trzeba więc było przydzielić emocjonalnego towarzysza każdemu, kto uzyskał dumny tytuł świadczeniobiorcy. Towarzysz taki powinien współuczestniczyć w każdym odczuciu świadczeniobiorcy, jakie zaatakowało jego wrażliwy organizm, czyli okazywać empatię. Termin nienowy, ale nie wszystkim znany, ale dla wielu świadczeniobiorców pierwszy raz zasłyszany.

– Ęęę, co? – pytali.

– Empatia – odpowiadali kreatorzy pomysłu.

– Ęęę, jak? – dopytywali absolwenci bezstresowych kursów ortografii na wszystkich poziomach nauczania. – Aaa… już wiem, ępatia – dodawali po wpisaniu tego, co usłyszeli, do wyszukiwarki smartfonu. I tak już zostało. Świadczeniodawcy też nie byli zbyt zorientowani w temacie. Konieczne było więc opracowanie wskazówek, jak ępatię rozbudzać w sobie oraz jak okazywać ją uprawnionym i spragnionym świadczeniobiorcom. Powołano odpowiednie gremia naukowe oraz wydawnicze i po pół roku dokument był gotowy. Na uroczystej konferencji prasowej zaprezentowano jego ostateczną wersję.

aa2

Wszystko można okiełznać

Komitet ds. Poprawności Językowej zarządził pisanie wielką literą słowa Ępatia, była bowiem ona zbyt ważna w procesie konsumowania usług medycznych, żeby pozwolić na pisanie małą literą „e”. Ponadto staromodna pisownia „empatia” sprawiała zbyt wiele trudności świadczeniobiorcom.

Wytyczne Narodowego Brata Płatnika (NBP) dotyczące kontraktowania świadczeń medycznych połączonych z Ępatią spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem Wiecznych Podopiecznych. Na kolejnej naradzie Departamentu Wyłącznie Dobrych Decyzji w Ministerstwie Wszystkich Pacjentów postanowiono więc kontraktować usługi tylko u tych świadczeniodawców, którzy mieli odpowiednie rezerwy Ępatii.

Tak wygląda Ępatia

Jeżeli ktoś nie zetknął się z Ępatią osobiście, przytaczamy rysunek edukacyjny – oto ona w całej krasie!

Na ścianach wszystkich placówek medycznych w kraju zawieszono plakaty edukacyjne z objaśnieniami. Cztery łapki służą do czułego obejmowania ępatiobiorcy z każdej strony – gdy stanie frontem do Ępatii, przytulą go łapki przednie, a gdy tyłem, usługę tulenia w bólu wykonają łapki tylne. Cztery odnóża dolne służą do szybkiego przybiegnięcia Ępatii do odbiorcy usługi.

Jesteś brzydki, wejdź do skrytki

Świadczeniodawcom, którzy byli oporni w dzieleniu się Ępatią z będącymi w potrzebie świadczeniobiorcami, powtarzano co godzinę hasło „Jesteś brzydki, wejdź do skrytki”. Hasło powtarzano tak długo, aż każdy świadczeniodawca się zresocjalizował i na należytym poziomie dzielił się Ępatią z będącymi w potrzebie. Wobec szczególnie zatwardziałych przypadków stosowano metody biologicznego tropienia ukrywanej przez świadczeniobiorców Ępatii. Wyszkolone brygady poszukiwaczy patrolowały placówki medyczne.

.

Pies policyjny szuka ukrytej Ępatii

Dla świadczeniodawców, którzy nie szczędzili wysiłków na odcinku dzielenia się Ępatią z potrzebującymi, przewidziano oznakę Honorowy Dawca Ępatii (HDĘ). Uprawniała ona do udzielania bezpłatnych porad całodobowo, przez internet, telefon oraz w miejscu wezwania każdemu potrzebującemu. Oznaka HDĘ chroniła dawcę Ępatii przed bezpodstawnymi podejrzeniami, że pracuje dla pieniędzy!

Służby specjalne szukają ukrytej Ępatii

Posiadacz odznaki, gdy przybywał na miejsce nagłego zdarzenia, jak wspomniany katar albo świąd odbytu, zaraz na wstępie pokazywał odznakę HDĘ i tym prostym gestem uwalniał świadczeniobiorcę od kłopotliwej rozterki „płacić czy nie płacić?, a tak w ogóle to ile mu się należy?”. Było jasne, że usługa medyczna będzie provided free of charge, jak mawiają w Unii Stanów Autonomicznych.

Ewentualne nadwyżki Ępatii gromadzono w specjalnych koncentratorach ustawionych przed placówkami medycznymi, na wypadek zaburzeń w dostawie przez Ępatiodawców.

Zasada „zaufanie dobre, ale kontrola lepsza” była wyznawana przez Narodowego Brata Płatnika (NBP) in extenso przy wdrażaniu Nowej Wspaniałej Medycyny. Korespondencja napływająca do Biura Szybkiego Rozpatrywania Skarg pozwalała na pewne rozeznanie w jakości udzielnych świadczeń, ale nie naświetlała całości obrazu. W celu lepszej oceny sytuacji na rynku usług medyczych wdrożono program operacyjny pod nazwą Świadczeniodawca Uczestniczący, który polegał na badaniach terenowych jakości usług przez kontrolerów delegowanych z centrali Narodowego Brata Płatnika.

Powołano specjalny departament i rozpoczęto szkolenie pracowników do roli Świadczeniodawcy Uczestniczącego, którego wersję zamaskowaną przedstawia fotografia poniżej.

Zamaskowany Świadczeniodawca Uczestniczący

Zadanie polegało na wizytowaniu gabinetów dr. Roślinnych jako zwykły szeregowy świadczeniobiorca i testowaniu wiedzy oraz Ępatii świadczeniodawców. Przeszkolony kontroler z nadzorczynią z centrali udającą żonę udał się do rejonowego gabinetu i siadł ze zbolałą miną przed swoim dr. Roślinnym.

– Co panu dolega? – zapytał dr Roślinny.

– Ja właśnie mam… zaczął pacjento-kontroler.

– Nic nie mów, jak taki mądry, to niech sam zgadnie – wtrąciła kontrolero-żona.

– Może boli pana głowa? – rzucił pytanie dr Roślinny.

– A co to pana obchodzi, co mnie boli, ja mam dostać diagnozę, receptę, skierowanie na badania, a nie być przesłuchiwanym jak nie przymierzając jakiś podejrzany typ na komendzie.

– No, ale przecież muszę…

– Tak, musi pan ustalić, co mi jest, płacę i wymagam! – oznajmił Świadczeniodawca Uczestniczący.

– To może dam skierowanie na morfologię i mocz? Żeby zorientować się ogólnie w stanie zdrowia.

– Żarty jakieś świadczeniodawca sobie urządza! Żeby się zorientować, to trzeba wykonać rezonans całego ciała, a nie jakiejś przedpotopowe badania mi zlecać! A poza tym sikanie do buteleczki na mocz to jest niedopuszczalne dręczenie pacjenta! A to chodzenie na czczo do poradni na pobranie krwi to jeszcze większe dręczenie. Wypraszam sobie takie traktowanie! Ma być lekko, wszystko i natentychmiast!

Program Ępatia(+), wiodący w nurcie napraw, wymyślony przez doradców dr. Bartolomeo Karierra-Nieuwierra, po kilku miesiącach nieoczekiwanie znalazł się w zagrożeniu…

Mimo oddanych Brygad Poszukiwaczy, koncentratorów Ępatii przed przychodniami wszystkich dr. Roślinnych i innych celnych zabiegów sprawy nie miały się tak, jak oczekiwano. Niezadowolenie w świadczeniobiorcach narastało, sondaże pokazywały coraz to niższe słupki, a wybory zbliżały się szybkimi krokami.

Następny rozdział

https://tiny.pl/cdlwd

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 14

Poprzedni rozdział
https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2435-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-13
 
ROZDZIAŁ 14. WSZYSTKO MUSI BYĆ POD NADZOREM
 
Placówki medyczne czuwały dniem i nocą nad zdrowiem świadczeniobiorców
 
W dobie obowiązywania medycyny opartej na faktach konieczne stało się rzetelne podejście do tematu gwarantujące sprawność i jakość świadczeń. W tym celu opracowano smartfonową aplikację do fMRI, zwaną Wykrywacz Ępatii, służącą do skanowania przyśrodkowej kory przedczołowej (MPFC) oraz obliczenia aktywności części grzbietowej (dMPFC) i brzusznej (vMPFC). Aplikacja umożliwiała uzyskanie wiarygodnego wyniku z odległości 1,5 m. Od tej pory każdy konsument usług medycznych po wejściu do gabinetu świadczeniodawcy mógł skierować nań swój smartfon i od razu wiedział, z kim ma do czynienia.

Grzbietowa część kory była aktywna, gdy świadczeniodawca spieszył z pomocą innym ludziom nie bacząc na okoliczności, brzuszna – gdy egoistycznie skupiał się na sobie, na przykład udając się do WC w trakcie godzin niesienia pomocy świadczeniobiorcom, zamiast zaopatrzyć się w wysoko wydajnego pampersa.

Nie otake Ępatie walczyły szeregi polityków pod wodzą dr Evy Odrana – Zatroskanej i dr. Bartolomeo Karierra – Nieuwierra, żeby świadczeniobiorcom było pod górkę!

Dr Odrana niosła pomoc na własnym grzbiecie tak wytrwale, sama się dorobiła kłopotów ze zdrowiem podczas nieszczęśliwego upadku ze skały w Bipazie. Wielotygodniowa kuracja w Unii Stanów Autonomicznych przyniosła pewną poprawę, Eva odzyskała mowę i przetransportowano ją do Sarmalandii. Nad transportem do ojczyzny czuwał dr Bartolomeo.

Wiadomo było, że bez senatorium nie szło dojść do zdrowia. Zapisała się więc do swojego dr Roślinnego po skierowanie, ponieważ jej własna pieczątka gdzieś się wkręciła podczas przeprowadzki do Ministerstwa Wszystkich Pacjentów. Już po tygodniu oczekiwania na termin wizyty i trzech godzinach wysiadywania na krzesełku pod gabinetem znalazła się przed obliczem Władcy Pieczątki.

– Pan podbije skierowanie, bo się przedźwigłam, niosąc pomoc potrzebującym – zagaiła bez zbędnych wstępów.

– Ale może ja… – nieśmiało wtrącił dr Roślinny.

– Tak, może pan, a nawet musi. Nie po to wykształciliśmy was za nasze piniądze, żebyście tylko mogli, ale też po to, żebyście musieli – po czym nieoczekiwanie podniosła swój smartfon na wysokość czoła dr. Roślinnego.

– Stwierdzam, że ma pan za mały wskaźnik dMPFC/vMPFC. Wobec waszego karygodnego zachowania oraz skandalicznego wyniku badania za pomocą Wykrywacza Ępatii napiszę skargę do Narodowego Brata Płatnika, żeby skierował was na Kurs Re-Ępatyzcji (KRĘ). Podczas tych wyjazdów z Big Pharmą na Hawaje i inne kraje w głowach (oraz innych częściach ciała, których tu nie wymienimy ze względu na szacunek dla czytających te słowa) się wam poprzewracało i mamy teraz kłopoty.

– Jakie kłopoty pani ministra ma na myśli? – nieśmiało wyszeptał dr Roślinny i poczuł narastającą suchość śluzówek jamy ustnej i innych części ciała, których autorka także nie wymieni ze względu na szacunek dla czytających te słowa.

– Jak to jakie? Chyba ze trzy minuty zastanawialiście się, czy mi podbić skierowanie do senatorium! – oznajmiła dr Eva.

– Ależ pani ministro, wielce czcigodna Siostro w Hipokratesie… – wyszeptał drżącymi wargami dr Roślinny.

– Komu siostra, temu siostra, a wam Ekscelencja Chlebodawca – tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła dr Odrana-Zatroskana.

– Taaak jest! – wykrzyknął dr Roślinny i trzasnął obcasami, aż skry poszły po całym gabinecie…

Program Ępatia (+), wiodący w nurcie napraw, wymyślony przez doradców dr. Bartolomeo Karierra-Nieuwierra, znalazł się w zagrożeniu…

Mimo oddanych Brygad Poszukiwaczy, koncentratorów Ępatii przed przychodniami wszystkich dr. Roślinnych i innych celnych zabiegów sprawy nie miały się tak, jak oczekiwano. Niezadowolenie w świadczeniobiorcach narastało, sondaże pokazywały coraz to niższe słupki, a wybory zbliżały się szybkimi krokami.

undefined

Ministerstwo Wyłącznie Dobrych Decyzji

Źródło ilustracji https://en.wikipedia.org/wiki/Ministry_of_Health_%28Poland%29

Dr Bartolomeo Karierra-Nieuwierra zwołał naradę najbardziej zaufanych doradców Ministerstwa Wyłącznie Dobrych Decyzji. Dla zapewnienia właściwego poziomu bezpieczeństwa, komfortu narad, no i zagwarantowania ich dokumentacji na Jedynie Słusznych Serwerach wybrano ustronny hotelik w Rekseli. Przybycie na miejsce obrad potwierdzano w centrali, wczytując smartfonem kod umieszczony na końcowym przystanku autobusu trasy airport – city. Doradcy spacerkiem przeszli do hotelu i w zacisznych apartamentach odetchnęli po trudach podróży. Następnego dnia czekał ich nie lada wysiłek intelektualny w temacie, jak cudzym kosztem dogodzić świadczeniobiorcom jeszcze bardziej.

Po pożywnym śniadaniu doradcy jęli obradować. Długie godziny płynęły, a sprawy nie posuwały się do przodu. Gdzieś przed północą jeden z doradców zapytał Matyldę, która otrzymała akredytację prasową na obrady:

– Na jakich zasadach pracujesz, pisząc artykuły czy książki?

– Artykuły sprzedając prawa autorskie, a książki udzielając licencji niewyłącznej – odpowiedziała Matylda.

– Co to znaczy, że udzielasz licencji niewyłącznej?

– Artykuł pozostaje moją własnością, a redakcji użyczam jedynie prawa do jego użytkowania.

– Mam, mam! – krzyknął delegat i walnął się dłonią w czoło.

Licencja niewyłączna na pieczątkę!

To jest to! Doktor Roślinny udziela swoim Wiecznym Podopiecznym licencji niewyłącznej na użytkowanie pieczątki. Najsłabsze ogniwo w systemie ochrony zdrowia wzmocnione! Problem rozwiązany!

Szybko przedstawił pomysł obradującemu gremium. Wszyscy byli zachwyceni, pochwałom nie było końca. Na gorąco przygotowano rozporządzenie w sprawie licencji pieczątki i nadano mu bieg. Każdy dr Roślinny został zobowiązany do wykonania kopii swojej pieczątki i przesłania jej za pokwitowaniem na adres każdego Wiecznego Podopiecznego. Odbiorca od tej pory wypisywał sobie recepty, na co miał ochotę. To było jedyne słuszne i oczywiste rozwiązanie. Skoro w ustaleniu rozpoznania pomagał mu wszechwiedzący internet, nie można było tracić tych trafnych rozpoznań przez utrudniony dostęp do pieczątki. Taki kapitał wiedzy medycznej i doświadczenia w leczeniu nie mógł się marnować! Żaden rozsądny organizator ochrony zdrowia nie mógł pozwolić, aby wiedza zdobyta pracowitym klikaniem po internecie nie została przekuta w Czyn Terapeutyczny.

klubprawnika400Każdy dzień pokazywał rosnącą przepaść między tym, co wiedzieli świadczeniobiorcy o sobie, a tym, co stwierdzali w ich organizmach świadczeniodawcy. Tak dalej być nie mogło! Powodowało to bolesną frustrację świadczeniobiorców, że za ich składki nie są obsługiwani tak, jak tego sobie życzą. A w końcu nie po to płacili i płacą, żeby nie dostawać produktu takiego, jak im się podoba! Jeżeli ktoś idzie do sklepu po chleb, a sprzedawca wciska mu chrzan, to chyba nie jest w porządku! – mówił dr Bartolomeo Karierra – Nieuwierra na kolejnej konferencji prasowej.

Nagromadziło się wiele niepotrzebnych stresów, napięć i trudności w funkcjonowaniu Doskonałego Systemu Ochrony Zdrowia. Jedynym wyjściem było zorganizowanie szybkich szkoleń podyplomowych z click(ologii) medycznej. Wprowadzono wobec wszystkich świadczeniodawców z PWZ obowiązek zgromadzenia 100 punktów z tej jakże potrzebnej dziedziny wiedzy medycznej jako niezbędnego warunku podpisania nowego kontraktu z Narodowym Bratem Płatnikiem (NBP). Potwierdzeniem podniesienia poziomu wykształcenia miały być prawidłowe odpowiedzi na pytania testowe. Przewidziano także pytania dopuszczające do studiowania click(ologii) medycznej, testujące świadczeniodawcę na poziomie podstawowej wiedzy o tym, jak powinien funkcjonować system.

Czy wskazaniem do udania się na SOR o 2.30 w nocy jest:

a) katar trwający od 22.00 dnia poprzedniego, a więc już dwie doby, złośliwie atakujący organizm płatnika składek

b) świąd odbytu trwający od lat i utrudniający bezstresową egzystencję

c) zagubienie recepty wystawionej na babcię przed rokiem przez jej Roślinnego, która to babcia akurat przyjechała w odwiedziny do świadczeniobiorcy

d) wszystkie powyższe okoliczności

e) żadna z powyższych.

Pierwsza sesja wykazała zatrważającą niewiedzę wśród świadczeniodawców. Trudno to zrozumieć, ale aż 99,9% zakreślało odpowiedź „e”, choć każde dziecko wie, że poprawna jest oczywiście odpowiedź „d”. Trzeba było działać i szerzyć jedynie słuszną wiedzę medyczną.

Zastępy najbardziej doświadczonych świadczeniobiorców, prawników i innych noktorów (por. noctors) aktywnie włączyły się do pracy nad napisaniem dzieła Medical click(ology) manual.

Do zespołu autorów podręcznika powołano 7 absolwentów studiów licencjackich w dziedzinie żurnalistyki medycznej, 3 przedstawicieli biura ochrony praw świadczeniobiorców, 12 pracowników z centrali Narodowego Brata Płatnika (NBP) oraz jednego przedstawiciela świadczeniodawców z nieczynnym Prawem Wykonywania Zawodu (PWZ). Wybór tego ostatniego członka zespołu redakcyjnego nie był przypadkowy – gdyby miał on czynne PWZ, jego wiedza byłaby niewiarygodna i trudna do zaakceptowania. Wiedza to w końcu rzecz nabyta, można nabyć wiedzę taką i owaką.

Zdrowie narodu wymagało gospodarki planowej. Było zbyt ważne, żeby wszystko odbywało się na łapu – capu, od wizyty do wizyty. Podczas narady w Rekseli podjęto także decyzję o wdrożeniu Narodowego Planu Uzdrawiania Zdrowych. Tak, tak, zdrowych! To nie jest pomyłka! Chory, wiadomo, zawsze będzie chorym i o sukces wizerunkowy w takich przypadkach trudno, a przecież sukces w polityce jest najważniejszy.

Dr Bartolomeo Karierra-Nieuwierra zlecił zaprzyjaźnionej firmie graficznej opracowanie odpowiednich plakatów. W każdej placówce medycznej na ścianach gabinetów, przed biurkami doktorów, zawisły plansze z napisem:

„Coś Ty zrobił dla Narodowego Programu Uzdrawiania Zdrowych?”

Free hugs

Darmowe Przytulanie jest bardzo pomocne, no i tanie!

Wszystkich rezydentów zobowiązano do dyżurów przy wejściu do przychodni z transparentem „Free Hugs„, czyli Darmowe Przytulanie”. Każdy wchodzący świadczeniobiorca mógł przytulić się do rezydenta, a rezydent doświadczyć niepowtarzalnego przeżycia niesienia pomocy będącym w potrzebie.

Nic więc dziwnego, że gdy taki rezydent wracał do domu po 24-godzinnym dyżurze Darmowego Przytulania, to nie w głowie mu było przytulanie własnej narzeczonej lub narzeczonego. Opuszczone, niedotulone dziewczyny rezydentów łkały po mediach o swym rezydenckim zespole niedotulenia, a jeżeli dodamy do tego liche zarobki, to już robiło się ponuro.

Zdawało się, że stworzono system doskonały, gdy do biura skarg i zażaleń Narodowego Brata Płatnika (NBP) wpłynęła drogą elektroniczną skarga na jakość Darmowego Przytulania. Serwery w centrali i wszystkich oddziałach terenowych zadrżały z oburzenia!

Szanowny Narodowy Bracie Płatniku,

byłam w ubiegły piątek na wizycie po odbiór należnego mi świadczenia u mojego dr. Roślinnego. W drzwiach przychodni powitał mnie dyżurny rezydent od Darmowego Przytulania. Objął mnie jedną ręką i ułożył ją na plecach, drugą niby też objął, ale trzymał w niej smartfon i pisał w nim cały czas!

Co to jest za przytulanie jedną ręką? Co mężczyzna może zrobić jedną ręką, to Brat lepiej wie ode mnie!

Co on pisze? – w mych zwojach mózgowych pojawiło się pytanie. Ponieważ placówka dr. Roślinnego jest obiektem monitorowanym, zażądałam dostępu do elektronicznego rejestru przebiegu mojej wizyty.

Przejrzałam pod powiększeniem także ekran smartfonu trzymanego przez rezydenta w dłoni. I tu doznałam szoku! Rezydent pisał do swojej narzeczonej, też rezydentki, że ją kocha i prosi o cierpliwość.

Bracie! jaka to jest jakość Ępatii okazywana świadczeniobiorcy, ja się pytam! Niby wszystko gra i nawet tralala, a w rzeczywistości jest w dwóch miejscach! Ten rezydent musiał się tego nauczyć od swoich starszych kolegów świadczeniodawców, co to potrafią być w kilku miejscach udzielania świadczeń naraz!

Z tej frustracji ciśnienie mi podskoczyło do 170/100, niby dr Roślinny gadał, że to podobno z tego, że leków nie biorę, ale ja mu nie wierzę! Nie od dziś nie biorę leków, a dopiero dziś pokazało się to wysokie ciśnienie!

Z poważaniem Oburzona Niedotulona Michalina z Olsztyna

Droga Naszym Sercom Michalino ,

łączymy się z Tobą w zespole niedotulenia (ICD 344.32), który jest obecnie powszechnie uznaną jednostką chorobową. Bierzemy sprawę w obie ręce, czego symbolem jest nasze logo widniejące na papierze firmowym.

W celu poprawy Twojego samopoczucia przesyłamy skierowanie na 4-tygodniową kurację w senatorium pięciogwiazdkowym, w miejscowości nadmorskiej, w pokoju jednoosobowym. Wyrażamy nadzieję, że w tych warunkach twój zespół niedotulenia szybko minie, czego szczerze życzymy Ci.

Zespół ds. Szybkiego Rozpatrywania Skarg

Zasada „zaufanie dobre, ale kontrola lepsza” była wyznawana przez Narodowego Brata Płatnika (NBP) in extenso. Korespondencja napływająca do Biura Szybkiego Rozpatrywania Skarg pozwalała na pewne rozeznanie w jakości udzielnych świadczeń, ale nie naświetlała całości obrazu. Po naradzie w Rekseli wdrożono program operacyjny pod nazwą Świadczeniodawca Uczestniczący, który polegał na badaniach terenowych jakości usług przez delegowanych z NBP kontrolerów.

Powołano specjalny departament i rozpoczęto szkolenie pracowników do roli Świadczeniodawcy Uczestniczącego. Zadanie polegało na wizytowaniu gabinetów dr. Roślinnych jako zwykły szeregowy świadczeniobiorca i testowaniu wiedzy świadczeniodawców.

Przeszkolony kontroler z nadzorczynią z centrali udającą żonę udał się do rejonowego gabinetu i siadł ze zbolałą miną przed swoim dr. Roślinnym.

– Co panu dolega? – zapytał dr Roślinny.

– Ja właśnie mam… – zaczął pacjentokontroler.

– Nic nie mów, jak taki mądry, to niech sam zgadnie – wtrąciła kontrolerożona.

– Może boli pana głowa? – rzucił pytanie dr Roślinny.

– A co to pana obchodzi, co mnie boli, ja mam dostać diagnozę, receptę, skierowanie na badania, a nie być przesłuchiwanym jak nie przymierzając jakiś podejrzany typ na komendzie.

– No, ale przecież muszę…

– Tak, musi pan ustalić, co mi jest, płacę i wymagam! – oznajmił Świadczeniodawca Uczestniczący.

– To może dam skierowanie na morfologię i mocz? Żeby zorientować się ogólnie w stanie zdrowia.

– Żarty jakieś świadczeniodawca sobie urządza! Żeby się zorientować, to trzeba wykonać rezonans całego ciała, a nie jakiejś przedpotopowe badania mi zlecać! A poza tym sikanie do buteleczki na mocz to jest niedopuszczalne dręczenie pacjenta! A to chodzenie na czczo do poradni na pobranie krwi to jeszcze większe dręczenie. Wypraszam sobie takie traktowanie! Ma być lekko, wszystko i natentychmiast!

Tymczasem częstość występowania zespołu niedotulenia wśród świadczeniobiorców narastała. Okazało się, że praktycznie co drugi rezydent lub rezydentka podczas dyżuru wykorzystuje smartfon do niecnych celów, takich jak kontakty ze swoimi mężami/żonami/narzeczonymi. Trzeba było jakoś temu przeciwdziałać. Opracowano plan naprawczy wizerunku każdej placówki medycznej. Między innymi zainwestowano we właściwy wygląd personelu, zwłaszcza tego na pierwszej linii przed przychodnią. Postanowiono zaopatrzyć rezydentów dyżurujących w eleganckie służbowe ubrania. Zaczęto od obuwia. Przeprowadzono badanie ankietowe wśród świadczeniobiorców i okazało się, że 83,41% opowiada się za szpileczkami. Co więcej, w 52,67% przypadków głosowano, aby szpileczki mieli także panowie rezydenci. Ankietowani uważali, że pozbawienie mężczyzn możliwości pokazania się w eleganckim obuwiu w pracy narusza prawo do równego traktowania płci, swobodnego wyrażania różnych aspektów swojej seksualności, a poza tym jest jawną dyskryminacją estetyczną! Największą popularnością cieszyły się szpileczki z czerwoną podeszwą oraz całe czerwone. 

Wdrożone przez Narodowego Brata Płatnika programy ewidencjonowania zasobów Ępatii, jej obowiązkowego okazywania podczas wizyt, reępatyzacji świadczeniodawców podniosły nieco zadowolenie ze świadczonych usług. Szybko jednak okazało się, że nie samą Ępatią żyje świadczeniobiorca. Jak wszystko gra, wychodzi się zadowolonym z wizyty u dr Roślinnego, to o czym można rozmawiać, siedząc w innej kolejce albo co można powiedzieć dziennikarzowi czyhającemu? Ledwie świadczeniobiorca wystawił nogę z przychodni, a już do niego leciał młody żurnalista ze sprzętem nagrywającym dźwięk i obraz.

Skąd się ich tyle nabrało? – zastanawiała się Matylda Przekora, dziennikarka uczestnicząca miesięcznika „Modne Diagnozy”. Od pewnego czasu obserwowała pojawianie się wielu nowych twarzy na rynku dziennikarstwa medycznego. Sonda badawcza, którą zapuściła w środowisku, wykazała, że są to absolwenci pierwszego rocznika Szkoły Lepienia Pierogów i Wypracowań.

Bezsenność skłaniała Ojca Nadredaktora do wspomnień…

 Ten pamiętny 4 czerwca 1989 roku, po którym czuł się niczym słynny kowboj z plakatu. Do którego baru by nie wszedł, na jego widok rozmowy milkły, a wszyscy marzyli, aby postawić mu kolejkę… soku pomidorowego, który najlepiej wyrównywał niedobory elektrolitowe z dnia poprzedniego. A dziś? Nie dość, że nikt nie stawia mu nawet H2O, to jeszcze wszyscy na jego widok wychodzą z baru albo mają atak ostrej sklerozy i udają, że go nie znają. Dzieła jego życia, magazynu „Trucie&Plucie” prenumerować nie chcą, reklam nie zlecają, zwroty są większe niż nakłady…

Gdy Ojciec Nadredaktor zliczył wszystkie bolesne ciosy losu, jakie musiał od pewnego czasu brać na swą klatkę piersiową, nadszedł poranek z jego wszystkimi przykrymi obowiązkami.

Trzeba było działać. Ojciec Nadredaktor Generalny (ONG) postanowił oprzeć się na wzorcach sprawdzonych przez innego ojca nadredaktora, lidera mediowego nowej rzeczywistości rynkowej i finansowej w Sarmalandii.

– Kadry! Kadry, Misiu! To podstawa – powiedział mu lider podczas poufnej rozmowy z okazji Dnia Ojca.

Zarządzono więc w „Truciu & Pluciu” restrukturyzację kadrową, zwolniono dziennikarzy – rutyniarzy i zainwestowano w szkolenie nowych kadr. Powołano do życia Szkołę Lepienia Pierogów i Wypracowań.

Niezwykle trudnym problemem, przed którym stanęła nowa uczelnia dziennikarska, było ustalenie proporcji pomiędzy Truciem i Pluciem. Czy ma być po równo, czy więcej trucia, a może plucia? Jak się dużo opluje, to piszący dobrze się czuje, ale gdzie jest granica? Czy czytelnicy łykną wszystko bez ograniczeń? Z kolei jak się ładnie truje, to zaczynają wierzyć. Z tych rozmyślań Ojciec Nadredaktor Generalny wpadł w chroniczną bezsenność… Zadzwonił o czwartej nad ranem do dr Evy Odrana – Zatroskanej, starej i wypróbowanej przyjaciółki.

– Cześć, Eva, co się bierze na sen? – zagaił bez zbędnych wstępów.

– A kto dzwoni? – zapytała zaspanym głosem Eva.

– A kto może dzwonić do Evy? Adam oczywiście! Poczebuje receptę na prochy nasenne, bo nie śpię.

– Też nie śpię, takie czasy, Adamie. Takie czasy…Musisz wyrobić sobie licencję niewyłączną na pieczątkę od swojego dr Roślinnego i będziesz  miał problem rozwiązany.

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2437-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-15

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 13

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2434-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-12

ROZDZIAŁ 13. PODRÓŻE MATYLDY NA JAWIE I WE ŚNIE

Z chorobami wszelakimi miała Matylda do czynienia na szpitalnym etapie kariery lekarskiej, drugą grupę chorób nijakich zajmowała się na etapie praktyki ambulatoryjnej, a trzecią grupę chorób niebylejakich obsługiwała jako dziennikarz na zagranicznych kongresach i konferencjach.

Kochała kongresowe i konferencyjne życie dziennikarskie i naukowe miłością nieprzemijającą. Jednak jak to w uczuciach bywa, wzajemność nie była zjawiskiem stałym. Pod kilkunastu latach tłustych naturalną koleją rzeczy w życiu kongresowym nadeszły lata chude, z czasem chudsze, bo zamienić się niebawem w najchudsze. Od poważniejszego zaproszenia na ciekawy kongres zagraniczny upłynęło już sporo czasu i trzeba było przestawić się na obsługę mediową wydarzeń krajowych. Rozpoczął się właśnie drugi chudy sezon. Zaproszenie na obsługę medialną krajowej konferencji w zakresie chorób niebylejakich przyjęła więc z zainteresowaniem. Pomyślała, że będzie to ciekawa odmiana nie tylko zawodowa, ale i emocjonalna po latach obcowania z krajowymi chorobami wszelakimi w charakterze lekarza.

Gospodarzem konferencji była placówka medyczna położona na skraju Wielkiego Miasta, w której Matylda jeszcze nigdy wcześniej nie była, co stanowiło dodatkową zachętą do odbycia wyprawy.

– Na bezrybiu trzeba szukać złotej rybki nie tylko w akwariach, ale także w nietypowych lokalizacjach – powiedziała sobie na usprawiedliwienie tej ekstrawaganckiej eskapady.

Przez ostatnie kilkanaście lat przemierzała kraje i kontynenty w pogoni za wiedzą kongresową, dlaczego miałby nie poznać obrzeży Wielkiego Miasta? Na spotkanie z nową przygodą wyruszyła służbowym transportem kilka minut po godzinie dziewiątej. Po około dziesięciu minutach jazdy przez śródmiejskie dzielnice Wielkiego Miasta mijana okolica stała się zupełnie nieznana. Widoki za oknem samochodu potwierdzały tezę, że istnieje Architektura i Budownictwo.

To co było widać po obu stronach jezdni nie wyglądało na Wielkie Miasto z jego charakterystycznymi obiektami mającymi swoją architektoniczną historię i urodę. Na szerokich przestrzeniach rozciągało się budownictwo bez wyrazu i bez urody. Po trzech kwadransach jazdy była na miejscu.

Krajowe Centrum Chorób Niebylejakich (KCCN) ścinało z nóg niespodziewanym wyglądem już od pierwszego spojrzenia. Na wielkim gmachu, tuż przy wejściu głównym obok tablicy pamiątkowej poświęconej bohaterom historycznych wydarzeń z czasów wojny, w odległości nie przekraczającej jednego metra pyszniła się reklama bankomatu w towarzystwie zaproszenia do udziału i finansowego wsparcia geszefciarskiej imprezy roku. Szok wizualny to było bardzo eufemistyczne określenie.

Entry at your own risk – coś szeptało Matyldzie do ucha. Miał ochotę zawrócić się na pięcie i odjechać, ale powstrzymywała ją złożona wcześniej obietnica napisania relacji z konferencji.

Dalej było tylko gorzej – ściany upstrzone jarmarczną ofertą handlową, ogłoszenia, nalepki, karteluszki, zawiadomienia o wszystkim i niczym zajmowały znaczącą powierzchnię całego Krajowego Centrum Chorób Niebylejakich.

Uczestnicy konferencji schodzili się powoli. Przed salą konferencyjną dyplomowana profesor chorób niebylejakich Euzebia Krochmal – Krochmalińska z umęczonym wyrazem twarzy opędzała się ze wszystkich sił od przybyłych na konferencję przedstawicieli mediów. Cierpienie nie tylko malowało się na obliczu Euzebii, ale emanowało z każdego gestu i kroku. Trudno było nie cierpieć przy mediach zadających niewygodne pytania.

– Ile czasu czeka pacjent na zabieg? – rzucił pytanie redaktor z audycji Wyżyny Medycyny.

– Musi czekać rok – odparła z dumą profesor Euzebia.

– A jeżeli coś… – próbował dociec redaktor sitkowy podtykający mikrofon Euzebii.

– Nie teraz! – prychnęła do sitka mikrofonu Euzebia z dumą, po czym z dostojeństwem przypisanym posiadanemu tytułowi profesora chorób niebylejakich oddaliła się krokiem defiladowym w kierunku grona zaufanych asystentów.

– Uff, nie mogłam się opędzić od tych pismaków i mikrofoniaków – jęknęła oczekujących na mowę powitalną pracowników KCCN.

Powitanie było krótkie, długa lista komplementów pod adresem jedynie właściwych osób, a obrady nudne. Matylda po raz kolejny przekonała się, że jej centralny układ nerwowy był totalnie niekompatybilny z krajową edycją żadnego z nowych działów nauk medycznych

.

Klinika Chorób Nijakich

Po zwiedzeniu obrzeży Wielkiego Miasta redaktor Matylda Przekora postanowiła się wybrać do Rodzinnego Miasteczka. Prawdę powiedziawszy nie bardzo do końca uświadamiała sobie po co tam powinna pojechać. Wiedziała jednak, że dopóki nie pojedzie to myśl odwiedzenia swoich rodzinnych stron nie opuści jej nawet przez chwilę. Kierunek podróży nie był w gruncie rzeczy najważniejszy, lecz nieusuwalne przekonanie, że musi tam właśnie pojechać.

Świadoma tej cechy swojej osobowości wsiadła do pociągu, którego wnętrze prawdę powiedziawszy wyglądało jak trochę odlotowo, ale powiedziała sobie – takie mamy czasy odlotowe to i pociągi są inne i kontynuowała podróż.

Drzewa podróżują stojąc

Bez trudu znalazła miejsce siedzące i spoglądała przez okno zastanawiając na ile zmieniły się na przestrzeni lat mijane krajobrazy. Przede wszystkim było za dużo szyldów o najróżniejszej treści. Opony, samochody, oferty wakacyjne, pożyczki bankowe nachalnie domagały się aby zainteresować się nimi i to koniecznie, i to natychmiast.

Po około godzinie jazdy wszedł konduktor ze swoim tradycyjnym zawołaniem proszę bileciki do kontroli . Wszyscy sięgnęli do kieszeni, torebek i plecaków i posłusznie prezentowali bilety. Matylda sięgnęła po swoją ulubioną granatową torebkę i otworzyła zamek kieszeni, w której zwykle trzymała portfel z dokumentami, pieniędzmi i kartami kredytowymi. Kieszeń torebki była pusta. Ktoś z niezwykłą wprawą pozbawił ją portfela z całą jego zawartością.

Zdenerwowała się potężnie do tego stopnia, że aż…. Aż się obudziła. Na ulubionym budziku kupionym przed laty na jednym z lotnisk zbliżała się godzina dwunasta. Z ulgą stwierdziła, że może spać dalej.

Ulubiony budzik Matyldy

– Co za realistyczny sen! – pomyślała rano. Na wszelki wypadek sprawdziła wnętrze torebki. Na szczęście wszystko było na swoim miejscu. Jednak realistyczność snu była tak męcząca, że postanowiła sprawdzić jego znaczenie. Wygoogle’owała hasło stracić portfel z pieniędzmi. Uff… interpretacja była całkiem sympatyczna. Podpiszesz w najbliższym okresie korzystny kontrakt – donosiły różne astrologiczne portale. Te przeciwstawne wizje finansowe – już to utraty portfela, już to podpisania korzystnego kontraktu na tyle ją rozbudziły, że postanowiła dopełnić porannego rytuału codziennych ablucji, parzenia dzbanka yeraba – mate, siekania sałatki owocowej i przeglądania porannej poczty elektronicznej

W planie na dziś miała złożenie dokumentów potwierdzających ciągłość pracy w zawodzie wyuczonym za młodu i bezskutecznie porzucanym w myślach, słowach, ale nigdy tak po prawdzie w uczynkach. Nie miała odwagi odczepić ani młodzieńczych skrzydeł entuzjazmu ani co i raz doczepianych kul u nóg w latach dojrzałych.

Medycyna była niczym odczyn serologiczny. Nie do pozbycia się! Pamiątka na całe życie jakiejś młodzieńczej decyzji emocjonalnej. Można by pisać „odczyn MED  plus” – pomyślała.

Przed dziewiątą wyruszyła z domu. Przystanek tramwajowy o tej porze był nawet dość pusty. Spojrzała w kierunku zbliżającego się tramwaju z zamiarem odczytania numeru pojazdu, ale uwagę jej odciągnęły chmury rozpościerające się na wiosennym niebie. Chyba pierzaste – pomyślała zaciekawiona ich obrazem – a może jakieś inne? Czternastka, która podjechała za chwilę  była wewnątrz bardziej zapełniona niż przystanek.

Na wszystkich siedzących miejscach politechniczna młodzież, kwaterująca w pobliskim akademiku, powalona buzującymi wiosennym hormonami czytała książki, przewijała strony w smartfonach, popijała energetyzujące drinki z puszek lub wodę z butelek. Biedacy sił mieli tyle, że ledwie byli w stanie trzymać w spracowanych dłoniach smartfony i dwoma palcami dotykać ekranów.  Wystąpienie obu zespołów chorobowych zakwalifikowano jako inwalidztwo pierwszej grupy i automatycznie zwalniało posiadacza takiego orzeczenia z męczącego obowiązku chodzenia do pracy.

Przedstawiciele The Baby Boomers Generation porastali mchem, a The Smartphon Union Generation nie zwracała uwagi na takie detale jak to co na nich rośnie. Mógł przejechać po nich czołg z czterema pancernymi i psem, a zjednoczeni z urządzeniem i tak tego by nie zauważyli.

Najbardziej potrzebną częścią ciała do funkcjonowania nie był mózg z ośrodkiem krążenia i oddychania lecz dwa kciuki. Obolałe od ciągłego smyrgania po coraz większych ekranach rozrastały się. Powstawały nowe zespoły chorobowe jak przerost kciuków obustronny czy zespół wzroku nieoderwanego od smartfonu. W Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób ICD przydzielono wspomnianym zespołom specjalne numery.

Obustronny przerost kciuków otrzymał numer S.65.5. Natomiast zespół wzroku nieoderwanego od smartfonu miał numer H44.10.

Jakże wyczerpującym energetycznie zajęciem było przewijanie stron w smartfonie dla posiadacza takich zespołów chorobowych! A do tego czekała ich harówa na uczelni, trzeba więc było w pozycji siedzącej zebrać siły nadwątlone. Zwyczaj ustępowania miejsca ludziom starszym, kobietom, niemowlętom wydał się nie istnieć w tym świecie. Zamyśliła się nad tym co jeszcze nie tak dawno było nie do pomyślenia. Jestem chyba jakaś dziewiętnastowieczna! – pomyślała Matylda, nie przeczuwając nawet przez chwilę, jak silnie będzie niebawem spleciona z epoką

Czternastka minęła park i zbliżała się do następnego przystanku. Melodyjny głos spikera podał jego nazwę: Najbliższa Izba Kontroli.  

Matylda dałaby uciąć sobie to i owo, że przystanek tak właśnie, a nie inaczej, się nazywał. Najbliższa i już! Wyczerpana wiosną młodzież politechniczna poderwała się na następnym przystanku i powłócząc butami z niezawiązanymi sznurowadłami powlokła się na zajęcia.

Dalsza trasa czternastki była prawie tak samo ciekawa jak przejazd kolejką z Atlanty do Buckhead, czyli ogólnie nudne widoki z ciekawostkami co jakiś czas. W okolicach metra mignął szyld z napisem medycyna nowoczesna. A co to za odmiana medycyny? – zastanowiła się Matylda. Pewnie się na takiej nie znam. Mam same staromodne obyczaje – badanie pacjenta, nieuleganie sugestiom, że bez antybiotyku / zwolnienia / renty / sanatorium to delikwent nie stanie na nogi i parę innych równie nieciekawych obyczajów.

Za kolejnym zakrętem było jeszcze ciekawiej i w dodatku w starym stylu. Bar Prasowy – istniej od 1954 roku – donosił szyld. Fajna nazwa! – pomyślała. Można by organizować w nim konferencję prasowe. W końcu w szeratonachhiltonach wszyscy już byli po wielekroć.

Dojechała do wielkiego budynku w którym w dawnych latach mieściło się najelegantsze kino w Wielkim Mieście, kilka kroków spaceru i była w swojej Najbliższej Izbie Kontroli. Miała uzupełnić dokumenty bowiem utrzymanie aktywnego Prawa Realizowania Powołania (PRK) wymagało dowożenia co i raz do izby dokumentów potwierdzających ciągłość pracy.

Choć powołanie uważała za łaskę Ducha Świętego – jak objaśnił jej to przed kilkoma dziesięcioleciami jej pacjent ksiądz, dr prawa kanonicznego – i realizowanie tego powołania za sprawę między nią a Duchem Świętym, ale komisją miała diametralnie inne zdanie. Ani Duch Święty ani  ona sama nie mieli nic do gadania. Po sprawdzeniu pod mikroskopem wszystkich dostarczonych dokumentów absolwentka europeistyki, a może historii sztuki średniowiecznej, w każdym razie czegoś bardzo blisko z medycyną związanego uznała, że dokumenty Matyld spełniają oczekiwania Najbliżej Izby Kontroli w kwestii udokumentowania ciągłości wykonywania zawodu i udzieliła Matyldzie rozgrzeszenia za grzech niedostarczania regularnie dokumentów z każdą zmianą pracy.

– Piekło jest za małe – trzeba będzie rozbudować, nie pomieści wszystkich ludzi. A słowa muszą być na kartki! W internecie będzie można wpisać  tylko tyle słów, ile się ma przyznane.

W Najbliższej Izbie Kontroli wnikliwie i analitycznie przejrzano wszystkie dostarczone dokumenty. Żaden ich szczegół nie uszedł uwadze absolwentki europeistytki, a może kulturoznawstwa – któż to mógł odgadnąć jak wysokie kompetencje miała osoba wyznaczona do analizy lekarskich dokumentów !

– No tak, no tak… pracuje pani na umowę zlecenie… – wyszeptała jakby w zamyśleniu. – A coś jeszcze pani robi? – dodała nieco powątpiewającym tonem.

– Piszę artykuły, niekiedy prowadzę wykłady… – wyznała Matylda spuszczając nieco ku dołowi oczy, z dobrze odgrywaną skromnością starszej pani.

– Taaak, a ma pani wykaz tych wykładów? – europeistka była bezwzględna w ustalaniu każdego szczegółu.

– Proszę oto wykaz wykładów z ostatnich 5 lat. Jest ich około trzydziestu -Matylda podała kolejny dokument.

– Czy mogę go dołączyć do pani dossier zawodowego?

– Ależ oczywiście! – z entuzjazmem odpowiedziała Matylda.

– Jeszcze zostały nam artykuły do udokumentowania – powiedziała z resztką nadziei w głosie, perfekcyjna, korporacyjna pani urzędniczka.

– Proszę kliknąć na link na moje stronie internetowej.

– Ma pani swoją stronę internetową??? O…to ciekawe – perfekcyjny spokój zadrżał w posadach.

-Tak… trafiło się…, o tu proszę kliknąć na spis artykułów.

-Czy mogę sobie wydrukować i dołączyć do pozostałych dokumentów? -zapytała przedstawicielka kontrolera realizowania boskiego daru powołania.

– Ależ oczywiście!

Maszyneria zaszumiała swym wnętrzem i ruszyła do drukowania. Kolejne strony wyskakiwały z tajemniczych czeluści i miękko lądowały w zagłębieniu na przodzie. 

– Ile tych stron wydrukowało się? – zapytała Matylda z miną godną panny Marple.

– Zaraz sprawdzę… trzydzieści siedem – jęknęła pani korporacja.

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2436-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-14

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 12

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2433-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-11

ROZDZIAŁ 12. EKOLOGIA RZĄDZI W NOWYM WSPANIAŁYM ŚWIECIE

W Nowym Wspaniałym Świecie wszystko było inne. Najważniejsze było przestrzeganie zasad ekologii, niskiej emisyjności CO2, oszczędzania energii elektrycznej.

Domy były ekologiczne, budowano je na każdym lądzie. Wszystkie stare nieekologiczne budynki zburzono, a gruz wywieziono na koniec świata.

Zauważono, że w niektórych rejonach jest zbyt duże zagęszczenie budynków na ziemi. Rozpoczęto więc propagowanie budownictwa w wodzie.

Robot parzy kawę

Zadbano też o ekologiczny serwis  w kawiarniach, gdzie zamówioną kawę podawały gustowne  roboty, z których każdy miał swoje imię. Przedstawiony powyżej robot ma na imię Mia.

SONY DSC

Były też miejsca nie do końca legalnej rozrywki dla wybrańców My, Narodu, jak na przykład Bar Spelunka.

Armia Praga

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 11

 
 
Nowe czasy wymagały promowania nowych zasad. Stosowano metodę subliminal advertising, która skutecznie wprowadziła na rynki wiele produktów. Posługując się żartem, dwuznacznością, grą słów serwowano publiczności określone poglądy, sugerowano odpowiednie zachowania i decyzje.
<a href=

Starsze pesele przysparzają ryzyka wiele. Posiedzenie grupy samoobrony

Do melodii „Szoruj babciu do kolejki” dopisano uaktualnione słowa i nową wersję piosenki puszczono wielokrotnie w wielu stacjach radiowych i telewizyjnych w dniu 1 kwietnia 2030 roku.

Szoruj babciu do kapsuły

Lecz przed wjazdem upiecz buły,

Takie smaczne jak potrafisz,

Nie pchaj babciu się na afisz!

Swoje życie już przeżyłaś,

Się najadłaś i napiłaś,

Teraz idzie kolej nasza

Hop sza-sza-sza, hop sza-sza-sza!

Kapsuła czasu

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kapsu%C5%82a_czasu

Na skojarzenia słuchaczy słów z kapsułą śmierci, autorzy piosenki odpowiadali z dobrze odgrywanym fałszywym oburzeniem Ależ tu nie chodzi o kapsułę śmierci, lecz kapsułę czasu, która zachowa pamięć o babci dla przyszłych pokoleń!

Po reklamie skojarzeniowej zadbano jednoczasowo o szeroki dostęp do kapsuł eutanazji. Zaplanowano, że dzięki technologii 3 D każdy obywatel Sarmalandii będzie mógł wyprodukować sobie własną kapsułę do eutanazji (  https://tiny.pl/wbbnw). Prezentacja kapsuły śmierci na targach funeralnych w Durnolandii wzbudziła duże zainteresowanie zwiedzających, których omamiano pojęciem tzw. dobrej śmierci ( https://tiny.pl/wbbks: ). Zwiedzający dokonywali przymiarek pobytu w kapsule, dopytywali o cenę urządzenia i wpisywali sobie w smartfonach plan działania inwestycyjnego. Do wszystkiego trzeba było się przygotować. Pierwszy etap polegał na torowanie do głowy pojęcia „dobrej” śmierci. Opracowano następujący plan działania:

2025 r.

Kapsuła jest dostępna we wszystkich marketach osiedlowych. Powstaje specjalizacja kapsułolog, która wzbudza bardzo duże zainteresowanie wśród absolwentów wydziałów medycyny pobieżnej. Studia na wydziałach medycyny pobieżnej trwają 9 miesięcy, z przerwą międzysemestralną trwająca 4 tygodnie. Odbywają się on line, ale wręczenie dyplomów odbywa się w realu. Przed wręczeniem dyplomu specjalisty absolwenci zostają zaszczepieni 300 dostępnymi szczepionkami na wszystkie chorob, co jest warunkiem otrzymania dyplomu oraz skierowania do pracy. Ośrodki kapsułalizacji są rozmieszczone w każdym województwie Sarmalandii.
Usługa eutanazji jest dostępna na ubezpieczalnie, jednak szybko powstają długie kolejki, więc konieczne jest utworzenie prywatnych centrów kapsułalizacyjne. Oferowują one usługę kategorii De Lux – dla zmawiających taką usługę oferowane są kapsuły z aksamitną kanapą oraz dostępem do najdroższych alkoholi świata ( https://eluxo.pl/blog/2014/04/08/10-najdrozszych-alkoholi-na-swiecie/ ) oraz cygar.

Przyjęcie w kapsule

https://en.wikipedia.org/wiki/The_Death_of_Socrates

Kapsuła taka może pomieścić do 20 osób. Powstaje termin przyjęcie kapsułalizacyjne. Na bramach ośrodków obowiązkowo musi być napis


                                 Capsule macht frei und glücklich

Historyczne Centrum Kapsułalizacji

https://en.wikipedia.org/wiki/Hartheim_killing_centre

2029 r. Sukces coraz bliżej

Wskutek szerokiej edukacji wdrażanej już od przedszkola coraz więcej ludzi chce poddać się kapsułalizacji. Jeśli zabieg ma być wykonany na ubezpieczalnię to wcześniej pacjent musi podać rodziców do sądu skarżąc, że go urodzili. Pacjent zgodnie z wytycznymi musi być zaszczepiony wszystkimi 300 szczepionkami, które są dostępne na rynku, aby nie zarażać personelu obsługującego zabieg transferu najlepszy ze światów. Niestety ciągle nie ma szczepionki przeciwko głupocie.

2030 r. Vivat Eutanazencja! Vivat Egzecutores

Nowy Wspaniały Świat istnieje, jest ekologiczny, nieprzeludniony, dotleniony, obywatele są wyedukowani w kwestii jakie obowiązki na nich ciążą. Ludzie przestają chodzić do lekarzy, bo mogą poradzić się sztucznej inteligencji, która jest bardzie empatyczna niż lekarze. Świadczeniodawcy tracą kontrakty, popadają w nędzę i zamawiają usługę kapsułalizacji. Jest ona droga, samorządy zawodowe oferują kredyty na zabieg kapsułalizacji, które będą spłacane przez dzieci przez następne 30 lat. W razie odejścia dzieci kredyt przechodzi na wnuku i tak spaceruje po pokoleniach aż do spłacenia.

W razie braku środków na spłatę raty kredytu można go spłacać w naturze użyczając otworów naturalnych opiekunom kredytowym. Zainteresowanie tą formą spłacania kredytu jest spore.

W czasie wizyty kredytobiorców u centrach kredytowych na znaną wszystkim melodię La vie en rose czyli życie w różach śpiewaną przez Edith Piaf w głośnikach leci piosenka z nowymi, sprytnie zmodyfikowanymi słowami https://www.youtube.com/watch?v=Ixdvm8-MdUs„> La vie enrose czyli życie w ciemności.

Promocję usługi kapsułalizacji oraz specjalizacji kapsułologii prowadzi się na wielu portalach dla przedstawicieli zawodów medycznych. Specjalnie przeszkoleni pracownicy Centrów Dobrej Śmierci uczestniczą w dyskusjach promując rozwiązania eutanatyczne zachwalając kapsuły, promując wytyczne postępowania w kwestii odstąpienia od należytej opieki ciężko chorych, zwłaszcza starszych. Kreują się na dobroczyńców chorych i ich rodzin, znieważając i obrażając przeciwników eutanazji. Wszyscy promotorzy eutanazji są przeszkoleni w szkole partyjnej Sarmalandzkiej Repbliki Ludowej (SRL) w programie „Samo dobro” – Agenda 2030

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2434-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-12

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 10

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2431-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-9

ROZDZIAŁ 10. OKADZANIE MY NARODU JEST SKUTECZNE I BARDZO TANIE

Rozpoczęto szeroko zakrojone okadzanie My Narodu, w każdym wieku, aby szybko przekonał się do produktu „Szczepionki z kieszonki”. Mijały kolejne miesiące, a pandemia spowodowana przez wszędobylskiego wirusa nie ustępowała, trzeba więc było na kogoś zwalić winę za ten stan rzeczy. Mimo całodobowych starań wszystkich działów marketingu produkt biznesowy „Szczepionki z kieszonki” miał wielu oponentów. Marudzili oni na forach internetowych, że po otrzymaniu zastrzyku boli ich ramię, gorączkują, mają obolałe mięśnie, dreszcze, nudności – to wszystko robiło zły PR wokół produktu.

Ogłupianie My, Narodu przez okadzanie dymem propagandy

Nie dość tego, szczepionki wymagały bardzo skomplikowanej obsługi – transport w specjalnych warunkach temperaturowych, kwalifikacja do szczepienia przez lekarza, możliwość stwierdzenia przeciwwskazań przez takiego doktora niekumatego o co w tym biznesie chodzi spowolniały proces biznesowy i czyniły go niepewnym co do pomyślnego przebiegu. Zupełnie zbędni podwykonawcy psuli interes, a jeszcze do tego ci wszyscy antyszczepionkowcy!

Mimo całodobowych starań wszystkich działów marketingu produkt biznesowy „Szczepionki z kieszonki” miał wielu oponentów. Marudzili oni na forach internetowych, że po otrzymaniu zastrzyku boli ich ramię, gorączkują, mają obolałe mięśnie, dreszcze, nudności – to wszystko robiło zły PR wokół produktu. Nie dość tego, szczepionki wymagały bardzo skomplikowanej obsługi – transport w specjalnych warunkach temperaturowych, kwalifikacja do szczepienia przez lekarza, możliwość stwierdzenia przeciwwskazań przez takiego doktora niekumatego o co w tym biznesie chodzi spowolniały proces biznesowy i czyniły go niepewnym co do pomyślnego przebiegu. Zupełnie zbędni podwykonawcy psuli interes, a jeszcze do tego ci wszyscy antyszczepionkowcy!

Tworcy Nowego Wspaniłaego Swiata

Okadzanie My, Narodu dawało znakomite rezultaty

W tej złożonej sytuacji Global Pandemic Business postanowił zdywersyfikować ofertę pandemiczną.

Po dyskusji zdecydowano się na produkt prostszy w produkcji i dystrybucji o nazwie „Maski niezwykłej łaski”. Producentem mógł byś praktycznie każdy zaufany szwagier, dostawcą bratowa, a do nabycia maski nie była potrzebna kwalifikacja przez lekarza.

Transport nie wymagał specjalnych warunków. Aby skutecznie wprowadzić „Maski niezwykłej łaski” na rynek, trzeba było zdyskwalifikować dotychczasowe formy zasłaniania jamy ustnej. Najlepszym w tej konkurencji był Adaś Praknster. W podziemiach pewnego zaufanego lokalu gastronomicznego przy przyćmionych światłach zwołano naradę biznesową.

Nie o take maske za 2 reale pandemlandzkie nam chodzi, na której nikt nie zarobi. To musi być drogi produkt biznesowy, do jego nabycia każdy musi być przygotowany – rozpoczął swe wystąpienie Adaś. – Nie możemy wypłaszczać naszego dochodu, bo nie ma ku temu powodu.

– Powiem więcej, nikt nam nie wmówi, że czarne jest czarne, a białe jest białe, ale na szczęście my możemy wmówić wszystko każdemu.

Musimy też zadbać o dobry wizerunek szczepionki. Do tej pory było pojęcie „niepożądany odczyn poszczepienny” – takie określenie psuje nasze biznesy, od dziś będzie „pożądany odczyn poszczepienny”, bo w końcu to są tylko słowa. A ich znaczenie ja w try miga zmienię! Nie takich rzeczy uczyli mnie w Part-Szkole w Chcivosie! Słowa są najważniejsze, fakty są bez znaczenia – dowodził Adaś Praknster.

Zdecydowano, że akcję propagandową poprowadzą profesorowie Andrzej Barban i Krzysztof Tymon, znani eksperci sponsorowani, miłośnicy blasku kamer i fleszy, kreatywni tfurcy medycyny opartej na faktach tylko im znanych. Gdy dziennikarze dopytywali, na podstawie jakich faktów naukowych rekomendują takie czy inne obostrzenia lub terapie, odpowiadali z kamiennymi twarzami skrytymi za „Maskami najwyższej łaski”:

– To jest tajemnica lekarska!

Pytani czy już poddali się misterium wstrzyknięcia „Szczepionki z kieszonki”, odpowiadali chórem:

– Nasi pacjenci bardzie potrzebują szczepień niż my! Nasze wrażliwe sumienie lekarskie nie pozwala nam odbierać pacjentom niepowtarzalnej szansy uzyskania ochronnego miana przeciwciał.

Matylda zainspirowana ich humanitarną postawą wobec pacjentów na identyczne pytanie odpowiadała:

– Stoję w kolejce po „Szczepionkę z kieszonki” za profesorami Andrzejem Barbanem i Krzysztofem Tymonem. Przed nimi stoi prezes firmy Gejzer produkującej szczepionki, słynącej z dobroczynności wobec ludzkości od wieków. Ci trzej panowie stoją na Podium Dobroczynności dla Całej Ludzkości, a ja zaraz za nimi.

Czas płynął… Wirusy namnażały się, mutowały i atakowały swoje ofiary z zwielokrotnioną siłą. Big Vaccine zacierała ręce tak energicznie, że wszyscy członkowie zarządu dostali zespołu suchej dłoni. Trzeba było znaleźć na tę przypadłość jakieś lekarstwo, zioło albo maść. Niestety mino poszukiwań przez najlepszych naukowców z najznamienitszych ośrodków naukowych na całym świecie z maścią nie szło tak łatwo jak ze szczepionką. Prezesi sami oceniali skuteczność i żaden marketing nie był w stanie im wmówić, że maść przywraca wilgotność niezbędną nie tylko przy zacieraniu dłoni z radości, ale też konieczną przy liczeniu napływających pieniędzy. Wszystko zdawało się być pod kontrolą z wyjątkiem ludzkich myśli.          

Zwołano naradę najbardziej kreatywnych szefów działu marketingu w pięciogwiazdkowym Aminoacid Hotel w Rekseli, którego hasło reklamowe brzmiało:

Aminoacid hotel pozwala osiągnąć  każdy mroczny cel!

Wybór hotelu nie był przypadkowy. Jego zaprojektowane w czarnym kolorze wnętrza dobrze odzwierciedlały nadchodzącą epokę w dziejach ludzkości, którą nazwano The Dark Age. W charakterze doradców zaproszono także przedstawicieli Naczelnej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ).

Ważne było zapanowanie nad przekazami głoszonymi w mediach społecznościowych przez posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny. Władze reprezentował Euzebiusz Pimpel, doktor habilitowany nauk wszelakich i nie byle jakich.

Po burzliwej naradzie ustalono, że każdy posiadacz Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny będzie miał przydzielonego i zainstalowanego osobistego drona skanującego, który będzie czuwał nas procesem powstawania myśli. W razie pojawienia się takich słów kluczowych jak na przykład „szczepionka nie działa”, „powstają objawy niepożądane” i podobnych z drona będzie wysyłany krótki impuls elektryczny powodujący niepamięć wsteczną i jednoczesne wymazanie tych myśli z zasobów centralnego układu nerwowego. Ruszyła produkcja dronów oraz rozpoczęto promocję tej instalacji. Hasłem przewodnim było:

 Bez indywidualnego drona Twoja lekarska kariera jest skończona!

Po miesiącu całe stado – jak mówiono w obowiązującej nowomowie – było zadronowane.

Pierwsze skanowanie dostarczyło informacji, że około 30% populacji stada posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny miało nieprawomyślne poglądy w głowach. Niektórzy, zwłaszcza ze starszego pokolenia, tak mocno byli przywiązani do swoich staromodnych poglądów, że impulsy elektryczne wysyłane przez drony nie wystarczały. Stosowano nawet trzykrotne wzmocnienie impulsów i mimo tej uderzeniowej dawki nieprawomyślne myśli nadal tkwiły w głowach.

Zmieniono strategię z intensywnego prądowania na pranie głów specjalnym szamponem ubezwłasnowalniającym. Szampon reklamowano jako produkt przywracający świeżość myślenia po dyżurach nocnych oraz po przyjęciu dużej liczby świadczeniodawców w gabinecie. Pomysł zaskoczył! Świadczeniodawca wracał do domu, brał prysznic, mył szamponem głowę i zasiadał do komputera, aby odetchnąć w mediach społecznościowych. Pochwalne teksty pod adresem szczepionek same spływały spod klawiatury. Opracowano też wersję dla pozbawionych owłosienia na głowie – w ich wypadku szampon reklamowano jako przywracający utracone włosy. Stado posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny było pod pełną kontrolą.

Humor psuły niepożądane odczyny poszczepienne mnożące się z szybkością konkurującą z królikami nad odległym kontynencie. Coś trzeba było z tym zrobić! Inwestowanie w ulepszoną szczepionkę generowało koszty i wzbudzałoby niepewność co do skuteczności. Zdecydowano zainwestować w słowa.

Powstała koncepcja lansowania terminu Oczekiwane Odczyny Obronne Organizmu, w skrócie OOOO. Miały być one oznaką i miarą sił obronnych organizmu wzmocnionych przez szczepionkę. Sponsorowani celebryci internetowi chwalili od rana do nocy koncepcję Oczekiwanych Odczynów Obronnych Organizmu. Po lekkim zgrzytnięciu biznes kręcił się dalej. Dla pewności zmieniono nazwę szczepionki i otworzono nowe rejestry dla Oczekiwanych Odczynów Obronnych Organizmu. Nowy termin stwarzał szanse na niepowtarzalne konwersacje w punkach szczepień.

– Czy miała pani OOOO?

– Coooo?

– No OOOO?

– Nie rozumiem, o co pani doktor mnie pyta!

– Znaczy jak pani nie wie, to wpisuję, że OOOO nie było.

Powyższa koncepcja zarządzania niepożądanymi odczynami poszczepiennymi okazała się zbawienna dla wizerunku produktu „Szczepionki z Kieszonki”, uzasadnione więc było nadanie jej nowej nazwy handlowej „Bezpieczne Szczepionki z Kieszonki”. Biznes tak się szybko i obficie nakręcał, że wkrótce okazało się, iż pieniądze zarządu firmy produkującej szczepionki nie tylko nie mieszczą się w kieszeniach, ale i na kontach bankowych. Przeciążone liczbą operacji serwery bankowe charczały, dyszały i co chwila się zacinały. Wkrótce okazało się, że nie ma na tę nową sytuację ani lekarstwa ani szczepionki. Postanowiono ochłodzić serwery bankowe umieszczając je na dnie oceanów. Nie zanieczyszczały środowiska tak jak te naziemne, nie rzucały się w oczy, ale najważniejsza była wizja ich awarii.

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2433-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-11

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 9

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2430-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-8

ROZDZIAŁ 9. SPECJALIŚCI KABLOLOGII CZUWAJĄ

Nowe czasy sprzyjały rozwojowi nowych specjalności medycznych. Jedną z nich była kablologia. Każdy kto zakablował władzy na co najmniej 3 osoby, które nie dość żarliwie wyznawały nową religię medyczną, otrzymywał tytuł specjalisty kablologa. Otrzymanie tytułu wiązało się z wyższym o 100% wynagrodzeniem, szkoleniami z nowych metod kablowania w atrakcyjnej turystycznej miejscowości.

Kula kabli400

Symbol kablologów

Promowano ze wszystkich sił medycynę opartą na propagandzie według  zasady: Matylda Przekora preferując  medycynę opartą na znajomości patofizjologii oraz doświadczeniu napisała fraszkę o nowej medycynie

Medycyna Oparta na Propagandzie

Medycyna Oparta na Propagandzie,

Lubi zawsze jechać po bandzie.

Wrzaskliwą narracją wciąż peroruje,

Innych poglądów nie toleruje.

Karci, wytycza oraz strofuje

Jak nieomylna dziunia się czuje.

Będąc już raczej lekarką starą

Poradzę dziuni warszawską gwarą:

Nie bądź tak cwana w ząbek czesana,

Bo przyszłość twoja będzie opłakana.

Tymczasem rozmiary pandemii były coraz większe i większe. Trzeba było szkolić personel aby podołał rosnącym wyzwaniom. Wybitni funkcjonariusze systemu dr Kalasanty Ustawka – Sięzdziwiłł , znany z zdolności do bycia mobilnym prezesem, dyrektorem, ba! przeorem! i nawet mentorem niedouczonych wspólnie z prof. Jędrzejem Przegranym, znanym specjalistą kablologii, który z talentem potrafił kablować na każdego.

Odrąbane stetoskopy

Hasło 2

Hasło w PRL

Słuchawki po odrąbaniu zanikały....

Walka z szerzącą się pandemią wymagała zaangażowania menedżerskiego na najwyższym poziomie. Rada Nadzorcza Szpitala Narodowego w Pandemlandii postanowiła opracować program Powołanie(+).

Nie od dziś wiadomo, że każdy lekarz powinien mieć powołanie do medycyny. No dobrze, ale jak to w praktyce wygląda? Zbyt często nie było widać tego powołania ani nie słychać.

Szybko przekonano administrację państwową Pandemlandii do wdrożenia programu Powołanie (+), co polegało na wręczaniu powołań do pracy w Szpitalu Narodowym wszystkim posiadaczom prawa wykonywania zawodu lekarza (PWZ).

Równie szybko przekonano decydentów, że skoro powołanie do medycyny mają wszyscy lekarze, to oczywiste jest i zrozumiałe, że należy ten fakt udokumentować urzędowo. W tym celu stworzono elektroniczny dokument Powołanie do Wykonywania Zawodu(+) zwany PWZ(+). W projekcie ustawy miał otrzymać je każdy posiadacz dyplomu lekarza niezależnie od wieku, stanu zdrowia, kondycji rodzinnej. Nawet gdy przeniósł się na lepszy ze światów, to jego powołanie nie wygasało i też można było włączyć je do statystyk.

Do pierwszego powołania maszyna losująca wytypowała matkę trojga dzieci, w tym jednego karmionego piersią. Kalasanty Ustawka - Sięzdziwiłł zapytany, czy jest to pomyłka, oznajmił bez chwili wahania:

– W żadnym wypadku! Nasze maszyny są nieomylne! Nic się dziecku nie stanie, jak się odklei od tej piersi! Mamy duże zapasy mleka w proszku, to dziecko przestawi się na karmienie nieutrudniające matce realizowania daru powołania do medycyny.

Lepiej na drodze kamienie tłuc, jeżeli chcieć nie znaczy móc! – oznajmił dr Kalasanty Ustawka – Sięzdziwiłł, otwierając kolejną bojową naradę przed otwarciem Szpitala Narodowego. My chcemy otworzyć Szpital Narodowy i możemy to zrobić, nie ma takich przeszkód, które by nam to uniemożliwiły.

– Podstawą leczenia w chorobach układu oddechowego jest zapewnienie odpowiedniego utlenowania organizmu – oznajmił Kalasanty podczas spotkania rady nadzorczej Szpitala Narodowego. Ponieważ tlen jest w powietrzu, to po prostu nie należy pacjentom przeszkadzać w oddychaniu, niech oni się tego tlenu nałykają. Aby mieli poczucie, że są leczeni, do każdego łóżka podłączymy rurkę, którą oni będą wkładali sobie do ust lub nosa i oddychali.

– Każdy lekarz oraz inny pracownik szpitala będzie miał przed dopuszczeniem do pracy badany poziom Ępatii za pomocą Wykrywacza Ępatii.

Opanowanie pandemii wymagało stosowania najwyższych standardów opieki medycznej. Przede wszystkim niezbędny był wysoki poziom Ępatii personelu. Jako jednostkę pomiarową przyjęto 1 Ępatiusz – oznaczał on zdolność do pracy do upadłego przez 8 godzin bez najmniejszej przerwy na cokolwiek. Osoby z wynikiem pomiaru poniżej 1 Ępatiusza nie były dopuszczane do kontaktu ze schorowanymi świadczeniobiorcami, aby nie narażać ich na pogorszenie stanu zdrowia. Niektórzy świadczeniodawcy zaczęli ukrywać swoją Ępatię. Ohydne samoluby! – grzmiał Kalasanty Ustawka - Sięzdziwiłł. – My zaraz zaprowadzimy ład i porządek.

Doktor nauk niemedycznych Adam Prankster zaproponował specjalne brygady wojskowe, które wyposażone w odpowiedni sprzęt miały poszukiwać na terenie jednostek ochrony zdrowia ukrytych rezerw Ępatii.

– To nie może być tak, że Ępatię ma się dla siebie! Ona jest własnością My, Narodu, powiem mocniej – całej ludzkości!

Świadczeniobiorcy pobraną Ępatię mogli schować do specjalnych pojemniczków i zabrać do domu na chwile kryzysu zdrowotnego.

Wdrożono też program Ępatia z Dostawą do Domu. W tym celu konieczne było posiadanie specjalnego pojemnika na Ępatię ustawionego przed domem odbiorcy. Można było zamówić dostawę telefonicznie lub przez internet.

Poziom odbioru Ępatii powoli wyrównał się, ale nie samą Ępatią człowiek żyje! Ważna była profilaktyka, a tę mogły zapewnić szczepienia.

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2432-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-10

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 8

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2429-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-7

ROZDZIAŁ 8. NOWE ROZWIĄZANIA W OCHRONIE ZDROWIA

Czas płynął,Nowy Wspaniały Świat rozwiał się zgodnie z planem. Bogacze byli jeszcze bardziej bogaci, a biedacy jeszcze bardziej biedni. Nie było winą bogaczy, że pan Bóg zesłał im taki, a nie inny los. Sprawy bankowe były pod pełna kontrolą, operowano jedynie cyfrowymi pieniędzmi, komunikacja była ekologiczna, a jedzenie wegańskie.

Szkoły podstawowe oraz średnie  miały jednolity kontrolowany program nauczania realizowany w trybie domowym przez roboty sterowane programami sztucznej inteligencji. Na studia wyższe kierowano wyłącznie młodzież rokującą nadzieję, że będzie przydatna w rewolucyjnych strukturach. Programy nauczania były zatwierdzane w centrali Nowego Wspaniałego Świata niewielkim mieście Chcivos, położonym na terenie Bankolandii. Jednak nawracające infekcje wirusowe oraz rosnąca z dnia na dzień populacja seniorów wymagały nowych rozwiązań w ochronie zdrowia.

Robot medyczny ds świadczeń ambulatoryjnych

Źródło ilustracji

https://en.wikipedia.org/wiki/Robot

Aby opanować problemy w ochronie zdrowia stworzono klinikę o nazwie Pełne Spectrum Medycyny, której testową wersję sprawdzano w Sarmalandii. Dostępne w niej były następujące abonamenty:

1. Obsługa wyłącznie przez robota medycznego sterowanego programami sztucznej inteligencji

2. Obsługa przez robota medycznego z kontrolą raz w tygodniu przez rezydenta pierwszego roku specjalizacji

3. Obsługa przez robota medycznego z dostępem raz w tygodniu do rezydenta kończącego specjalizację

4. Obsługa przez młodego lekarza specjalistę

5. Obsługa przez starego, doświadczonego lekarza specjalistę

Serwis pierwszy był dostępny dla wszystkich obywateli ubezpieczonych i nieubezpieczonych. Wystarczyło, że zalogowali się oni przez smartfona do programu i naciskając odpowiednie klawisze komunikowali się z programem sztucznej inteligencji, która mogła jednocześnie obsługiwać 500 pacjentów, dzięki tej funkcji nie było kolejek w ochronie zdrowia. Miły głos po zgłoszeniu się pacjenta informował:

Wprowadź swój pesel, naciśnij klawisz enter, następnie wprowadź numer konta bankowego, z którego z którego płacisz składki na ubezpieczenie globalne od wszystkiego.

Niestety nieodpowiedzialni obywatele mylili się, zwłaszcza w drugiej części logowania do systemu, ale to już nie była wina admina. Tym, którzy przebrnęli przez logowanie miły głos polecał: podaj numer ICD -18 (bo taki już numer obowiązywał w 2030 roku), który masz wpisany w swojej dokumentacji medycznej.

Szczęśliwcom, którzy przebrnęli przez logowanie głos polecał – zaznacz objawy, z którymi się zgłaszasz na konsultację. Na liście były wszystkie znane medycynie dolegliwości poczynając od absmak, przez krwawienie, na żołądka bóle kończąc.

Polecane były następujące procedury terapeutyczne

1.Głęboko oddychaj, kiedyś dolegliwość przejdzie

2.Wypij szklankę zimnej wody, to ci pomoże

3.Wypij szklankę melisy, uspokoi cię

4.Zażyj paracetamol, na pewno ci pomoże

Krople na zdrowie z dostawą do domu

Źródło ilustracji

https://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_Kr%C3%B3lewski_w_Warszawie

Czas konsultacji wynosił 15 minut, po czym program sterujący jej przebiegiem mówił ciepłym głosem: Dziękujemy, że powierzyłeś na swoje dolegliwości, cieszymy się niezwykle, że mogliśmy ci pomóc. Bądź zdrów to jest to co życzymy ci za mocą słów. Po tym tekście rozlegała się kojąca muzyka relaksacyjna.

Roboty wykonują operację, lekarze są zwolnieni ze szpitala

https://pl.wikipedia.org/wiki/Robot_medyczny#/media/Plik:SRI_Trauma_Pod.jpg

Jeżeli zabieg wymagał obecności lekarza jego pracę śledziły drony, które raportowały przebieg operacji do centrali.

Przebieg operacji nadzorują drony latające nad szpitalem, drony monitorują przez szklany sufit

https://pl.wikipedia.org/wiki/Robot_medyczny#/media/Plik:

Szklany sufit i lepkie podłogi kiedyś będące symbolami ograniczenia rozwoju zawodowego  kobiet stał się teraz bardzo demokratycznymi elementami, których doświadczali także  mężczyźni.

Zoperowanych pacjentów wypisywano do domu po 24 godzina od wykonania zabiegu. Dla zapewnienia komfortu przewozu pacjentów ubierano w specjalne jednorazowe, kartonowe ubrania i za pomocą firmy kurierskiej przesyłano do domów. W przypadku gdy kurier nie zastał rodziny w domu pacjent był umieszczany pacjentomacie. Urządzenie miało opcję automatycznej eutanazji po 24 godzinach od momentu umieszczenia w nim pacjenta. Nieodpowiedzialni obywatele czasami krytykowali ten rodzaj transportu, twierdząc, że jest to forma  jawnej i przymusowej eutanazji. W celu odparcia tych niewybrednych ataków Towarzystwo Profesjonalistów Medycznych (TPM) opracowało wytyczne we współpracy z  Instytutem Dobrej Eutanazji (IDE), którego założycielką w Sarmalandii była frau Franja. Założyła ona w Sarmawie Instytut Dobrej Eutanazji (IDE), którego mottem było "IDE do Ciebie".

Powszechne wprowadzenie robotów w ochronie zdrowia zmieniło znacząco strukturę zatrudnienia. Wielu zwłaszcza starszych lekarzy nie było w stanie dostosować się do nowych warunków wykonywania zawodu. Jedni, jeśli wiek pozwalał, przechodzili na emeryturę, drudzy starali nauczyć się innego zawodu, ale nie było to łatwe. Nie każdy potrafił pójść śladami dr Matyldy Przekory, która została dziennikarzem medycznym i relacjonowała przebieg reform w ochronie zdrowia.

Wszyscy lekarze z mocy ustawy musieli należeć do organów samorządu zawodowego. Stara terminologia posługująca się takimi poniżającym świadczeniodawców terminami jak służba, izba zostały zastąpione nowymi eleganckimi słowami dodającymi prestiżu. Powstały pojęcia takie jak Świadczenie Zdrowia, Naczelny Salon Lekarski (NSL) oraz Okręgowy Salon Lekarski (OSL).

W strukturach NSL oraz OSL rządzili młodzi absolwenci wydziałów medycyny pobieżnej, którzy mieli najlepsze teorie nie skażone żadną praktyką.

System już was nie potrzebuje – słyszeli starzy lekarze, gdy stukali do drzwi Ministerstwa Wszystkich Pacjentów przemianowanego obecnie na Ministerstwo Wyłącznie Dobrych Decyzji. Pierwszą inicjatywą ustawodawczą nowo powołanego ministerstwa we współpracy z samorządem świadczeniodawców medycznych była Ustawa o zakazie wypowiadania opinii medycznych, mająca stanowić integralną część pakietu ustaw reformy systemu. Lekarze, zwłaszcza ci starej daty, mieli skłonność do opiniowania wszystkiego, recenzowania, rozpatrywania pod różnymi kątami. Nie dość tego nie stosowali się do wytycznych opracowanych przez wybitnych ekspertów Nowej Ery w Dziejach Ludzkości, tylko opierali się na myśleniu i osobistym doświadczeniu!

Najgorsze było to, że co i raz zwoływali konsylium i obradowali na nim nawet 24 godziny na dobę! Taka rozwichrzona wymiana swobodnych myśli nie mogła do niczego dobrego doprowadzić! Zakaz wypowiadania pochopnych opinii nie rozwiązywał jeszcze całości problemów dotyczących leczenia. Pacjenci różnymi sposobami wchodzili w posiadanie recept na  coraz to droższe leki.


Wszystko trzeba kontrolować, sprawdzać, nadzorować. Nie można było niczego puścić na żywioł, a już w żadnym wypadku pozwolić lekarzom decydować  samodzielnie w sprawach leczenia pacjentów. Najgorszym było jednak to, że lekarze krytykowali wprowadzane zmian nie tylko na zamkniętych forach, ale także w przestrzeni publicznej. Władze samorządu lekarskiego w pełni oddane idei reformy ochrony zdrowia wzywały niepokornych i rozgadanych kolegów, poddawali ich szczegółowym przesłuchaniom i wymierzali stosowną do przewinienia zawodowego karę.

Najlżejszą karą było 12 batów na goły musculus gluteus maximus et medius. Karę realizowano przed siedzibą każdego Okręgowego Salonu Lekarskiego w samo południe, przy akompaniamencie dwunastu uderzeń dzwona. Dźwięki dzwona nadawały karze uroczysty wymiar.

Posterior Hip Muscles 3.PNG

Miejsce wymierzania kary na ciele skazanego. Ilustracja jest dla tych Czytelników, którzy nie kończyli medycyny starożytnej, na wydziałach której obowiązywała terminologia w języku łacińskim

Źródło ilustracji

https://en.wikipedia.org/wiki/Gluteus_maximus

Po wymierzeniu takiej kary lekarz nie był w stanie siedzieć więc w trosce o jego zdrowie oraz jakość obsługi pacjentów zawieszano mu prawo wykonywania zawodu (PWZ) na 12 miesięcy, zakładając, że każdy bat wymaga 1 miesięcznej rehabilitacji. Na czas zawieszenia PWZ pacjentów ukaranego lekarza przejmował program o nazwie dr Peozetencja Sztucznicka. W Sarmalandii pracowało 114 takich instalacji w związku z karą chłosty wymierzoną 114 lekarzom. W czasie zastępowania lekarzy programy wprowadzały dane pacjentów z podległego POZ i konstruowały programy obsługi tej społeczności.

Na naradzie w Ministerstwie Wyłącznie Dobrych Decyzji po przeanalizowaniu pracy dr Peozentencji Sztucznickiej w 114 POZ-ach stwierdzono w końcowym raporcie jej zalety jako pracownicy POZ:

  1. Miała instrukcję obsługi
  2. Nie miały żadnych wymagań
  3. Zawsze zachowywała się tak samo
  4. Nie miała żadnych protegowanych pacjentów
  5. Przy wymianie oprogramowana nie żądała 3 miesięcznych odpraw
  6. Nie chodziła na zwolnienia lekarskie ani na emeryturę
  7. Nie miała dzieci, które musiała odebrać ze szkoły, mogła więc pracować po godzinach
  8. Nie chodziła na przerwę śniadaniową ani do WC
  9. Nie składała skarg ani nie podawały do sądu ministerstwa
  10. Określała refundację leków bez pomyłek na niekorzyść płatnika

Przy takiej liście zalet całkowita wymiana lekarzy na dr Peozetencje Sztucznicką była tylko kwestią czasu, a ten naglił. Trochę bardziej skomplikowana była sprawa ze specjalistami oraz szpitalami, ale informatycy pracowali dniami i nocami aby ten problem rozwiązać.

Powszechnym narzekaniem pacjentów był niski poziom empatii jaki wykazywali lekarze. Przeprowadzono badanie (https://jamanetwork.com/journals/jamainternalmedicine/fullarticle/2804309), które wykazało, że dr Peozetencja Sztucznicka wykazywała wobec pacjentów większy poziom empatii niż realnie doktorzy. Jej wprowadzenie na skalę masową do systemu ochrony zdrowia było kwestą czasu, dodajmy niezbyt długiego.

Dawna Gazeta dla Lekarzy została przemianowana na Gazetę dla Świadczeniodawców, zaś redaktor naczelna dr Matylda Przekora powołana do Służby Ludzkości. Wszystkie artykuły pierwszego numeru zawierały podprogowy przekaz, że w medycynie powinni rządzić pacjenci. Widoczne na okładce robale były ilustracją jednego z artykułów poglądowych w numerze pierwszym o diecie robalańskiej

Propagatorką diety oraz hasła "Jedz robale, nie zachorujesz wcale" była Jej Ekselencja Madama Bidula von der Crafty. Ona sama była konsumentką tej diety i jak mówiła jej znakomita sylwetka była efektem spożywania robali od wielu lat.

Stworzono też uproszczony schemat poruszania się po systemie ochrony zdrowia, aby świadczeniobiorcy nie gubili się w podróży po  zdrowie.

Perfect City 46

Uproszczony schemat systemu ochrony zdrowia

Źródło ilustracji

https://dcprinciples.org/publications/classics/articles/hall.pdfhttp://hummod.org/assets/images/72-guyton-model.jpeg

Podróżowanie po systemie musiało być skomplikowane, bo nie po to obywatel płacili podatki aby korzystać ze świadczeń, lecz żeby wesprzeć wiekopomne dzieło budowy Nowego Wspaniałego Świata z Nową Wspaniałą Medycyną.

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2431-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-9

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 7

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2428-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-6

ROZDZIAŁ 7. PRZECIWCIAŁA MONOKLONALNE NALEŻĄ SIĘ KAŻDEMU WIRUSEM ŚWIĄDU ZAKAŻONEMU

Pandemia szerzyła się po kraju z szybkością większą niż światło paraliżując zakłady pracy, szkoły, wyższe uczenie, a nawet najwyższe urzędy. Nieoczekiwanie  okazało się, że wobec wirusa wszyscy obywatele  są równi. Znane powiedzenie, że są równi oraz równiejsi z dnia na dzień straciło swą satyryczną moc. Konieczne było podjęcie energicznych działań profilaktycznych oraz leczniczych.

Prezes firmy Geyzer zarządził szybkie wynalezienie oraz produkcję przeciwciał monoklonalnych i po 3 tygodniach dysponowano już pierwszą partią wszystkich rodzajów przeciwciał czyli mysich, chimerycznych, humanizowanych oraz ludzkich. Szybko przetestowano je na zwierzętach laboratoryjnych i przystąpiono do badań klinicznych na ludziach. Do każdego z przeciwciał zwerbowano po 15 ochotników, co dawało łączną grupę 60 badanych. Jako czas obserwacji przewidziano 4 tygodnie. Czas naglił, zwłaszcza, że konkurencja  w postaci producentów majtek bawełnianych nie musiała robić badań ani testować na grupach kontrolnych. No i ponosić wysokich kosztów produkcji! Postanowiono odbić sobie koszty produkcji na cenie końcowej przeciwciał monoklonalnych. Zabezpieczono  się także przed odpowiedzialnością za działania niepożądane wykupując specjalnie wymyślone ubezpieczenie od odpowiedzialności za błędy w procesie produkcji, a także wprowadzono  prawo producenta  do pomyłki. w końcu od czasów starożytnych wiadomo, że errare humanum est.

Budowa przeciwciała

Źródło ilustracji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Przeciwcia%C5%82o

Wiązanie przeciwciała  z antygenem

Źródło ilustracji: https://simple.wikipedia.org/wiki/Antibody

Otrzymane wyniki wykazały, że w poszczególnych testowanych grupach poprawa nastąpiła u 51% badanych osób, nie zaobserwowało poprawy ani pogorszenia u 9%, a pogorszenie zgłosiło 40% uczestników badania. Przystąpiono do interpretacji wyników, nad którą czuwał sam prezes Huberto Bamboula. Journal of Sponsored Clinical Trials obdarowany kwotą 1 mln reali pandemlandzkich zgodził się wydrukować wyniki badań w formie nadesłanej przez producenta oraz załatwić trzy pochlebne recenzje. Wyniku opublikowano 1 kwietnia. Publikacji artykułu z wynikami badań zapewniono nagłośnienie w mediach fachowych i popularnych. Przeciwciała u większości badanych przyniosły znaczącą poprawę - głosił tytuł informacji prasowej.

<a href=

 Na cześć śiądotumabu, przeciwciała monoklonalnego wzniesiono pomnik

Źródło ilustracji: https://en.wikipedia.org/wiki/Antibody

Wynajęto Młodych Hunwejbinów Medycyny do pozytywnego komentowania publikacji. Jednocześnie przystąpiono do negocjacji o  cenę produktu. Po burzliwych dyskusjach ustalono, że koszt jednorazowej  kuracji będzie wynosił 1 000 reali pandemlandzkicjh.  Średnia krajowa pensja wynosiła 4 000 reali pandemlandzkich. Ostatnim etapem było uzyskanie refundacji produktu z systemu ubezpieczeń społecznych.

sierpimlotDSC02525 1400

 Obowiązywało hasło

"Z każdego zrobimy idiotę, machając mu przed nosem sierpem i młotem"

Pandemia spowodowała, że w Pandemlandzkiej Republice Ludowej  (PRL) zaczęło brakować lekarzy. Utworzono Krajowe Centrum Zarządzania Niedoborem Lekarzy (KCZNL) oraz powołano Rzecznika Praw Oczekujących (RPO). Partie koalicyjne dostały po dziesięć etatów we wspomnianych instytucjach oraz po cztery biura w terenie, a partie opozycyjne połowę tego co rządzący. Rzecznik Praw Oczekujących założył specjalną stronę w internecie, na której szczególnym wzięciem cieszyła się podstrona zatytułowana Donieś na doktora będziesz mniej chora. RPO zamontował całodobowy telefon na który oczekujący mogli zgłaszać wszystkie swoje żale. Pacjenci rzucili się z ochotą na wylewanie swoich łez, jednak nie wiedzieli biedacy, że 1 minuta rozmowy przez wspomniane linie kosztowała 7,66 reali pandemlandzkich + VAT.  Rachunek telefoniczny zwiększony o kilkadziesiąt reali pandemlandzkich otrzymywany po miesiącu skutecznie wyleczył  niejednego zbolałego.

Walka z szerzącą się pandemią wymagała zaangażowania menedżerskiego na najwyższym poziomie. Rada Nadzorcza Szpitala Narodowego w Pandemlandzkiej Republice Ludowej (PRL) postanowiła opracować program Powołanie(+).

Nie od dziś wiadomo, że każdy lekarz powinien mieć powołanie do medycyny. No dobrze, ale jak to w praktyce wygląda? Zbyt często nie było widać tego powołania ani nie słychać.

Szybko przekonano administrację państwową Pandemlandii do wdrożenia programu Powołanie(+), co polegało na wręczaniu powołań do pracy w Szpitalu Narodowym wszystkim posiadaczom prawa wykonywania zawodu lekarza (PWZ).

Równie szybko przekonano decydentów, że skoro powołanie do medycyny mają wszyscy lekarze, to oczywiste jest i zrozumiałe, że należy ten fakt udokumentować urzędowo. W tym celu stworzono elektroniczny dokument Powołanie do Wykonywania Zawodu(+) zwany PWZ(+). W projekcie ustawy miał otrzymać je każdy posiadacz dyplomu lekarza niezależnie od wieku, stanu zdrowia, kondycji rodzinnej. Nawet gdy przeniósł się na lepszy ze światów, to jego powołanie nie wygasało i też można było włączyć je do statystyk.

Do pierwszego powołania maszyna losująca wytypowała matkę trojga dzieci, w tym jednego karmionego piersią. Urzędnicy zapytani, czy jest to pomyłka, oznajmili bez chwili wahania:

– W żadnym wypadku! Nasze maszyny są nieomylne! Nic się dziecku nie stanie, jak się odklei od tej piersi! Mamy duże zapasy mleka w proszku, to dziecko przestawi się na karmienie nieutrudniające matce realizowania daru powołania do medycyny.

Lepiej na drodze kamienie tłuc, jeżeli chcieć nie znaczy móc! – oznajmił Minister Zdrowia, Szczęścia i Pomyślności, otwierając kolejną bojową naradę przed otwarciem Szpitala Narodowego. My chcemy otworzyć Szpital Narodowy i możemy to zrobić, nie ma takich przeszkód, które by nam to uniemożliwiły.

– Każdy lekarz oraz inny pracownik szpitala będzie miał przed dopuszczeniem do pracy badany poziom Ępatii za pomocą Wykrywacza Ępatii. Jeżeli  zostanie wykazany mniejszy niz 2000 jednostek poziom Ępatii, pracownik taki będzie skierowany na turnus resocjalizacyjny na włąsny koszt w ramach urlopu bezpłatnego - oznajmił szef Ministerstwa Wyłącznie Dobrych Decyzji podczas konferencji prasowej.

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2430-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-8

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

 

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 6

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2427-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-5

Rozdział 6. NAJWYŻSZA IZBA KONTROLI UMYSŁÓW I ZMYSŁÓW W DZIAŁANIU

Szalejąca pandemia wirusa świądu - 23 powodowała, że poszukiwano różnych metod ograniczenia częstości kontaktu dłoni z okolicami intymnymi. Brano także pod uwagę, że wirus może przenosić się przez inne zakażone powierzchnie jak na przykład deskę klozetową.

Promowano też nowy sposób oddawania moczu między innymi poprzez technikę Urinoir polegającą na zastosowaniu pisuarów do których kobiety oddawały mocz wzorując się na mężczyznach.

aa

Wejście do kabiny dla kobiet z pisuarem typu Urinoir

Testowano również, który kształt majtek przynosi największą ulgę w łagodzeniu dolegliwości świądowych. Konieczność wielokrotnej zmiany majtek w ciągu doby generowała koszty.  W nowej rzeczywistości był to produkt sanitarny, wystąpiono z pomysłem, aby wprowadzić refundację w ramach ubezpieczenia społecznego. Na wniosku refundacyjnym lekarze musieli oznaczyć zalecony stopień chłonności oraz kształt. Najbardziej zakrywające majtki były dla ciężkich przypadków, a te bardziej oszczędne dla przypadków lżejszych.

Odzież terapeutyczna dla zakażonych wirusem świądu

Źródło ilustracji:https://en.wikipedia.org/wiki/Panties

Wirus świądu - 23 namnażał się z szybkością do tej pory nie znanej badaczom. Każdego dnia przybywało zakażonych i w tej sytuacji wydanie odpowiednich zaleceń zwalczania zarazy było najpilniejszą potrzebą chwili. 

Dr nauk niemedycznych Adam Prankster zarządzający ministerstwem zdrowia, szczęścia i pomyślności zwołał posiedzenie Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją (KREATURA) w pilnym trybie aby ustalić wytyczne niefarmakologiczne dla wszystkich obywateli. Po burzliwej dyskusji (nie nie na temat treści wytycznych, lecz o wysokość honorarium za zredagowanie zaleceń) ustalono:

1. obowiązek noszenia przez  całą dobę rękawiczek ochronnych, znormalizowanych wg europejskiej normy PN-EN 420+A1:2010.

Producentom rękawic zalecano badania odporności na przepuszczanie według normy PN-EN374-3:2005.

2. zakaz witania się przez podawanie dłoni pod karą  14 dniowej izolacji domowej, połączonej z codziennym obowiązkowym pobieranie przez policję sanitarną wymazu z dolnego odcinka przewodu pokarmowego wystawionego przez okno do wglądu policji

3. obowiązek natychmiastowego wpuszczania do domu policji, która sprawdzała zarejestrowanych zakażonych w jakim zakresie stosują się oni do zaleceń rady ekspertów

Obywatele mieli wiele wątpliwości odnośnie noszenia rękawiczek - czy musimy nosić zawsze, wszędzie, przez całą dobę dopytywali się wzajemnie. Podczas seksu też??? No nie, a jak ktoś ma uczulenie na gumę to co? A jak rękawiczka pęknie to czy ona chroni czy jest wpadka przez wirusa z pośladka ;) - żartowali uczestnicy różnych internetowych grup dyskusyjnych. A co z biżuterią? Na rękawiczkę czy na palce pod rękawiczkę? A pieszczoty to też trzeba wykonywać dłonią ubraną w gumową rękawiczkę? Czy to będą jeszcze pieszczoty czy raczej wizyta u ginekologa / urologa amatora? - pytały grupy dyskusyjne..

Oczywiście KREATURA była zbyt zajęta budowaniem podstaw naukowych diagnozowania oraz leczenia pandemii, choroby świądowej, żeby odpowiadać na takie niewygodne pytania.

Ciężar edukacji prozdrowotnej spadł więc na dziennikarzy medycznych. Matylda prowadziła rubrykę "Listy od Czytelników" w dwutygodniku "Zdrowie dla Ciebie", która była wprost zasypywana mailami oraz listami na służbowego maila. Pewnego dnia nadszedł do redakcji intrygujący list.

Pisała Malwina Prawdziwa, że wprawdzie złapała wirusa świądowego, ale po zmianie majtek z jedwabnych z koronkami na zwykle bawełniane gacie, wszystkie dolegliwości ustąpiły w ciągu trzech dni. Czy to możliwe, że bawełniane majtki mają działanie przeciwwirusowe? Matylda przejrzała piśmiennictwo naukowe na Pub Med, ale niestety nie było jeszcze żadnych badań na ten temat.

Odpowiedziała więc Czytelniczce dyplomatycznie: póki co nie ma badań naukowych na temat przeciwwirusowego działania bawełnianych majtek, ale skoro obserwuje Pani korzystny ich wpływ, to myślę, że można kontynuować tę metodę zwalczania wirusa. Nakład pisma 400 000 egzemplarzy miesięcznie spowodował, że Czytelniczki pobiegły do najbliższych sklepów odzieżowych i wykupiły wszystkie bawełniane majtki jakie były na rynku odzieżowym. Wkrótce potem w raportach zachorowań odnotowano spadek liczby zakażonych.

Dr Adam Prankster postanowił wykorzystać motyw wchłaniania wirusa przez miękką bawełnianą powierzchnię majtek zamówił u znajomego biznesmena z branży sportów zimowych, cały Dreamliner bawełnianych chusteczek do higieny okolic intymnych. Gdy samolot wylądował na krajowym lotnisku, rozpakowano kontenery, nastąpiła mega konsternacja wszystkich obecnych przy odbiorze przesyłki. W opakowaniach były wprawdzie produkty o wymiarach chusteczek, ale wyprodukowano je z papieru ściernego. Po pierwszym szoku postanowiono jakość upchnąć ten towar z pomocą KREATURY.

Eksperci z Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA) rozpoczęli promocję chusteczek do okolic intymnych z papieru ściernego informując, że zawarty w nich korund ma podwójnie korzystne właściwości zwalczania wirusa świądowego - 23. Według przekazu ekspertów chusteczki miały działać przeciwwirusowo oraz mechanicznie ścierać wirusy z okolic intymnych. Występujące zaczerwienienie okolic intymnych po zastosowaniu chusteczek z papieru ściernego interpretowano jako  korzystne przekrwienie, dzięki któremu dopływało do skóry więcej krwi, a z nią przeciwciał własnych wytworzonych drogą naturalną przez organizm osoby chorej.

Nie wszyscy lekarze dawali wiarę tym wytłumaczeniom. Gromadzili się na forach internetowych i podawali w wątpliwość korzystne działanie chusteczek z papieru ściernego. Takie głosy godziły w wizerunek nie tylko ministra dr nauk niemedycznych Adama Prankstera, ale całego przedsięwzięcia. Gdy antychusteczkowcy zaczęli podpisywać listy, petycje i inne formy społecznego protestu coś w tym zrobić. Przewodniczący Centralnej Izby Profesjonalistów Medycznych (CIPM) dr  Wergilusz Polip zarządził rozwiązanie sprawy na drodze sądowej.

Podczas narady w Najwyższej Izbie Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ) zdecydowano, że winnymi będą lekarze, którzy nie zostali obdarzeni przez Ducha Świętego łaską wiary w skuteczność produktu biznesowego "Chusteczki z innej beczki"

.

Nostra lex czyli nasze prawo

Duch Święty, z którego werdyktami nikt nie śmiał dyskutować ani poddawać ich w wątpliwość, chyba nie wiedział, co robi, pozbawiając tych lekarzy daru wiary w produkt biznesowy „Chusteczki z innej beczki”. Nikomu nie przeszkadzał powszechny brak u ludzi takich łask Ducha Świętego jak miłość, dobroć, cierpliwość, uprzejmość oraz wspaniałomyślność. Działo się tak, ponieważ skądinąd brak tych łask w społeczeństwie nikomu z przedstawicieli wielkiego biznesu żadnych interesów nie psuł.

Sprawiedliwość zawsze musi być po naszej stronie, bo inaczej ją pogonię - mawiał Adam Prakkster

Natomiast niewiara w produkt biznesowy „Chusteczki z innej beczki” psuła nie tylko interesy, ale też misternie tkany wizerunek  dobroczyńców ludzkości na skalę globalną jakich świat do tej pory nie widział. Bezwzględnie konieczne więc było surowe skarcenie tych nieroztropnych posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny!

Pierwszą rozprawę karcącą kilku niewiernych lekarzy zaplanowano w samo południe środy popielcowej w siedzibie Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ) w Departamencie ds. Lekarzy, w Wydziale Kar i Chłost. Procedura rozprawy przewidywała publiczne przyznanie się oskarżonych do winy, obietnicę poprawy oraz posypanie oskarżonym głowy popiołem przez mistrza ceremonii wraz z wygłoszeniem formuły „Nawracajcie się i wierzcie w „Chusteczki z innej beczki”.

Na eleganckich zegarkach sędziów Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów wybiła godzina dwunasta. W okolicy rozbrzmiewały dźwięki dzwonów dobiegające z najbliższego kościoła, do którego sędziowie chadzali w celu duchowego wzmocnienia. Sędzia przewodniczący Euzebiusz Pimpel, doktor habilitowany nauk wszelakich i nie byle jakich, wkroczył dostojnym krokiem na salę rozpraw ostatecznych. Za nim kroczyło 12 pozostałych sędziów reprezentujących różne dyscypliny kliniczne, z wyjątkiem chorób zakaźnych.

Sędzia Pimpel rzucił okiem na lewą stronę sali rozpraw, gdzie siedzieli oskarżeni o myślozbrodnię niewiary w produkt biznesowy „Chusteczki z innej beczki”, byli w komplecie. Siedemnastu hańbiących doskonały wizerunek korporacji lekarskiej na znak powitania pochyliło głowy przed ich doskonałościami sędziami.

Następnie Euzebiusz spojrzał na prawo, gdzie przewidziano miejsce dla Sekcji Młodych Hunwejbinów Medycyny. Mieli oni za zadanie gorącymi oklaskami nagradzać wystąpienie sędziego Pimpela. Spojrzał i o mało co nie dostał napadu migotanie przedsionków. Zamiast młodych hunwejbinów medycyny na ławach siedzieli jacyś starcy! Co więcej, wyglądali na tak starych, że już niczym nie można było ich wystraszyć, ukarać odebraniem PWZ ani pognębić.

– Panie dyrektorze administracyjny! – zawołał władczym tonem do urzędnika odpowiedzialnego za organizację posiedzenia sądu.

– Tak, wasza eminencjo... – wyszeptał drżącymi wargami urzędnik. Gwałtowna suchość ogarniała wszystkie zakamarki jego jamy ustnej z niezwykłą szybkością.

– Czy to sekcja Młodych Hunwejbinów Medycyny tak się postarzała od ostatniej rozprawy, że na ich miejscu widzę samych starców??? – wysyczał sędzia Pimpel.

– Wasza eminencjo, oni twierdzą, że są młodzi... – resztkami sił odpowiedział urzędnik i rozejrzał się za wodą, którą rozstawiono na poszczególnych stołach przed rozprawą. To co zobaczył prawie ścięło go z nóg i tylko cudem nie runął na podłogę, podtrzymując się najbliższego stołu! Wszyscy starcy popijali wodę zabraną ze stołu prezydialnego! To nie była zwykła woda, lecz Rewelacyjny Płyn Nawadniający przygotowany przez pracowników NIKUZ z najwyższą starannością, zakwalifikowany do postawienia na stół prezydialny przez samego głównego inspektora sanitarnego Pandemlandii, profesora Marka Tintasa. Zgodnie z profesorską recepturą płyn był wzmocniony kostkami lodu mającymi powszechnie znane działanie przeciwwirusowe, które profesor odkrył podczas swych badań naukowych. To był płyn przeznaczony tylko dla wybranych, a tymczasem pili go, nic sobie z tego nie robiąc, jacyś dziwni starcy, którzy twierdzili, że są Młodymi Hunwejbinami Medycyny.

Wody... – jęknął dyrektor administracyjny do starców. – Wody, choć jedną kropelkę – wyszeptał resztkami sił. Wszyscy starcy patrzyli na niego chłodnym wzrokiem, co więcej, żaden, nawet najmniejszy mięsień mimiczny ich twarzy nie wyrażał jakiegokolwiek uczucia. Demonstrowali zero współczucia wobec spragnionego urzędnika okrutnie zaatakowanego przez los. Mijały kolejne sekundy pełne narastającego pragnienia, nieznośnej suchości śluzówek jamy ustnej i niepokoju o wysokość premii, a może i dalsze losy na stanowisku dyrektora placówki. Niespodziewanie jeden ze starców zaintonował na znaną melodię:

Bracia, siostry, wody dajcie!
Sądom wszystko wypijajcie!

Powiało obrazą majestatu sądu, gdy bezczelni starcy nieoczekiwanie zaśpiewali na zupełnie inną, buntowniczą nutę:

A kto nie wypije,
Tego we dwa kije!

Wszystko toczyło się dalej niczym w najkoszmarniejszym śnie... Któryś z sędziów krzyknął:

– Zawołać policję! To jest obraza majestatu sądu! To jest obraza wysokiego urzędu!

Nie minęło dziesięć minut, gdy do sali rozpraw wkroczyły dwa zastępy policjantów z pałkami teleskopowymi, długimi niczym kije bejsbolowe i pobrzękując kajdankami ruszyli w kierunku starców. Sędziowie nie czekając na dalszy bieg wydarzeń złapali się za falbanki swoich służbowych sukienek i wykrzykując: – Przerwa w obradach! Przerwa w obradach! – w popłochu wybiegli z sali posiedzeń.

Dostojność rozprawy została bezpowrotnie zniszczona. Sędzia Pimpel był niepocieszony. Nie tak to wszystko sobie wyobrażał i planował od kilku tygodni. Gdy ochłonął w swoim gabinecie, wezwał służby prasowe i podyktował komunikat dla mediów:

Dziś w siedzibie Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów odbyło się posiedzenie sądu, podczas którego rozpoznano sprawę przeciwko osobom pozbawionym wiary w nieskończenie wspaniałe efekty produktu „Chusteczki z innej beczki”. Oskarżeni osobnicy rozsiewali pośród swoich pacjentów oraz przez media społecznościowe fałszywe informacje, że chusteczki nie tylko nie działają tak jak się oczekuje, ale w dodatku są nieprzebadane. Nasi eksperci sponsorowani są przekonani, że „Chusteczki z innej beczki” działają i oni widzą ten dobroczynny efekt, zwłaszcza gdy spoglądają na swoje konta bankowe.

Jako wyznawcy Medycyny Opartej na Faktach uważamy, że dalsza dyskusja na temat braku skuteczności produktu „Chusteczki z innej beczki” jest bezprzedmiotowa. Jak eksperci tak mówią, znaczy tak jest, a jak nie jest, to nie ma to najmniejszego znaczenia. Nie będziemy dyskutować z nikim, bo my wiemy lepiej od wszystkich, co się w życiu opłaca, bo taka jest nasza praca. A jak się komuś w głowie przewraca, to niech uważa, bo to może się dla niego skończyć bardzo przykro, o czym lojalnie uprzedzamy wszystkich posiadaczy Prawa Do Realizowania Daru Powołania do Medycyny.

Niestety niewiara w skuteczność produktu biznesowego "Chusteczki z innej beczki" narastała z dnia na dzień. Szefostwo Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów zdecydowało się na spektakularną decyzję zawieszenia lub pozbawienia Prawa Do Realizowania Daru Powołania do  Medycyny kilkorgu niepokornym jego posiadaczom. Niestety nie wzięli pod uwagą faktu, że karma wraca bowiem taka jest jej praca. Sejm Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL) powołał zespół parlamentarny do oceny prac Najwyższej Izby Kontroli Umysłów i Zmysłów (NIKUZ). Pierwsza rozprawa odebrała mowę wszystkim sędziom NIKUZ. Ktoś śmiał poddawać w wątpliwość ich kompetencje oraz intencje! To jest sprawa natury politycznej! - oznajmili w komunikatach dla mediów. Tylko my mamy rację i wdrożymy na drodze sądowej naszą zawodową demokrację! Wiemy, że w polityce obowiązuje zasada "to nie moja ręka". Powiemy więcej - my nie mamy rąk! Skoro nie mamy rąk to nie możemy nikomu niczego ukraść, a w szczególności wizerunku w przestrzeni publicznej!

Tymczasem dr Adam Prankster czytał codzienną prasówkę i oczom nie wierzył. Jak to spadła liczba zakażeń? Dlaczego tylko u kobiet? My mamy inny plan! Liczba zakażeń spadnie gdy wprowadzimy nowe, specjalnie dedykowane wirusowi świądowemu -23 przeciwciało monoklonalne świądotumab. Co to za granda? Na produkcją przeciwciała monoklonalnego intensywnie pracowała firma Geyzer.

Rozpoczęto produkcję przeciwciał monoklonalnych mysich, chimerycznych, humanizowanych oraz ludzkich. Poszczególne rodzaje przeciwciał były przewidziane dla rożnych grup społecznych. Dla najniżej stojących na drabinie społecznej przewidziano najtańszy w produkcji świądotumab mysi, klasy średnie dostały przydział na  świądotumab chimeryczny, a przedstawiciele najwyższej władzy  świądotumab ludzki.

Posiadacze prawa wykonywania zawodu lekarza mieli pewne wątpliwości, ale po dyskusjach uznali, że już od dawna to nie oni decydują jaki lek dostają ich pacjenci, więc zrezygnowali z zgłaszania swoich wątpliwości. Medycynę zamieniono w biznes medyczny, który rządził się zupełnie innymi prawami. Hymnem biznesmenów medycznych była melodia

https://www.youtube.com/watch?v=qwJPBdBkPng

Bo trzeba mieć nadzieję, że biznes się opłaci, że będzie z niego zysk, a firma nic nie strac... - śpiewał pod nosem niejeden covidowo - świądowy biznesmen sezonowy.

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2429-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-7

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 5

Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2426-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-4

Rozdział 5. LUDZKOŚĆ ZAATAKOWAŁ NOWY WIRUS!

Bezczelność wirusów nie znała granic – i nie była to licentia poetica! Te zlepki aminokwasów, bo nawet nie białek!, bezczelnie przemieszczały się z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent, z jednego sezonu na drugi sezon, co więcej – korzystały na gapę z samolotów, pociągów, autobusów i statków. Wirusy były niczym ośmiornica... Matylda Przekora napisała na ich temat refleksyjny wiersz.

Ośmiornica wirusowa

Chce byś zawsze była zdrowa,

Piękna, mądra i bogata,

Żyła też przez długie lata.

Musi wciąż Cię nadzorować

Szczepić, mazać i pilnować

Objąć czule Cię mackami

Abyś zawsze była z nami!

Nowa postcovidowa epoka wymagał nowych pomysłów biznesowych. John Brainwasher polecił starannie zdezynfekować prywatny odrzutowiec, którym udał się do Centrali Produkcji Wirusów na Zamówienie, aby zamówić nowy model biznesowy wirusa. Zamówienie Johna Brainwahera zlecono do realizacji w firmie Virus Manufacturing Factory w miejscowości Tam-Ten-Vir. Zleceniobiorcy  skuszeni wysokim honorarium zaproponowanym przez Johna wyprodukowali zamówionego nowego wirusa w ciągu 3 tygodni.

Uroczyste przekazanie pierwszej partii wirusów odbyło się w hotelu VIP, gdzie producenci patogenów na zamówienie podejmowali ważnych gości.

aa2

Nazwa hotelu VIP dawała gościom już od chwili przekroczenia jego progów niepowtarzalne poczucie wielkości, ważności oraz nieomylności. 

<a href=

Wnętrze umeblowane było stylowymi meblami z minionej epoki, co dawało gościom poczucie, że uczestniczą w niepowtarzalnych, historycznych wydarzeniach.

aa

Niepowtarzalnie eleganckiego wizerunku hotelu VIP dopełniała stylowa zastawa stołowa oraz wytworne menu stworzone przez najlepszych kucharzy Pandemlandii.

Autorem pomysłu eleganckiego podejmowania gości z branży biznesu wirusowego był energiczny  biznesmen Durnetto Bamboula, prezes firmy Geyzer, znany  z sukcesów biznesowych oraz niespotykanej determinacji w dążeniu do wytyczonych celów finansowych.

Zaproszono też grupę naukowców i dziennikarzy na uroczysty wykład o nowym wirusie. Wykład ulokowano w hotelu Golden Age, bowiem głęboko wierzono, że nadchodzi kolejny złoty wiek w biznesie.

Nowy wirus został nazwany Itchvirus-23 (od angielskiego słowa itch czyli świąd). Choroba objawiała się w pierwszych dniach powtarzalnymi ukłuciami powodowanymi przez kolce wirusa, które były  zbudowane z dotychczas nieznanych białek. Niestety zarówno producenci, jak i zamawiający nie przewidzieli ani też nie uwzględnili w produkcji faktu, że wirus przenosił się nie tylko z człowieka na drugiego człowieka, ale też wędrował w obrębie zakażonego organizmu zmieniając swoją lokalizację i powodując świąd w nowych okolicach ciała człowieka.

W produkcji wirusa nie przewidziano niestety, że ludzie nie tylko podawali dłonie innym osobom na początku i końcu spotkania, ale także dotykali różnych części własnego ciała. O ile wszyscy byli od dzieciństwa nauczeni aby nie dotykać twarzy, to nie dało się egzystować bez kilkakrotnego w ciągu doby dotknięcia okolic intymnych, w związku z wykonywaniem  czynności fizjologicznych. Przemieszczony przy okazji wykonywania wspomnianych czynności wirus do nowej lokalizacji doznawał mutacji i z niewiniątka zamieniał się w okrutną hydrę, która swoimi lepkimi mackami przyczepiała się z niezwykłą siłą do ciała zaatakowanego nieszczęśnika.

Wirus wykorzystał chytrze fakt, że ludzie myli ręce opuszczając WC, a nie myli przed dotknięciem okolic intymnych. O tym aspekcie nie pomyśleli również projektanci nowego patogenu.

Już po kilku dniach od wypuszczenia wirusa w przestrzeń publiczną zauważono, że pierwsze objawy dotyczyły głównie przedniej okolicy intymnej, z tej prostej przyczyny, że częstość dotykania w ciągu doby tej okolicy była większa niż okolicy tylnej. Początkowo interpretowano te dolegliwości jako objawy dyzuryczne, ale gdy świąd przeniósł się na tylną okolicę intymną to - jak mówi znane powiedzenie - skończył się żart, zaczęły się schody.

Z uwagi na powszechne, codzienne shake-handy między ludźmi oraz dotykanie okolic intymnych podczas czynności fizjologicznych, tempo przenoszenia się wirusa było niezwykle szybkie. Wirus atakował głownie sfery biznesowe, finansowe oraz polityczne mające shake-hand w swych zwyczajach częściej niż rolnicy, ogrodnicy lub kucharki.

Zakażeni  osobnicy z powodu uciążliwości objawów musieli  przebywać w domach. Władze Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL) znalazły się w nie lada kłopocie. Jak leczyć? Jak zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa? To były dylematy trudne do rozwiązania.

Podstawowym jednak wyzwaniem było naukowe potwierdzenie wirusowej przyczyny dolegliwości zlokalizowanych w okolicach intymnych. Krajowa Rada Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA)  zaproponowała wymaz z końcowego odcinka przewodu pokarmowego pobrany za pomocą specjalnego drewnianego patyka owiniętego na końcu watą, który należało wprowadzić na głębokość 15 cm od punktu końcowego przewodu pokarmowego. Pacjenci narzekali na ból przy pobieraniu wymazu, ale w końcu nie miało to większego znaczenia dla wielkiej idei precyzyjnego diagnozowania nowej, groźnej choroby. Problemem było to, że podczas bólu spowodowanego gmeraniem w odbytnicy, pacjenci zaciskali pośladki i ruszali nimi na boki co powodowało, że końcówka drewnianego patyka wymoazowego dość często odłamywała się i pozostawała w dolnym odcinku przewodu pokarmowego jako niebezpieczne ciało obce. Co robić? Jak zaradzić temu powikłaniu  i nie zniechęcić  pacjentów do zgłaszania się na badanie w kierunku nowej infekcji wirusowej?- debatowano na kolejnych posiedzeniach Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA).

Przepisy o przymusowym wykonywaniu wymazu przed podróżą lub  zezwoleniem na wykonywanie pracy siedzącej  w siedzibie instytucji nie rozwiązywało problemu. Potrzebna była jakaś prozdrowotna zachęta o wymowie profilaktycznej. Zdecydowano się utworzyć Pakietową Usługę Profilaktyczno-Analną (PUPA). Usługa była oferowana świadczeniobiorcom, u których nastąpiło  odłamanie końcowego fragmentu patyka, polegała ona na jednoczesnym wykonaniu  rektoskopii  wraz z gastroskopią w znieczuleniu ogólnym. W opisie oferty podkreślono, że znane powiedzenie iż nie ma nic złego co by na dobre się nie zdało ma naukowe podstawy bowiem złamanie patyka wymazowego i badania z nim związane pozwalają na wczesne wykrywanie nowotworów przewodu pokarmowego.

Dziennikarze na tropie wirusa

Nowa sytuacja epidemiologiczna budziła powszechne zainteresowanie zarówno mediów jak i mieszkańców Pandemlandzkiej Republiki Ludowej (PRL). Zrozumiałym więc było, że ekipy dziennikarzy udawały się do siedziby władzy ustawodawczej w celu zdobycia informacji z pierwszej ręki na temat co wybrańcy narodu zamierzają zrobić z tą niezwykle skomplikowaną sytuacją medyczną.

Sejm pusty hall

Niestety nie było łatwo zdobyć chętnego i dobrze poinformowanego rozmówcę. Dziennikarze ustawiali się w segmencie prasowym Sejmu PRL ze swoimi kamerami i cierpliwie oczekiwali na kogoś chętnego do udzielenia wywiadu.

Sejm kamery dziennikarzy

Matylda, otrzymująca w przeszłości akredytacje sejmowe, zaintrygowana przebiegiem wydarzeń także wybrała się do gmachu parlamentu.

Pobrała przepustkę, okazała ją strażnikowi przy wejściu na teren Sejmu, minęła zastanawiająco pusty dziedziniec otaczający poszczególne budynki i weszła do gmachu głównego.

Gmach główny każdego roboczego dnia tętniący życiem, dziś świecił pustkami. Przez hol na parterze przemykały tylko pojedyncze osoby z personelu sejmowego. Korzystając z okazji, że wnętrze gmachu głównego jest puste, Matylda rozejrzała się dookoła. Wzrok jej zatrzymał się na wężowatych  poręczach zdobiących schody gmachu głównego. Wcześniej nie zauważyła tego elementu wystroju.

Sejm pusta sala obrad

Przez chwilę zastanowiła się dlaczego twórcy wybrali ten właśnie motyw do ozdoby sejmowych schodów, a nie jakiś inny, mniej tajemniczy element. Schody zdobił wąż Hipokratesa zwany po łacinie Zamenis longissimus co tłumaczymy na język polski jako najdłuższy wąż.

Dlaczego wąż Hipokratesa, a nie jakiś innym motyw, i do tego taki długi? . Gdyby był to budynek wydziału lekarskiego, to było by jasne, ale sejmu? - zastanawiała się Matylda.

Wąż ciągnął się przez całą długość schodów prowadzących z pierwszego piętra na parter.

Ciekawe gdzie on popełźnie on dalej? - rozmyślała Matylda. No dobra, zostawiam węża na razie w spokoju, trzeba poszukać jakiegoś źródła informacji.

 Zajrzała do głównej sali obrad i ku jej niezwykłemu zaskoczeniu była ona pusta, a jedyną osobą w niej był w niej przewodniczący sesji prowadzący obrady.

- A gdzie jest reszta posłów? - zapytała Matylda jednego z dziennikarzy stojącego obok drzwi..

- Obrady są on line. Dużo osób złapało jakiegoś wirusa i nie mogą siedzieć - odpowiedział kolega.

- Co złapali? Wirusa? I dlaczego nie mogą siedzieć na obradach? - dopytywała zdziwiona  Matylda. Czego to ludzie nie wymyślą aby z on site przenieść się w domowe pielesze i pracować on line! Najwyraźniej koncepcja metaversum zaczyna przyjmować realne kształty. Ciekawe czy choroby też będą wirtualne czy nadal realne? - pomyślała zaintrygowana nieznanymi do tej pory faktami.

Sprawa była na tyle pilna, że minister zdrowia zwołał w trybie pilnym posiedzenie Krajowej Rady Ekspertów i Autorytetów Typowanych Ujednoliconą  Racją  (KREATURA) aby opracować  wytyczne postępowania dla wszystkich obywateli. Ustalono, że najważniejsze będzie wydanie instrukcji mycia rąk. Wytyczne ujęto w formie wierszowanej aby była łatwiejsza do zapamiętania.

aa2

Naukowe wytyczne mycia rąk, by uniknąć strasznych mąk

Zaraz szybko umyj ręce,

nie tkwij w ciągłej, strasznej męce,

Mycie rąk zaś wszystko zmienia

w kwestii stanu zakażenia.

Rząd nas wszystkim już panuje,

mycie rąk wciąż nadzoruje,

Narodowa to jest drama

gdy publiczność myje sama,

Ręce, palce i nadgarstki,

w sposób zwykły, geszefciarski.

Dziś potrzebne są wytyczne,

aby umyć palce liczne.

Nie pieść kciukiem dozownika,

z tego dużo zła wyniki!

A ministru w swej podzięce, krzyknij:

Ja cię kręcę!

Minister oraz rada ekspertów i autorytetów postanowili zwoływać codzienne konferencje prasowe podczas których podawano o ile wzrosło codzienne zużycie wody oraz mydła w Pandemlandzkiej Republice Ludowej (PRL).

Następny rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2428-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-6

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

 

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 4

Poprzedni rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2424-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-3

ROZDZIAŁ 4. EKSPERCI SPODZIEWAJĄ SIĘ NIESPODZIEWANEGO

Pandemia po dwóch latach zbierania żniwa wszelkiego rodzaju powoli zaczęła odchodzić w siną dal, niczym słynny kochaś z przeboju sprzed lat.

https://www.youtube.com/watch?v=HaOZXqQLW0Q

Co będzie dalej? Na czym będziemy zarabiać? Kogo wynajmiemy do roli ekspertów niezbędnych do generowania kolejnych fal paniki? Jak zapewnimy refundację produktów medycznych, które wprowadzimy na rynek pod hasłem ochrony przed infekcją? Takie oraz wiele innych  niepokojących uczuć gnębiło różne grupy biznesowe działające na globalnym rynku medycznym.

Genetycznie molestowane organizmy660

Prognozy niektórych ekspertów

Przecież nie może być tak, że przestaniemy zarabiać miliony i zostaniemy prolami żyjącymi z jednej pensji na poziomie średniej krajowej! Uczucie postpandemicznego strachu przenosiło się z jednej grupy biznesowej na drugą, powracało ze zdwojoną siłą i  się, że nigdy nie przeminie.

Z niektórymi uczuciami już tak w życiu jest, że przyczepiają  się do człowieka niczym butapren i nie ma dobrego sposobu aby się od nich uwolnić. Nie ważne było czy ów butapren uczuciowy dotyczył relacji międzyludzkich, stanowisk, poglądów czy zarobkowania. 

W pandemii szalejącej nie tylko w ludzkich organizmach, ale i w  mediach społecznościowych, pojawiło się jeszcze jedno uzależnienie - zwane "ekspertozą przewlekłą" po łacinie expertosis chronicus, numer w ICD będzie nadany w nieodległej przyszłości.

Głównym objawem tego schorzenia była potrzeba bycia nieomylnym ekspertem o krajowym zasięgu, który ma zawsze racje i w dodatku na każdy temat. Każdy kraj miał swoich ekspertów komentujących na bieżąco zarządzenia rządów, ministerstw oraz placówek administracji zdrowia publicznego. Wpływy ekspertów miały zasięg regionalny, nie można było koledze z branży wchodzić na jego poletko wpływów.

Uzależnienie od bycia nieomylnym ekspertem atakowało nie tylko niektórych lekarzy, ale także te osoby które nie dostały się na medycynę i zrządzeniem okrutnego losu musiały studiować biotechnologię, wirusologię  lub zdrowie publiczne. Nieszczęśnicy ci z powodu niemożności studiowania medycyny cierpieli na nieuleczalną potrzebę "zabawy w doktora". Aby przybliżyć te nieszczęsne ofiary okrutnego losu do medycyny wymyślono określenie "medyk" oraz "ekspert". Był to wprawdzie ktoś o bliżej nieznanym wykształceniu, ale bardzo oblatany w recytowaniu koncepcji lansowanych przez władze i biznes.

Media intensywnie lansowały pogląd, że ów ekspert to jest jakiś ważniak, którego My, Naród powinien słuchać z otwartą jamą ustną, oraz żarliwie mu przytakiwać, przyklęknąwszy przynajmniej na jedno kolano. Lansowanie kogoś, kto miał wykształcenie bliżej nie wiadome, ale potrafił wiernie recytować przekazy dnia,  trwało już długi czas i zdawało się nie mieć końca, co więcej dawał całkiem dobre efekty biznesowe zleceniodawcom tych recytacji.

 Eksperci spodziewają się niespodziewanego 

Źródło ilustracji: https://en.wikipedia.org/wiki/Expert

Jedni stawiali ekspertom pomniki, aby uczcić ich wielkość. Inni pisali wiersze na ich cześć:

Oda o nierówności

Dość tej równości! To chyba wiecie, że

Nie ma równych ludzi na świecie.

Są duzi i mali, mądrzy i głupi,

Ale tej bajki dziś nikt nie kupi.

Sprzedaje się kłamstwo, fałsz i obłuda.

Jak długo? pytacie. Dopóki się uda!

Ekspert, to cwany gość z nominacji.

Ma mega przydział kłamliwych racji.

Na każdy temat on wszystko wie.

Więc bredzi jawnie co tylko chce.

Jest też komitet, nie, nie centralny!

Z umysłowości skrajnie banalny,

Powie co każą, podpisze wszystko,

Zwłaszcza gdy przelew bankowy blisko. 

Zwolenników ekspertologii sponsorowanej Matylda Przekora, znana w swoim drugim wcieleniu zawodowym jak dziennikarz śledczy, zwykła pytać: 

- Drogi ekspercie! Czy na pokładzie samolotu, gdy ktoś zasłabnie, pytają przez głośniki "Czy jest na pokładzie ekspert?" czy raczej staromodnie próbują ustalić "Czy jest na pokładzie lekarz?"

Eksperci i ich wyznawcy po usłyszeniu tak niewygodnego oraz naruszającego ich prywatność pytania żmijowato syczeli:

- Matyldo, ale czy ty jesteś za czy przeciw tym najwspanialszym produktom medycznym?

- Pytanie "za lub przeciw" może dotyczyć partii politycznej, ale nigdy nie powinno dotyczyć metody leczenia czy zapobiegania - odpowiadała Matylda. Skoro nie pytasz czy jestem za lub przeciw leczeniu nadciśnienia tętniczego lub zapalenia płuc, to nie pytaj o inne procedury terapeutyczne. 

Pandemia ograniczała nie tylko w doborze słów, ale także w wielu innych obszarach. Ograniczenia w podróżowaniu narzucone przez pandemię spowodowały, że wiele osób kierowało swe myśli  ku przeszłości oraz wyprawom odbytym w dawnych latach.

Podróże, podróże, ech... - pomyślała Matylda i na dysku wspomnień pojawiła się wyprawa za ocean, do Stanów Zjednoczonych na początku lat dwutysięcznych.

Pierwsza noc na kontynencie amerykańskim, spędzona w San Francisco, wypełniona była oglądaniem telewizji serwującej widzom niezliczone reklamy. Nachalne wciskanie  wszystkim wszystkiego co tylko na świecie wyprodukowano, wygenerowały w wyobraźni Matyldy wizerunek rodziny Brainwasherów, producentów zdrowych złudzeń z dostawą do domu.  

Przez minione dwadzieścia lat, które upłynęły od spotkania z telewizją amerykańską,  miała wrażenie, że wpływy mitycznej  Brainwasher Family rosły z dnia na dzień  tak szybko, że opanowały wszystkie kontynenty, a produkcja zdrowych złudzeń pędziła z szybkością dorównująca produkcji pewnego produktu medycznego, którego nazwy nie wymienimy, bo i po co?. 

Efekt i zasięg globalny w branży produkcji złudzeń uzyskano dzięki rozbudowaniu firmy i podzieleniu jej na sekcje: 

# pralnia mózgów naukowców, 

# pralnia mózgów lekarskich, z sekcją pralni mózgów studentów medycyny oraz rezydentów, 

# pralnia mózgów urzędniczych 

# pralnia mózgów pacjentów

Pralnia mózgów naukowców obejmowała prominentnych przedstawicieli różnych dyscyplin klinicznych, którzy wykonywali badania kliniczne nowych leków, badań  oraz sprzętu diagnostycznego. Dzięki rozwiniętemu systemowi pralniczemu osiągnięto znaczący wpływ na praktykę kliniczną dnia codziennego. Młode i średnie pokolenie posłusznie recytowało przekazy dnia nadane przez ekspertów. Starzy doktorzy głosili jakieś herezje, że doświadczenie osobiste ma znaczenie w medycynie. Co więcej potrafili przyjąć na oddział pacjenta bez oznaczenia poziomu CRP! 

- Im trzeba odbierać prawo wykonywania zawodu lekarza! Jak śmie taki jeden z drugim starzec mówić o czymś takim jak doświadczenie osobiste, powoływać się na znajomość patofizjologii lekceważąc przy tym wytyczne napisane przez ekspertów??? grzmiały młode pokolenia wyznawców ewidens-bejzologii medycznej.

Podstawowym założeniem był podział kadr na Medycyny Znawców i Potulnych Wykonawców. Znawców nazywano ekspertami, zastanawiano się nad  bardziej precyzyjnym określeniem „dostawca prawdy”, czyli ktoś, kto łączył w sobie status eksperta oraz osoby przekazującej prawdę. Słuchaczy licznych wykładów nazywano „złaknionymi prawdziwej wiedzy”, co niebywale podnosiło wszystkim samopoczucie do granic rozkoszy. Każdy chciał obcować z przekazem medycznym gwarantującym mu rozkosz na miarę doznań erotycznych. Prócz przekazów nowej wspaniałej wiedzy między słowa wpleciono zalecenia:

# przytakuj naszym przekazom i połykaj ich treść

# zapomnij o starej wiedzy

# propaguj nową wspaniałą medycynę, głoś jej chwałę i wielkość

# zwalczaj myślących inaczej, donoś na nich gdzie tylko się da!

# zwalczaj myślących samodzielnie i mających osobiste doświadczenie w medycynie

Jako najważniejsze cele wzięto zdyskredytowanie doświadczenia osobistego w medycynie, samodzielność myślenia oraz znajomość patofizjologii. Tylko wybrańcy mieli prawo myśleć samodzielnie i formułować wnioski, tłum miał powtarzać to, co otrzymał w przekazie od wybrańców.

Medycyna Oparta na Propagandzie

 Medycyna Oparta na Propagandzie,

Lubi zawsze jechać po bandzie.

Wrzaskliwą narracją wciąż peroruje,

Innych poglądów nie toleruje.

Karci, wytycza oraz strofuje,

Jak nieomylna dziunia się czuje.

Będąc już raczej lekarką starą

Poradzę dziuni warszawską gwarą:

Nie bądź tak cwana w ząbek czesana,

Bo przyszłość twoja będzie opłakana.

Ci starcy, zagubieni w życiu i medycynie, wspominali epokę słusznie minioną jako podobno wspaniałą, ale co to była za epoka? Nie było żądnych wytycznych, nie było ekspertów, zamiast na konto bankowe eksperta wdzięczności koperta lądowała w kieszeni lekarskiego fartucha! Dawniej to było przekupstwo, teraz to jest honorarium dla eksperta, to zupełnie coś innego! Tak dłużej nie mogło być! Trzeba było zapanować nad samowolą w myśleniu, działaniu lekarskim oraz niekontrolowanym przebiegu pieniędzy. .

Wszystko zdawało się być pod kontrolą, jednak pewien niepokój w kwestii przyszłości globalnego rynku medycznego budziła przyszłość badań klinicznych nad nowymi lekami. Mówiono, że  badania kliniczne będzie wykonywać  sztuczna inteligencja. 

- No dobrze niech sobie robi ta cała sztuczna inteligencja (AI), co wcale nie oznacza Artificial Intelligence lecz Artificial Idiot - mówił John, senior na zebraniu rodziny Brainwasherów. Ale jak ją przekonać do wydania korzystnej dla nas opinii? Czy ona lubi pieniądze?

- Dziadku, to tylko kwestia odpowiedniego oprogramowania - odpowiedział Alex, absolwent wydziału prania mózgów na Uniwersytecie Pralniologii Praktycznej. No i poza tym oprogramowanie to będzie koszt jednorazowy, a tych ekspertów to musimy ciągle gdzieś zapraszać, wozić samolotami w business class, kwaterować w pięciogwiazdkowych  hotelach... Artificial Inteligency nie będzie miała takich wymagań! Co więcej wygeneruje takie wyniki jakie będą nam potrzebne, bez żadnych niespodzianek.

- A wiesz Alex, że to bardzo ciekawa koncepcja! Masz głowę do interesów! Musimy wyprodukować jakiś nowy lek i zrobić mu dobry PR.

- A może nowy patogen? - zapytał Alex, 

- Nie, drugi podobny patogen w krótkim czasie nie zrobi nam takich pieniędzy jak PATOGEN-19. Raczej nowy lek jest nam potrzebny - odpowiedział John. Przydała by się także jakaś nowa choroba, ale dotycząca innego niż drogi oddechowe  obszaru ciała ludzkiego. Taka  choroba powinna być nie za ciężka, nie za lekka, trochę uciążliwa, powszechna, łatwo przenosząca się na innych ludzi. No i potwierdzenie rozpoznania  powinno być za pomocą testów. Nie może być tak, że lekarz samodzielnie stawia rozpoznanie! Taka lekarska samowola mogła by  rozłożyć nam cały biznes.

John myślał dłuższą chwilę po czym uderzył się dłonią w czoło.

- Mam pomysł na nową chorobę!  Zarobimy na niej jeszcze więcej niż na PA-TO-GE-NIE19, który odchodzi w siną dal. 

- Mów dziadku, mów co to  za choroba! - zawołał podekscytowany Alex.

- Wirusowy świąd zakaźny - oznajmił John.

- Co, co takiego? - Alex był zbyt mało obeznany z medycyną aby zrozumieć koncepcję dziadka bez dodatkowych objaśnień.

- Zamówimy wirusa, który będzie przenosił się przez dotyk. Gdy ulokuję się ten wirus na skórze osoby zakażonej to będzie powodował dokuczliwy świąd.  Początkowo będzie to świąd okolicy miejsca zakażenia, który z czasem będzie roznosił się na całe ciało, nie wykluczając, a może skupiając się głównie na... - John zawiesił głos.

- Jakich okolic, jakich? Mów dziadku! - zawołał Alex.

- Nie domyślasz się? - John zapytał wnuka, z trudem hamując śmiech.

- Czekaj, zaraz... zaraz... no nie powiesz, że masz na myśli świąd okolic intymnych? - powiedział Alex.

- Mam dokładnie te okolice na myśli, co więcej chodzi mi o  świąd przednich i tylnych okolic intymnych - odpowiedział John chichocząc wesoło. W jego biznesowej wyobraźni zaczęły pojawiać się coraz większe grupy osób drapiących się po siedzeniu, ale także coraz większe kwoty wpływające na konto ich firmy Perfect Brainwashing Company.

- A jak zabraknie w bankowych programach komputerowych zer, to co się stanie z naszymi kontami, z naszymi pieniędzmi??? - zaniepokoił się Alex . 

- Nie, nie może zabraknąć zer! Przecież zero to nic nie znaczy! - uspokajał się. Samo zero nic nie znaczy ale za inną cyfrą to jednak coś znaczy!  Kurcze trzeba będzie wykupić  wszystkie zera na rynku, żeby nikt nam nie przeszkadzał w robieniu tego biznesu. Jak postanowili tak zrobili. Zera w banku były tylko dla wybranych, pod pełną kontrolą Brainwasher Family. 

Po jakimś czasie szeregowi klienci banków zauważyli brak zer na ich kontach bankowych i zaczęli narzekać, reklamować transakcje. 

Banki odpowiadały nawiązując do znanej frazy: Nasz stan posiadania jest jak szwajcarskich ser, składa się z samych dziur, lecz jest bez zer. Nie od dziś wiadomo, że z bankami jeszcze nikt nie wygrał, więc  i tym razem to się nie zdarzyło.

Swiat w twojej glowie

Aby wszystko przebiegało sprawnie i zgodnie z ustaleniami powołano Policję Myśli ds kontroli Świata w Twojej Głowie. Łączyła ona oraz nadzorowała wszystkie  zawody medyczne. Jednolitość poglądów była niezbędnym elementem Nowej Wspaniałej Medycyny.

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2427-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-5

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 3

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2423-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-2

ROZDZIAŁ 3. CHYTROŚĆ WIRUSÓW NIE ZNA GRANIC

Wirusy, odkąd istniały, zawsze potrafiły przechytrzyć ludzi. Atakowały znienacka, w sposób niewidoczny i podstępny, szybko ścinając z nóg człowieka upatrzonego na swoją ofiarę. Nic sobie nie robiły z tego, że ktoś jest Bogatym Biznesmenem (BB), Bardzo Ważnym Politykiem (BWP), Bardzo Znanym Prawnikiem (BZP), a nawet Bardzo Znanym Dziennikarzem (BZD). Nie odczuwały ani odrobiny lęku przed stanowiskiem swojej ofiary, stanem jej konta bankowego, zasięgiem wpływów ani koneksjami krajowymi i zagranicznymi. Kompletnie ignorowały fakt posiadania dostępu swoich ofiar do mediów, mikrofonów i studiów telewizyjnych. Były niewrażliwe na wpisy na mediach społecznościowych, najbardziej wściekły hejt i co najstraszniejsze – na najgroźniej zredagowane paragrafy, ustawy i rozporządzenia.

Bezpardonowo wskakiwały na śluzówki dróg oddechowych albo co gorsza – dróg moczowo-płciowych kobiet i mężczyzn, przyczepiały się do wybranego receptora, podstępnie przenikały błony komórkowe i wdzierały się z impetem do wnętrza komórek swojej ofiary. Rozhulane wirusy namnażały się szybciej niż króliki w Panestralii, hasając po całym organizmie zaatakowanych, pozbawiając ofiary możliwości poruszania się, a z czasem w niektórych przypadkach także oddychania. Bezczelność wirusów nie znała granic – i nie jest to licentia poetica! Te zlepki aminokwasów, bo nawet nie białek!, bezczelnie przemieszczały się z kraju do kraju, z kontynentu na kontynent, z jednego sezonu na drugi sezon, co więcej – korzystały na gapę z samolotów, pociągów, autobusów i statków. Ludzi padali wszędzie jak przysłowiowe muchy. Trzeba było jakoś temu przeciwdziałać! Zorganizowano sieć szpitali zakaźnych, w których największy nacisk położono na dietę

Nie od dziś wiadomo, że odpowiednia dieta jest w stanie nie tylko uchronić od choroby, ale i chorego postawić na nogi. Koncepcję i nadzór nad opracowaniem diety dla pacjentów i personelu objął dr Staś Zapracowany. Przygotował on następujący jadłospis:

Śniadanie: kromka chleba z rana i z Covidem wygrana.

Obiad: tylko strawa duchowa i poprawa gotowa: Podwieczorek: mowa trawa, świeżo skoszona murawa.

Kolacja: jedno jabłko z wieczora trzyma z dala doktora.

Jadłospis wręczano pacjentom i personelowi, aby wszyscy mogli się na... naczytać do woli, a nie najeść, bo przecież nie o to chodzi, aby ludzie się objadali i do zdrowia nie wracali – grzmiał we wszystkich programach radiowych i telewizyjnych dr Adam Prankster.

jablkox200

Jabłko Terapeutyczne

To nie były byle jakie jabłka, pierwsze lepsze z brzegu! To były jabłka naukowo  specjalnie przetestowane i certyfikowane. Każde jabłko miało swój niepowtarzalny, indywidualny certyfikat. Pierwsza prezentacja Jabłek Terapeutycznych w 2007 roku, podczas jednej z konferencji, na której akredytowana tam Matylda Przekora miała okazję ten ciekawy produkt osobiście degustować. Zjadła jabłko i od razu poczuła się lepiej... czuła, jak zdrowie rozchodzi się po jej organizmie. Szybko zawinęła w chusteczkę pestki ze zjedzonego noblowskiego jabłka i zawiozła je do Rodzinnego Miasteczka, gdzie jej rodzina rozpoczęła uprawę. Matylda na każdy sezon dostawała z Rodzinnego Miasteczka odpowiednią ilość tego naturalnego prozdrowotnego produktu. To, że produkt działa, nie ma najmniejszej wątpliwości – wystarczy spojrzeć na Matyldę! Mimo że jej pesel zaczyna się od 45, to owocnie realizowała ona hasło „Do szpitala to ja jeździłam tylko do porodu i do pracy”. Rozmiary pandemii były coraz większe i większe.

Trzeba było szkolić personel aby podołał rosnącym wyzwaniom. Wybitni funkcjonariusze systemu dr Kalasanty Ustawka-Sięzdziwiłł , znany z zdolności do bycia mobilnym prezesem, dyrektorem, ba! przeorem! i nawet mentorem niedouczonych wspólnie z prof. Andrzejem Niedogolonym, znanym specjalistą kablologii, który z talentem potrafił kablować na każdego. Kalasanty z Andrzejem zorganizowali serię webinariów dla personelu medycznego w Pandemlandii, których poufnym mottem było "ważna jest tylko medycyna nowa, stara do kąta niech się schowa".

Podczas jednego ze szkoleń pewna pielęgniarka znienacka zapytała wykładowcę:

– Miałam pacjenta, u którego gorączka była tak wysoka, że zabrakło skali na termometrze! Co robić w takim przypadku, panie doktorze, administratorze? Co robić w tak trudnym przypadku?

– Jak to co robić? Jak to co robić? Stłuc termometr! – wrzasnął poirytowany Kalasanty. – To pani tego nie wie??? Tyle lat pracy w ochronie zdrowia i nie zna pani podstawowych procedur???

Personel medyczny otrzymał polecenie "stłuc termometr!

Wyczerpany emocjonalnie głupimi pytaniami Konstanty powrócił do swojej rodowej posiadłości na obrzeżach Pandemlawy stolicy Pandemlandii. Z jakim niedouczonym, niedomyślnym, niezaangażowanym personelem przyszło mi pracować! – skarżył się małżonce, która powitała go czum małżeńskim pocałunkiem oraz gorącym rosołem na wzmocnienie organizmu osłabionego zarządzaniem niegramotnymi masami ludzkimi. Musiał szybko odzyskać formę, bowiem następnego dnia miał zebranie rady nadzorczej Sieci Szpitali Covidowych. Na posiedzeniu tym omówiono strategię walki z wirusem, plany na przyszłość, a także wybrano rzeczniczkę prasową Sieci Szpitali Covidowych, którą została jedna z córek Kalasantego. Taka praca jej się po prostu należała!

Syrenka660

Rzeczniczka Prasowa Sieci Szpitali Covidowych podczas pracy

Zadaniem rzeczniczki prasowej było leżeć na przeciwległym do Centralnego Szpitala Covidowego brzegu rzeki i pachnieć. Wydzielając intrygujący zapach jednocześnie testowała, czy zadający jej pytania dziennikarze nie stracili węchu wskutek zakażenia wirusem.Ci z dziennikarzy, którzy zachwycili się jej zapachem, otrzymywali odpowiedź na swoje pytania, a ci co nie skomentowali tego przecudnego aromatu, byli uznawani za zakażonych i kierowano ich na kwarantannę, aby nie marudzili i nie rozsiewali pesymizmu. Nie od dziś wiadomo, że pesymizm jest gorszy od niejednego wirusa!

Ustawiono butle tlenowe na przystankach autobusowych, gdzie także pomocy niedotlenionym udzielało Przystankowe Pogotowie Tlenowe. Mimo tych wysiłków i bezbrzeżnej troski władz Pandemlandii ilość zakażeń rosła. Co robić? co robić? powtarzano w kuluarach władzy.  Zastrzyk nadziej dostarczyły dwie młode sygnalistki prawniczka i medyczka zasłużone dla sprawy oczyszczania szeregów medycznych z niekompatybilnych do sytemu jednostek, umysłowo otępiałych i opornych na jedynie słuszne EBM oporne.  Ich najgłośniejsze zgłoszenie dotyczyło interpretacji skrótu EBM. Otóż pewna emerytowana internistka z Pandemlawy, stolicy Pandemlandii urządzała sobie w internecie chichotki, że EBM = Ewidentnie Błędna Medycyna. Co więcej w tych chichotliwych wpisach twierdziła że skrót CME wcale nie oznacza Continous Medical Education lecz Continuous Marketing Efforts czyli ciągłe wysiłki marketingu! Wprawdzie sąd odrzucił wniosek w pierwszym chichotaniu, pardon czytaniu oczywiście, ale one były zdeterminowane do dalszej walki. Były dumnymi absolwentkami The  Whistleblower University w Chcivos, czyli uniwersytetu dla sygnalistów.

pogot przystank500

Niezrażone postawą sądu sygnalistki zgłosiły następny  wniosek aby podawać wirusy do sądu i oskarżać je o działanie na szkodę władzy oraz EBM. Nie mogło być tak, że w Pandemlandii stosowano zasady Evidence Based Medicine, a ta medycyna na wirusy nie działała!

Nowe struktury kadrowe

Podstawowym założeniem był podział kadr na Medycyny Znawców i Potulnych Wykonawców. Znawców nazywano ekspertami, zastanawiano się nad  bardziej precyzyjnym określeniem „dostawca prawdy”, czyli ktoś, kto łączył w sobie status eksperta oraz osoby przekazującej prawdę. Słuchaczy licznych wykładów nazywano „złaknionymi prawdziwej wiedzy”, co niebywale podnosiło wszystkim samopoczucie do granic rozkoszy. Każdy chciał obcować z przekazem medycznym gwarantującym mu rozkosz na miarę doznań erotycznych. Prócz przekazów nowej wspaniałej wiedzy między słowa wpleciono zalecenia:

# przytakuj naszym przekazom i połykaj ich treść

# zapomnij o starej wiedzy

# propaguj nową wspaniałą medycynę, głoś jej chwałę i wielkość

# zwalczaj myślących inaczej, donoś na nich gdzie tylko się da!

# zwalczaj myślących samodzielnie i mających osobiste doświadczenie w medycynie

Jako najważniejsze cele wzięto zdyskredytowanie doświadczenia osobistego w medycynie, samodzielność myślenia oraz znajomość patofizjologii. Tylko wybrańcy mieli prawo myśleć samodzielnie i formułować wnioski, tłum miał powtarzać to, co otrzymał w przekazie od wybrańców. Po kilku latach gwardia hunwejbinów medycyny była gotowa do służby ludzkości, a jej głównym celem było promowanie Narodowego Programu Szczepień Pandemlandii.

Program realizowały z niezwykłym oddaniem zastępy hunwejbinów medycyny, szczepiących dniem i nocą. Wydano instrukcje zwiększające wydajność ogólnonarodowej akcji szczepienia wszystkiego co się porusza i na drzewo nie ucieka. Egzemplarze uciekające na drzewo nie szczepiono, bo mogły to być nietoperze będące pierwotnym rezerwuarem zarazy. Optymalizowano czas pobytu w gabinecie, wypełniania dokumentacji i przeprowadzania zabiegu. Zrezygnowano na przykład z wykonywania aspiracji po wkłuciu igły, bo w końcu nie o to chodziło, żeby sprawdzać, gdzie jest igła – w mięśniu czy w naczyniu krwionośnym – tylko o to, aby szczepionkę ulokować w obywatelu oczekującym należnej mu procedury medycznej. Detale anatomiczne były bez znaczenia, liczyła się liczba wkłuć i podań.

Niestety niektórzy zaszczepieni maruderzy pisali na forach internetowych, że mają dolegliwości po zaszczepieniu – gorączkę, bóle mięśni, powiększone węzły chłonne, osłabienie. Rodziły się wątpliwości, z dnia na dzień było ich coraz więcej, aż powstała straszna, okrutna Myślozbrodnia(*) Niewiary w Szczepionkę.

Myślozbrodnie rozpleniły się w całej Pandemlandii i namnażały z szybkością dorównującą wirusom. Myślozbrodniarze zbierali się na forach internetowych i opowiadali sobie o swych wątpliwościach co do działania szczepionki oraz częstości występowania niepożądanych odczynów poszczepiennych. Myślozbrodniarze z dyplomem lekarza byli szybko wychwytywani przez hunwejbinów medycyny i kierowani do centrów oczyszczenia umysłów. Podniosłe zadania oczyszczania umysłów prowadziły struktury korporacji zawodowych, wzywając delikwentów przed swe groźne oblicze.

 Policja myśli 2

Jednak mimo wytężonej pracy hunwejbinów medycyny myślozbrodnie niewiary w szczepionkę namnażały się z szybkością dorównującą wirusom. Niezbędne było wprowadzenie bardziej wydolnych metod kontroli. Na jednej z narad wysunięto koncepcję stworzenia policji myśli.

(*) Myślozbrodnia – przestępstwo w Oceanii, fikcyjnym państwie stworzonym przez George’a Orwella w powieści Rok 1984. Słowo myślozbrodnia (ang. thoughtcrime) pochodzi z nowomowy i jest efektem połączenia słów „myśl” i „zbrodnia”. W praktyce oznacza ono przestępstwo polegające na myśleniu wbrew linii propagowanej przez Partię oraz Wielkiego Brata. Myślozbrodnię wykrywa Policja Myśli, która pełni funkcję tajnej służby. Człowiek ogłoszony przez Policję Myśli myślozbrodniarzem zostaje poddany ewaporacji, tzn. wymazuje się jego wszystkie dane z ksiąg oraz zaciera się po nim wszelki ślad. Jest przetrzymywany w siedzibie Ministerstwa Miłości.  https://pl.wikipedia.org/wiki/My%C5%9Blozbrodnia

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2426-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-4

Krystyna Knypl

GdL 7/2023

Pandemlandzka Republika Ludowa (PRL) rozdział 2

Poprzedni rozdział

https://gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2422-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-1

ROZDZIAŁ 2. STRUKTURY PANDEMLANDZKIEJ REPUBLIKI LUDOWEJ (PRL)

SzpitalNarodowy2500

Centrum Dowodzenia Jaźnią i Wyobraźnią

Stary Nieciekawy Świat był bez przyszłości! Wszystkiego w nim było za dużo! W świecie tym było za dużo ludzi, za dużo starców, dzieci, spalinowych samochodów,ubrań, książek oraz wielu innych rzeczy. Nie dość tego bogaci ludzie mieli ciągle za mało pieniędzy, a biedni ciągle za dużo monet. Nie dało się tak dalej żyć! Konieczne było stworzenie Nowej Wspaniałej Krainy, w której wszystko będzie urządzone w sposób śliczny i ekologiczny. Krainę te nazwano Pandemladzką Republiką Ludową (PRL).

Prace nad budową Nowego Wspaniałego Świata posuwały się szybko, powstało wiele elegnckich wieżowców na tle których sąsiedzkie stare budynki dobitnie zaświadczały konieczność gruntownej przebudowy.

Wystarczyło spojrzeć choćby  na taką fotografię aby szybko zorientować się czym różnił się stary świat od nowego. Nowy Wspaniały Świat rozwijał się prężnie, ale gdzieniegdzie pozostawały nieestetyczne resztki starego  świata, które starano się szybko usuwać.

Jak doszło do stworzenia Pandemlandii?

Na kolejnej naradzie w mieście Chcivos, ideolog profesor Brauss Klapp przedstawił zaufanemu gronu decydentów założenia Manifestu z Chcivos. Podstawowym założeniem tego dokumentu było, że bogaci będą coraz bogatsi, a biedni coraz biedniejsi. W końcu wszystkie poprzednie manifesty też do tego się sprowadzały, więc po co wymyślać coś nowego?

Portret Klausa

Portret Braussa Klappa

Źródło ilustracji:

https://www.artic.edu/artworks/8624/portrait-of-pablo-picasso

No bo po co takiemu biednemu pieniądze? Ani ich rozsądnie nie zainwestuje, ani nie da zarobić bogatym, ani nie wyda na rzeczy powodujące, że bogaci będą jeszcze bardziej bogatsi. Nie dość tego taki biedny tylko narzeka i puszcza bąki powiększając ślad węglowy! To musiało się skończyć źle! Wyobraźmy sobie zabąkowany cały świat gazami wypuszczanymi z przewodu pokarmowego przez biedakokratów! Nie dość, że zabrakło by tlenu do oddychania, to jeszcze wydalane gazy zabiłyby zapach perfum, którym bogatokracja skrapiała swe szlachetne ciała. Cały trud produkowania najwspanialszych perfum w Brancji, ojczyźnie wytwornych perfum, poszedłby na marne. A przecież nie o to w życiu chodzi, żeby harować jak wół, pocić się wszędzie i śmierdzieć, lecz żeby leżeć i ładnie pachnieć !!!

Podstawową strukturą w Pandemlandii było Centrum Dowodzenia Jaźnią i Wyobraźnią (CDJW). Szefem Centrum Dowodzenia Jaźnią i Wyobraźnią był profesor Brauss Klapp, któremu podlegał zespól doradców z poszczególnych krajów. Raz w roku spotykano się w mieście Chcivos, położonym na południu Bankolandii. Podczas tygodniowego spotkania radzono nad przyszłością świata. Po wielu latach naradach, w czasie historycznej już konferencji w słynnym The Bay Tay Hotel zdecydowano, że uroczysty początek  Nowego Wspaniałego Świata będzie miał miejsce  pod koniec 2019 roku. Jak postanowiono tak zrobiono. Nowy Wspaniały Świat połączył wszystkie dotychczasowe państwa, które przyjęły wspólną nazwę Pandemlandia. Opracowano hymn, konstytucję, godło oraz flagę nowego globalnego państwa.

Konstytucja Pandemlandii była krótka. Punkt pierwszy mówił, że bogaci zawsze mają rację, punkt drugi mówił, że biedni nigdy nie mają racji. Punkt trzeci mówił, że w Pandemlandii obowiązuje bezwzględne posłuszeństwo. I tyle, po co rozpisywać się o jakiś innych prawach??? Nie było najmniejszego sensu!

 Godlo Pandemlandii przedstawione poniżej, strzała symbolizowała ideę wyznaczania kierunku dla świata, a podkowa oznaczała stół obrad przy którym zasiadało 6 gubernatorów kontynentalnych oraz 2 przewodniczących generalnych. 

 Godło Pandemlandii
Źródło ilustracji: https://pl.wikipedia.org/wiki/God%C5%82o

Flaga Pandemlandii była biała, był to symbol nieskazitelności Nowego Wspaniałego Świata, na jej tle była umieszczona gałązka oliwna, symbolizująca obowiązujący w Pandemlandii weganizm.

Flaga Pamdemlandii

Flaga Pandemlandii

Dzień pracy rozpoczynał się  o godzinie 7:00 rano od obowiązkowego odśpiewania powyższego hymnu Pandemlandii, w pozycji na baczność, z twarzą zwróconą w kierunku prezydentki kraju Jej Ekselencji Madamy Biduli von der Crafty.

<a href=

Portret Jej Ekselencji Madamy Biduli von der Crafty

Źródło ilustracji:

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/d/d4/Portrait_of_Dora_Maar.jpg

Hymnem Pandemlandii był słowa podane poniżej, śpiewane na melodie Budujemy Nowy Świat. Nauka hymnu obowiązywała wszystkie dzieci już od żłobka i przedszkola oraz osoby dorosłe.

https://www.youtube.com/watch?v=CjhXmXjxXQE

Już dość narzekań i gderań

I tylko chciej i tylko spójrz 

Jak rośnie w krąg

Bogatów, Biedów, Głupotów i Sterań

Wspólne dzieło Waszych rąk .

***

Więc chodź i zakasz rękawy,

Do ręki kielnię bierz i stawaj z nimi tu

Bo to dla nas, dla naszej chciwej sprawy,

Tak codziennie, tak bez tchu!

***

Budujecie Nowy Świat,

Jeszcze jeden Nowy Świat,

Naszym przyszłym lepszym dniom, Publiko!

Każdą pracę dla nas mnóż,

Każdą pracę dla nas dziel,

Bo to jest Twój główny cel, Publiko!

***

Od piwnicy aż po dach,

Niech radośnie rośnie gmach,

Naszym snom, chytrym snom, Publiko!

Nich się mury pną do góry,

Kiedy dłonie głupie są,

Budujecie nasz wspaniały nowy schron.

***

Już dość narzekań i gderań

I tylko chciej i tylko spójrz,

Jak rośnie w krąg!

Bogatów, Biedów, Głupotów i Sterań

Wspólne dzieło Waszych rąk!

***

Więc choć i zakasz rękawy,

Do ręki kielnię bierz i stawaj z nimi tu,

Bo to dla nas, dla naszej chytrej sprawy,

Tak codziennie, tak bez tchu!

***

Budujecie Nowy Świat

Nasz Wspanialy Nowy Świat!

Naszym przyszłym, lepszym dniom, Publiko!

Każdą pracę z sobą mnóż

Każdą pracę z sobą dziel!

Bo to jest Twój główny cel Publiko!

Od piwnicy aż po dach,

Niech radośnie rośnie gmach,

Naszym snom, nie Twoim snom Publiko!

***

Niech się mury pną do góry,

Kiedy dłonie głupie są,

Budujecie betonowy nowy cudzy schron!

***

Już dość narzekań i gderań,

I tylko chciej i tylko spójrz,

Jak rośnie w krąg,

Bogatów, Biedów, Głupotów i Sterań

Wspólne dzieło Waszych rąk!

***

Więc chodź i zakasz rękawy,

Do ręki kielnię bierz i stawaj z nimi tu,

Bo to dla nas, dla naszej chytrej sprawy,

Tak codziennie, tak bez tchu!

 ***

Budujecie Nowy Świat,

Całkiem cudzy Nowy Świat,

Cudzym przyszłym lepszym dniom, Publiko!

 Każdą pracę dla nas mnóż,

Każdą pracę dla nas dziel,

Bo to jest Twój główny cel, Publiko!

***

Od piwnicy aż po dach

Niech radośnie rośnie gmach!

Naszym snom, nie twoim snom, Publiko!

Niech się mury pną do góry,

Kiedy dłonie głupie są!

Budujecie betonowy cudzy schron!

***

Budujcie Nowy Schron.

Jeszcze jeden Nowy Schron

Cudzym przyszły lepszym dniom, Publiko!

Każdą pracę z sobą mnóż,

Każdą pracę z sobą dziel

Bo to jest Twój głowny cel, Publiko!

***

Od piwnicy aż  po dach,

Niech radośnie rośnie gmach!

Cudzym snom, cudzym dniom, Publiko!

Niech się mury pną do góry 

Kiedy dłonie głupie są!

 Budujcie Betonowy Nowy Schron!

 ***

Budujcie Nowy Schron,

Jeszcze jeden Nowy Schron,

Cudzym przyszły lepszym dniom, Publiko

Każdą pracę z sobą mnóż,

Każdą pracę z sobą dziel,

Bo to jest Twój główny cel, Publiko!

***

Od piwnicy aż  po dach,

Niech radośnie rośnie gmach,

Cudzym snom, cudzym dniom, Publiko!

Niech się mury pną do góry,

Kiedy dłonie głupie są,

Budujcie Nieprzyjazny Nowy Świat!

Wprowadzono obowiązek posiadania fortepiany przy dźwiękach którego odbywała się poranna uroczystość śpiewania hymnu Pandemlandzkiej Republiki Ludowej

Staranność i zaangażowanie emocjonalne podczas śpiewania hymnu monitorowały liczne urządzenia zamontowane w boksach pracowniczych, wyposażone w programy sztucznej inteligencji oceniające szczerość uczuć  podczas śpiewania hymnu oraz  wzruszenia odczuwane przez wykonawcę.

Większość Pandemlandczyków pracowała zdalnie, w boksach pracowniczych wypożyczonych na abonament. Czas pracy wynosił od 12 do 18 godzin i był ściśle monitorowany. Jeżeli pracownicy ściśle przestrzegali regulaminu pozostałe 6 godzin doby mogli przeznaczyć na sprawy prywatne takie jak opróżnianie pęcherza moczowego oraz końcowego odcinka jelita grubego, sen, zabiegi higieniczne. Pensje były przelewane na e-konto bankowe, którego wydatki podlegały ścisłej kontroli władzy. Dozwolone były zakupy czystej wody, produktów wegańskich, owoców oraz warzyw. Produkty były dostarczane przez roboty, pod dzierżawiony boks pracowniczy. Dieta taka zapewniała wypełnienie przewodu pokarmowego na całej długości, minimalizowałam produkcję gazów jelitowych, dzięki czemu znacząco zmniejszył się na świecie ślad węglowy. Docelowo planowano zakaz puszczania bąków w całej Pandemlandii dla szeregowych obywateli. Swobodne puszczanie bąków było dozwolone jedynie dla przedstawicieli władzy od szczebla gminnego w górę. Każdy przepis oraz zalecenie dotyczące trybu życia w Pandemlandii musiała mieć podstawy naukowe stworzone w oparciu o wyniki badań klinicznych, rejestrowanych na portalu www.pandemial.trial.gov

Rozpoczęto już pierwsze badania kliniczne Gut Gases Study (GGS), których protokoły zaakceptowała Pandemial Medicine Agency. Po 48 godzinach obserwacji w grupie z zakazem puszczania bąków stwierdzono kilka przypadków skrętu kiszek oraz zgonów wkrótce po wystąpieniu niedrożności przewodu pokarmowego. Oczywiście w żadnym wypadku nie wiązano tego z protokołem badania! W końcu uczestnicy badania wstrzymywali się od puszczania bąków dobrowolnie! A poza tym podpisali świadomą zgodę na udział w badaniu klinicznym! To była absolutnie przypadkowa sprawa, że uczestnicy zmarli w trakcie trwania badania klinicznego. W końcu inni ludzie, którzy nie brali udziału w badaniu oraz swobodnie puszczali bąki też umierali w tym samym czasie co uczestnicy badania - oznajmił podczas konferencji prasowej Robocica Prasowa ds kontaktu z dziennikarzami medycznymi. W stolicy Pandemlandii pracowało 158 robocic i robotów prasowych, które produkowały codzienne komunikaty, rozsyłane do wszystkich liczących się redakcji czasopism medycznych.

Matylda przy maszynie

Robocica Prasowa

Na liście obsługiwanej przez roboty był portal  Modne Diagnozy, którego redaktor naczelną oraz wydawcą była dobra znajoma wielu Czytelników Matylda Przekora. Zespół portalu  sprawiał nieco kłopotów Nadzorowi Prasowemu Pandemlandii, ponieważ miał on swoje zdanie na temat medycyny, podobno oparte na doświadczeniu osobistym nabytym podczas pracy przy poprzedniej pandemii w zawodzie wyuczonym za młodu. 

- Doświadczenie osobiste w medycynie, a cóż to takiego? Nigdy o czymś takim nie słyszałam ani nie miałam z tym dziwnym zjawiskiem do czynienia - wycedziła profesoressa Teressa Chciwa - Namaksa. konsultanta krajowa  ds trzymania za jamę ustną świadczeniodawców medycznych.

-Trzeba będzie zgłosić sprawę do Naczelnego Nadzoru Świadczeniodawców Medycznych - wycedziła podczas narady w Ministerstwie Jedynie Słusznych Decyzji, którym zarządzał dr Adam Prankster, absolwent kursów wieczorowych The Party School in Chcivos. Po takim zgłoszeniu przyjrzą się tej sprawie i ustalą czy ktoś z doświadczeniem osobistym może wykonywać posługę udzielania świadczeń medycznych. Nie od dziś wiadomo, że wszystkich obowiązują zarządzenia oraz wytyczna bardzo liczne, wydawane przez Ministerstwo Wyłącznie dobrych Decyzji oraz konsultantę krajową. Skierowanie tej niepokornej jednostki na kursy odświeżające jej zmurszałe doświadczenie osobiste było nakazem chwili. Ona podobno założyła Instytut Medycyny Opartej na Doświadczeniu Osobistym i mianowała się profesorem tego całego IMODO - wyszeptała podczas narady profesoressa. Jak będzie oporna na oficjalnie obowiązującą wiedzę pandemiczną, to trzeba będzie rozważyć zawieszenie jej na czas jakiś Prawa Realizowania Daru Powołania do Medycyny - szepnęła cichutko profesoressa Teressa  na ucho Adamowi.

Matylda Przekora w drodze na konferencję w Nowym Wspaniałym Świecie

Następny rozdział

https://www.gazeta-dla-lekarzy.com/index.php/51-artykuly-redaktor-naczelnej/2424-pandemlandzka-republika-ludowa-prl-rozdzial-3

Krystyna Knypl

GdL 7/2021